#smiecizglowy epizod 39
Im dłużej żyję tym bardziej zaczynam rozumieć dlaczego faceci tak dziadzieją i większość ludzi ma wiecznie przygnębione miny, wiecznie narzekają i wiecznie im coś nie pasuje.
Dziadzieje i dostrzegam to. Moje gorsze dni zamieniły się w miesiące, a miesiące zamieniają się w lata i nic nie wskazuje na poprawę. Mam dosyć słuchania ludzi, którzy twierdzą, że wystarczy tylko chcieć i że jesteśmy kowalami własnego losu. Wiele razy to tłumaczyłem w moich wpisach. Nie jesteśmy wolni i jesteśmy jak liść targany na wietrze. Na większość rzeczy nie mamy wpływu i musimy radzić sobie z tym co mamy. Ktoś kto w partii wylosował dwa asy będzie tłumaczył komuś kto wylosował dwójkę i siódemkę, że to wszystko od niego zależy. Wszystko zależy od rozdanych później kart. Z tym że ktoś z dwoma asami ma większe szanse na wygraną, niż ten drugi. Co nie znaczy, że ten drugi nie może wygrać partii. Może. Jednak jest to kwestia farta i umiejętności jakich nabył. Jednak nic mu to nie da jak na stole leżą kolejne dwa asy. Może jedynie ograniczyć straty.
Pełno tutaj ludzi, którzy przegrali na samym starcie i muszą sobie radzić z tym co mają, bo jeśli tego nie zrobią to nic dobrego ich nie czeka.
I pełno takich ludzi i ciężko to zrozumieć zwłaszcza gdy otaczasz się ludźmi sukcesu, albo dziećmi, które nasłuchały się tych pierwszych i powtarzają to co usłyszały, wierzą w to co przeczytały, a potem przeżywają szok, kiedy zostaną rzuceni w świat dorosłych i to takich, których nie widzieli, albo gardzili, bo przecież patrzyło się tylko na tych u góry. Uważało się, że mi się to należy. Gardziło się swoimi rodzicami, którzy tłukli nadgodziny, gardziło się pospólstwem i czuło się lepszym, a potem trzeba było wylądować w tym gronie gdy skończyły się inne możliwości.
Oczywiście ktoś stwierdzi, że wcale tak nie jest. Że on akurat ma dobrą pracę, dobrze zarabia i na wszystko zapracował i się z nim zgodzę. Szkoda tylko, że nikt nie widzi tych, którym się nie udało. Łatwo zwracać uwagę na ludzi, którzy wygrali, a setek przegranych nikt nie chce widzieć.
Ja czuję, że etap w moim życiu, kiedy mogłem coś zmienić minął bezpowrotnie i utknąłem w pułapce, której nie opuszczę. Stałem się niewolnikiem i moje kajdany coraz bardziej ograniczają mi ruchy. Wydostać się stąd mogę tylko dzięki szczęściu. Dostanę zastrzyk kasy, który mnie uwolni od tego i pozwoli spokojnie mnie rozwijać, albo postawić wszystko na jedną kartę i zacząć realizować moje plany. Jednak jeśli mi się nie uda, zniewolę się jeszcze bardziej, a obiektywnie patrząc setki przegranych wcale nie sprawiają, że chcę podejmować takie ryzyko, bo życie w tej formie jakie mam mi nie pasuje, jednak zawsze może być gorzej, a strach przed tym jest wystarczający by tkwić w tym marazmie jakim jestem teraz.
Oglądaliście doktora House?
Cały czas odczuwał ból, związany ze swoją nogą, łykał tabletki i był złośliwy dla ludzi wokół. W jednym odcinku zaczął brać tak silny lek, że już go nie czuł. Jego charakter się zmienił wtedy o 180 stopni. Stał się wesoły, cieszył się życiem i zaczął być milszy dla ludzi wokół.
Czuję się tak samo. Jakbym ciągle czuł ból. Nie ten fizyczny. Psychiczny.
Lata w depresji mnie zniszczyły, cały czas ona jest, mimo że potrafię sobie teraz radzić. Jednak życie nie zmieniło się aż w takim stopniu. Po prostu życie jest mdłe, ale trzeba się oszukiwać, żeby wstać znowu z łóżka i coś robić.
