Powód dlaczego wiara może być ważna – Religia, a nasze emocje

To ciężki czas na obronę religii. Szacunek dla niej zmniejszył się w prawie każdym zakątku współczesnego życia – nie tylko wśród ateistów i intelektualistów, ale także wśród szerszej publiczności. Wydaje się, że następne pokolenia młodych ludzi będą prawdopodobnie najmniej religijnie niezależną grupą demograficzną w ostatnich czasach. Istnieją dobre powody tego niezadowolenia: ciągłe ujawnianie nadużyć ze strony księży i ​​duchownych, przedmiotowe traktowanie kobiet w islamie, wojny i wrogość pomiędzy niektórymi wyznaniami, gospodarowanie wielu godzin szkolnych dla religi, a na miejsce której możnaby wpisać nauki ścisłe, które będą coraz bardziej wymagane w szybko rozwijającym się świecie itp. Nierzadko spotykamy się ze stwierdzeniem, że ze względu na postęp ludzkości najlepszą rzeczą, jaką moglibyśmy zrobić, byłoby zmniejszenie, aż do wyeliminowania, wyznań religijnych. Pomimo bardzo realnych problemów z religią są oczywiście plusy. W rzeczywistości nadal znajdziemy bardzo wielu gotowych argumentować, że nadal potrzebujemy religii.
Jej prawdziwa wartość leży w jej terapeutycznej mocy, zwłaszcza w zarządzaniu naszymi emocjami. To, jak się czujemy, jest równie ważne dla naszego przetrwania jak to jak myślimy. Nasz gatunek jest wyposażony w adaptacyjne emocje, takie strach, wściekłość, pożądanie, miłość, żal itd. Religia była i jest systemem kulturowym, który steruje tymi uczuciami i zachowaniami. Religia zmniejsza lęk, stres i depresję, daje egzystencjalny sens i nadzieję, łagodzi agresję i strach przed wrogami, udomawia pożądanie i wzmacnia rodzinne więzi. Poprzez historię trenuje poczucie empatii i współczucia dla innych oraz przynosi ukojenie w cierpieniu. Terapia emocjonalna jest ożywczym sercem religii. Więź społeczna ma miejsce nie tylko wtedy, gdy zgadzamy się czcić te same rzeczy, ale kiedy czujemy do siebie uczucia. Uczuciowa wspólnota wzajemnej troski pojawia się, gdy grupy dzielą się rytuałami, liturgią, śpiewem, tańcem, jedzeniem, żałobą, pocieszeniem, opowieściami o świętych i bohaterach, trudnościami. Budda powiedział: „Całe życie jest cierpieniem” i większość z nas po pewnym wieku może się tylko z tym zgodzić. Kiedy jesteśmy chorzy, idziemy do lekarza, a nie do księdza. Ale kiedy nasze dziecko umiera, tracimy dom w pożarze lub zdiagnozowano u nas raka w stadium 4, wtedy religia jest pomocna, ponieważ zapewnia ulgę i siłę. Daje nam też coś do zrobienia, gdy nic nie możemy zrobić – modlitwę, pomaga nam wzmocnić nadzieję.