Wiecie czego się wstydzę? Że słuchałem rad randomów z internetu konkretniej z wykopu. Każdy miał dobre pomysły. Wyjedź. Nie idź na studia programistyczne, sam się ucz. Ucz się języka. Zerwij kontakty. 600Zł na jedzenie to za dużo. Do restaraucji codziennie chodzisz? Się nie dziwię jak cię na nic nie stać jak miesięcznie wydajesz 30zł na kebaby. Tak toksyczne i oderwane od rzeczywistości społeczeństwo znalazłem tylko tutaj. Gdzie każdy zarabia minimum 15k, wszyscy wyjechali, rzucają partnera/partnerkę po jednej kłótni, gdzie zrywają kontakty z rodziną, bo ktoś ma inne poglądy. Gdzie każdy jest specem od astronomii, wirusologii, socjologii, a najbardziej to od związków. Każdy drugiego poucza, a jak przychodzą matury, to nagle nikogo z tych znawców nie ma i nie ma kto odpisać, albo wczorajszy ekspert, dzisiaj prosi i loguje się na jakiegoś lewego discorda, żeby dostać nagie fotki jakiejś tiktokerki, jednak z innych śmiać się potrafi.
Wstydzę się tego, że słuchałem tych rad. Jednak mnie zrozumcie. Innych wzorców nie miałem i nikogo, kto by mi pomógł.
Jak byłem odcięty od wszystkich, miałem impuls i nie mogłem nawet na telefon zaufania się dodzwonić to gdy dodałem wpis z prośbą o pomoc to dostałem 2 komentarze i jedną wiadomość, żebym się zabił i dał wszystkim spokój…
Ból. Czuję ciągle ból. Łagodniejszy, mocniejszy, jakoś sobie z nim radzę, jednak wpadam znowu w apatię i wszystko mi jedno. Cokolwiek mam zrobić sprawia mi olbrzymi wysiłek i zaczyna mnie to denerwować. Bo znowu pracuję cały tydzień, a jeden dzień wolny jaki mi wypadnie to albo mam zaplanowany, albo nie potrafię się nim cieszyć bo na nic nie mam siły. Nie mam siły ruszyć cokolwiek. Mam w końcu wolne to tylko uświadamiam sobie jak moje życie jest pozbawione sensu i moje plany na przyszłość to tylko jeść, pracować i spać. Na niczym mi nie zależy, niczego nie pragnę.
Czy miałem pieniądze czy ich nie miałem to czułem to samo. Czy było na koncie 10k czy 1k nie robiło mi to różnicy. I mimo tego nadmiaru i tak nic nie mam. Innym ludziom daje frajdę kupowanie, remonty i wydawanie pieniędzy, a mi nie. Po prostu są. Chociaż odkąd przez moją dobroć i zaufanie do innych ludzi, skończyłem z kredytem, bo nie miałem na jedzenie to coś we mnie się złamało i straciłem całą dobroć jaką miałem do innych ludzi.
Strach przed drugą taką sytuacją sprawia że staram się trzymać wszystkich na dystans i liczę każdy grosz. W Polsce to w ogóle jest dramat pod tym względem. Co miesiąc kupuję coraz mniej, a pieniędzy wydaję tyle samo.
Bo pracuję, żyję i nie stać mnie na jedzenie? Na podstawowe potrzeby, które nawet niewolnikowi trzeba było załatwić? Muszę zapierdalać, że mieć na miskę ryżu? Kiedyś zapierdalałem, bo trzeba i miałem spokojną głowę. Teraz zapierdalam, nie mogę wziąć wolnego i muszę uważać, żebym miał co jeść?
I mam jeszcze zaciskać pasa? Odmówiłem już sobie prawie wszystkich przyjemności, a zaraz będę myślał czy powinienem siedzieć i to pisać, bo mnie na prąd nie będzie stać?
I to jest rzeczywistość wielu ludzi. Wielu których się nie widzi i nikt widzieć nie chce, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu, a nikt z nich tego nie napisze, bo nie ma siły, czasu i nie widzi w tym sensu.
Ci którzy mogą pisać, tworzą w internecie inną rzeczywistość. Tak jak robi to telewizja.
I obie są przekłamane, a jedna i druga strona wytyka drugą palcami.
#depresja #gorzkiezale #zalesie #przemyslenia
Im dłużej żyję tym bardziej zaczynam rozumieć dlaczego faceci tak dziadzieją i większość ludzi ma wiecznie przygnębione miny, wiecznie narzekają i wiecznie im coś nie pasuje.
Dziadzieje i dostrzegam to. Moje gorsze dni zamieniły się w miesiące, a miesiące zamieniają się w lata i nic nie wskazuje na poprawę. Mam dosyć słuchania ludzi, którzy twierdzą, że wystarczy tylko chcieć i że jesteśmy kowalami własnego losu. Wiele razy to tłumaczyłem w moich wpisach. Nie jesteśmy wolni i jesteśmy jak liść targany na wietrze. Na większość rzeczy nie mamy wpływu i musimy radzić sobie z tym co mamy. Ktoś kto w partii wylosował dwa asy będzie tłumaczył komuś kto wylosował dwójkę i siódemkę, że to wszystko od niego zależy. Wszystko zależy od rozdanych później kart. Z tym że ktoś z dwoma asami ma większe szanse na wygraną, niż ten drugi. Co nie znaczy, że ten drugi nie może wygrać partii. Może. Jednak jest to kwestia farta i umiejętności jakich nabył. Jednak nic mu to nie da jak na stole leżą kolejne dwa asy. Może jedynie ograniczyć straty.
Pełno tutaj ludzi, którzy przegrali na samym starcie i muszą sobie radzić z tym co mają, bo jeśli tego nie zrobią to nic dobrego ich nie czeka.
I pełno takich ludzi i ciężko to zrozumieć zwłaszcza gdy otaczasz się ludźmi sukcesu, albo dziećmi, które nasłuchały się tych pierwszych i powtarzają to co usłyszały, wierzą w to co przeczytały, a potem przeżywają szok, kiedy zostaną rzuceni w świat dorosłych i to takich, których nie widzieli, albo gardzili, bo przecież patrzyło się tylko na tych u góry. Uważało się, że mi się to należy. Gardziło się swoimi rodzicami, którzy tłukli nadgodziny, gardziło się pospólstwem i czuło się lepszym, a potem trzeba było wylądować w tym gronie gdy skończyły się inne możliwości.
Oczywiście ktoś stwierdzi, że wcale tak nie jest. Że on akurat ma dobrą pracę, dobrze zarabia i na wszystko zapracował i się z nim zgodzę. Szkoda tylko, że nikt nie widzi tych, którym się nie udało. Łatwo zwracać uwagę na ludzi, którzy wygrali, a setek przegranych nikt nie chce widzieć.
Ja czuję, że etap w moim życiu, kiedy mogłem coś zmienić minął bezpowrotnie i utknąłem w pułapce, której nie opuszczę. Stałem się niewolnikiem i moje kajdany coraz bardziej ograniczają mi ruchy. Wydostać się stąd mogę tylko dzięki szczęściu. Dostanę zastrzyk kasy, który mnie uwolni od tego i pozwoli spokojnie mnie rozwijać, albo postawić wszystko na jedną kartę i zacząć realizować moje plany. Jednak jeśli mi się nie uda, zniewolę się jeszcze bardziej, a obiektywnie patrząc setki przegranych wcale nie sprawiają, że chcę podejmować takie ryzyko, bo życie w tej formie jakie mam mi nie pasuje, jednak zawsze może być gorzej, a strach przed tym jest wystarczający by tkwić w tym marazmie jakim jestem teraz.
Oglądaliście doktora House?
Cały czas odczuwał ból, związany ze swoją nogą, łykał tabletki i był złośliwy dla ludzi wokół. W jednym odcinku zaczął brać tak silny lek, że już go nie czuł. Jego charakter się zmienił wtedy o 180 stopni. Stał się wesoły, cieszył się życiem i zaczął być milszy dla ludzi wokół.
Czuję się tak samo. Jakbym ciągle czuł ból. Nie ten fizyczny. Psychiczny.
Lata w depresji mnie zniszczyły, cały czas ona jest, mimo że potrafię sobie teraz radzić. Jednak życie nie zmieniło się aż w takim stopniu. Po prostu życie jest mdłe, ale trzeba się oszukiwać, żeby wstać znowu z łóżka i coś robić.
Wiecie czego się wstydzę? Że słuchałem rad randomów z internetu konkretniej z wykopu. Każdy miał dobre pomysły. Wyjedź. Nie idź na studia programistyczne, sam się ucz. Ucz się języka. Zerwij kontakty. 600Zł na jedzenie to za dużo. Do restaraucji codziennie chodzisz? Się nie dziwię jak cię na nic nie stać jak miesięcznie wydajesz 30zł na kebaby. Tak toksyczne i oderwane od rzeczywistości społeczeństwo znalazłem tylko tutaj. Gdzie każdy zarabia minimum 15k, wszyscy wyjechali, rzucają partnera/partnerkę po jednej kłótni, gdzie zrywają kontakty z rodziną, bo ktoś ma inne poglądy. Gdzie każdy jest specem od astronomii, wirusologii, socjologii, a najbardziej to od związków. Każdy drugiego poucza, a jak przychodzą matury, to nagle nikogo z tych znawców nie ma i nie ma kto odpisać, albo wczorajszy ekspert, dzisiaj prosi i loguje się na jakiegoś lewego discorda, żeby dostać nagie fotki jakiejś tiktokerki, jednak z innych śmiać się potrafi.