Kiedy straciłeś ukochaną osobę, religia zapewnia ramy terapeutyczne rytuałów i przekonań, które wytwarzają oksytocynę, wewnętrzne opioidy, dopaminę i inne pozytywne efekty, które mogą pomóc w radzeniu sobie i przetrwaniu. Przekonania odgrywają rolę, ale nie są podstawowymi mechanizmami dostarczania takiej terapeutycznej mocy, zamiast tego są praktyki religijne. Zastanów się, jak religia pomaga ludziom po śmierci bliskiego. Ssaki społeczne, które doznały cierpienia związanego z separacją, są przywracane do zdrowia przez dotyk, uwagę, wspólne posiłki i pielęgnację. Ludzkie zwyczaje w żałobie obejmują te same kojące mechanizmy prospołeczne. Pocieszamy i przytulamy osobę, która straciła ukochaną osobę, nasze ciała dają starożytną pociechę bezpośrednio pogrążonemu w żałobie. Zapewniamy jedzenie i picie, a także łamiemy z nimi chleb (pomyśl o żydowskiej tradycji sziwy lub tradycji odwiedzin i czuwania w wielu kulturach). Dzielimy się historiami o ukochanej osobie i pomagamy pogrążonym w żałobie przeformułować ich ból w szersze, optymistyczne narracje. Nawet muzyka, w postaci pocieszających melodii i wspólnego śpiewu, pomaga wyrazić wspólny smutek, a także przekształca go z nieznośnego i samotnego doświadczenia w znośne przeżycie wspólnotowe. Zaangażowanie społeczne społeczności po śmierci może działać jako środek przeciwdepresyjny, przyspieszając zmiany emocjonalne u osób pogrążonych w żałobie. Ludzie z Zachodu często myślą najpierw o sobie jako o jednostkach, a potem jako o członkach społeczności, ale ideologia samotnego bohatera wypełniającego indywidualne przeznaczenie jest bardziej fikcją niż faktem. Utrata kogoś przypomina nam o naszej zależności od innych i naszej głębokiej wrażliwości, a w takich momentach religia kieruje nas w stronę sieci relacji. Sformalizowanie pamięci o zmarłej osobie poprzez obrzędy pogrzebowe lub święta zmiatania grobów (Qingming) w Azji, Dzień Zmarłych w Meksyku lub uroczystość Wszystkich Świętych w katolicyzmie nie tylko nie pozwala nam zapomnieć o kiedyś nam ważnych osobach, ale także uświadamia nas, że dzięki tym świętom my również będziemy wspominani. To nie jest oszukiwanie samego siebie co do nierzeczywistości śmierci, ale pomysłowy sposób nauczenia się, jak z nią żyć. Smutek przekształca się w szczere uznanie wartości ukochanej osoby, a rytuały religijne pomagają ludziom być razem w trudnych chwilach.

Żadna ilość wyjaśnień naukowych ani teoretyzowania społeczno-politycznego nie pocieszy matki zadźganego chłopca. Nie będziesz zbytnio pomocny, jeśli zdecydujesz się wpaść i wyjaśnić fizjologię cierpienia lub socjologię przestępczości. Ale magiczne myślenie, że znowu zobaczy swojego zamordowanego syna bez żadnej rany na ciele, wraz z uściskami i psalmami, może ją podtrzymać. Jeśli ta emocjonalnie ugruntowana nadzieja daje jej energię i witalność do kontynuowania opieki nad innymi dziećmi to jak najbardziej jest to pożądane, nawet jeśli jest nawine i irracjonalne. Ci z nas samozwańczy zdroworozsądkowi, którzy krytykują takie emocjonalne reakcje i strategie słowami: „Ale czy to prawda?" nie rozumieją sensu religi. Większość przekonań religijnych nie jest prawdziwa, ale tutaj jest sedno. Mózg emocjonalny (limbiczny) to nie obchodzi. Nie działa na podstawie prawdy i fałszu. Emocje nie są prawdziwe ani fałszywe. Nawet okropny strach we śnie jest nadal okropnym strachem. Oznacza to, że kryteria pomiaru zdrowej teorii nie są kryteriami pomiaru zdrowych emocji. W przeciwieństwie do zdrowej teorii, która musi korespondować z faktami empirycznymi, zdrowa emocja to taka, która przyczynia się do homeostazy neurochemicznej lub innych stanów afektywnych sprzyjających stabilne życie psychiczne.
Religia jako opium dla mas

Na koniec potrzebujemy kilku słów na temat opiatów. Współczesne potępienie religii nastąpiło po Marksowskiej naganie, że religia jest opiatem podawanym pośrednio przez władzę państwową w celu zapewnienia posłusznej ludności – takiej, która akceptuje biedę i polityczną bezsilność, w nadziei na pośmiertne nadprzyrodzone nagrody. „Religia jest westchnieniem uciskanego stworzenia”, twierdził Marks, „sercem bezdusznego świata i duszą bezdusznych warunków. To opium dla ludu”.  Krytyka ta pozostaje pogardliwą ostatnią zniewagą, którą rzuca się na wierzącego.

Po pierwsze, religia dodaje energii tak często, jak znieczula. Religia tak często, jak odrętwia lub uspokaja, denerwuje i ożywia wierzącego. Ta ożywiająca cecha religii może uczynić ją bardziej niebezpieczną dla państwa niż uspokajającą, a także inspiruje wiele altruistycznej filantropii. Po drugie, co jest takiego złego w łagodzeniu bólu? Jeśli mój pogląd na religię ma przede wszystkim charakter terapeutyczny, nie mogę rozpaczać, kiedy część tej terapii przyjmuje formę paliatywnego leczenia bólu. Jeśli ateiści uważają, że wystarczy odrzucić wierzącego, twierdząc, że nigdy nie powinien on łagodzić bólów życia, to przyjmuję, że ateista nie ma ucieczki do jakiegokolwiek leczenia bólu w swoim życiu. Nie ma dostępu do alkoholu, religii, hobby, pracy, miłości, przyjaźni, czy narkotyków. W końcu opioidy – podobnie jak endorfiny – są wrodzonymi składnikami chemicznymi ludzkiego mózgu i ciała i częściowo ewoluowały, aby od czasu do czasu uwolnić organizm od nieszczęścia.
#religia #spoleczenstwo #wiara #frgtn #psychologia

13

@Forgotten, Jeśli chodzi o terapeutyczne właściwości religii to dużo bardziej lapidarnie ujął to pan na poniższym filmiku:

https://www.youtube.com/watch?v=NrDbl_gzjR4

Natomiast nie do końca przekonuje mnie stwierdzenie, że następne pokolenie najprawdopodobniej będą mniej religijne. Być może tak będzie, ale wydaje mi się, ze równie prawdopodobne jest, ze będą tak samo lub bardziej religijne. Moim zdaniem wszystko będzie zależało od czasów, w jakich przyjdzie im żyć. Jeśli czasy będą dobre, to rzeczywiście będzie to sprzyjać odchodzeniu od religii. Jeśli jednak będzie to czas kryzysów, niepokojów i wojen (te też miały być już być tylko domeną historyków), to ludzie na powrót będą szukali wspólnotowości, a religia taką tworzy.
@Forgotten, Ciekawie to przedstawiasz, ale to tylko "mędrca szkiełko i oko"

Kiedyś dużo czasu spędziłem na analizie prac badawczych oceniających wpływ wiary na różne aspekty życia (zwykle wskazywane pozytywny wpływ, zresztą tak jak w Twoim opracowaniu). Jednak mam jedno "ale", oceniasz wpływ wierzeń, wiary, Religi w kontekście fizjologii, psychologii itp. Ale jednocześnie negujesz, że za wiara stoi coś więcej. To mój najpoważniejszy zarzut do Twoich wywodów. Nie zakładasz, że dla wierzącego nie chodzi o samą wiarę… Chodzi o Boga, żywego, osobowego, wszechmocnego i dobrego…

Bóg wymyka się nauce, a to On jest "podmiotem naszej wiary"

To relacja z Bogiem, a nie sama religią ma zbawienny, tak ZBAWIENNY wpływ na nas. I to właśnie Ten Bóg daje pociechę w największych tragediach…
@Borok, Przedstawiony we wpisie wpływ na aspekty fizjologiczne oraz psychologiczne nie stoi w konflikcie logicznym z istotą wiary w Boga oraz z Jego działaniem. Przy poparciu danymi statystycznymi i publikacjami naukowymi o szybszej rekonwalescencji wśród osób wierzących w stosunku do ateistów mogłoby być dobrym i wartościowym argumentem przy dyskusjach poruszających sens wiary i sens uczestnictwa we wszelakich praktykach religijnych.

W rozmowach z osobami niewierzącymi liczą się namacalne fakty i dowody, które można przedstawić i objaśnić, a tutaj mamy zarys tego typu pozytywnego działania co dodatkowo jest w mojej ocenie dość dobrze i zrozumiale opisane.
@Borok, Nigdy nie było mi dane poczuć takiej więzi z Bogiem. Nie było to spowodowane moimi oporami czy wątpliwościami, po prostu odkąd pamiętam wiara nie współgra z moją osobowością
@Forgotten

Poza drobnymi literówkami (już poprawionymi) tekst jest bardzo dobry, interesujący, pouczający i warty dalszego rozprzestrzeniania.
@johny11palcow, Poprawione, niestety czasami się zdarza. Z drugiej strony przynajmniej wiem, że przeczytałeś do końca i doceniam bardzo