Wstydzę się tego, że słuchałem tych rad. Jednak mnie zrozumcie. Innych wzorców nie miałem i nikogo, kto by mi pomógł.
Jak byłem odcięty od wszystkich, miałem impuls i nie mogłem nawet na telefon zaufania się dodzwonić to gdy dodałem wpis z prośbą o pomoc to dostałem 2 komentarze i jedną wiadomość, żebym się zabił i dał wszystkim spokój…
Ból. Czuję ciągle ból. Łagodniejszy, mocniejszy, jakoś sobie z nim radzę, jednak wpadam znowu w apatię i wszystko mi jedno. Cokolwiek mam zrobić sprawia mi olbrzymi wysiłek i zaczyna mnie to denerwować. Bo znowu pracuję cały tydzień, a jeden dzień wolny jaki mi wypadnie to albo mam zaplanowany, albo nie potrafię się nim cieszyć bo na nic nie mam siły. Nie mam siły ruszyć cokolwiek. Mam w końcu wolne to tylko uświadamiam sobie jak moje życie jest pozbawione sensu i moje plany na przyszłość to tylko jeść, pracować i spać. Na niczym mi nie zależy, niczego nie pragnę.
Czy miałem pieniądze czy ich nie miałem to czułem to samo. Czy było na koncie 10k czy 1k nie robiło mi to różnicy. I mimo tego nadmiaru i tak nic nie mam. Innym ludziom daje frajdę kupowanie, remonty i wydawanie pieniędzy, a mi nie. Po prostu są. Chociaż odkąd przez moją dobroć i zaufanie do innych ludzi, skończyłem z kredytem, bo nie miałem na jedzenie to coś we mnie się złamało i straciłem całą dobroć jaką miałem do innych ludzi.
Strach przed drugą taką sytuacją sprawia że staram się trzymać wszystkich na dystans i liczę każdy grosz. W Polsce to w ogóle jest dramat pod tym względem. Co miesiąc kupuję coraz mniej, a pieniędzy wydaję tyle samo.
Bo pracuję, żyję i nie stać mnie na jedzenie? Na podstawowe potrzeby, które nawet niewolnikowi trzeba było załatwić? Muszę zapierdalać, że mieć na miskę ryżu? Kiedyś zapierdalałem, bo trzeba i miałem spokojną głowę. Teraz zapierdalam, nie mogę wziąć wolnego i muszę uważać, żebym miał co jeść?
I mam jeszcze zaciskać pasa? Odmówiłem już sobie prawie wszystkich przyjemności, a zaraz będę myślał czy powinienem siedzieć i to pisać, bo mnie na prąd nie będzie stać?
I to jest rzeczywistość wielu ludzi. Wielu których się nie widzi i nikt widzieć nie chce, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu, a nikt z nich tego nie napisze, bo nie ma siły, czasu i nie widzi w tym sensu.
Ci którzy mogą pisać, tworzą w internecie inną rzeczywistość. Tak jak robi to telewizja.
I obie są przekłamane, a jedna i druga strona wytyka drugą palcami.
#depresja #gorzkiezale #zalesie #przemyslenia
Kruszec
1
Konto usunięte1
Wokulski
0
pichtovvy
1
Wokulski
0
Ja oczekuję nicości i pustki. Żeby moje myśli, uczucia zostały w końcu mi zabrane, abym stracił ten balast. Boję się nieśmiertelności, a życie pozagrobowe jest tą wiecznością.
Konto usunięteWpis został usunięty przez autora
Wokulski
0
Konto usunięteWpis został usunięty przez autora
Woland1
5
Mnie zawsze rozwala ta gównoprawda: "co cię nie zabije to cię wzmocni". No nie ma większej głupoty powtarzanej w każdej kryzysowej sytuacji. Faktycznie, może nie zabije ale zostawi ci takie blizny na duszy, że do końca życia będziesz miał ataki paniki gdy sobie przypomnisz.
Powiem Ci tylko, że współczuję i życzę abyś się z tego wydostał.
Wokulski
1
Wystarczy chcieć.
To ja użalam się nad sobą i nic nie robię. Robiłem dużo, ale szlag mnie trafia, kiedy znowu mi się nie udaje i ląduje w punkcie wyjścia, a ktoś kto nigdy wysiłku nie podjął jest i tak na lepszej pozycji i uważa, że może mówić innym jak powinni żyć.
Dziękuję i również życzę dużo dobrego.