#smiecizglowy epizod 47

Opowiem wam o mojej pierwszej w życiu książce, którą przeczytałem i jakie oburzenie wywołało to u mojej rodzicielki.

Moje relacje z matką, są dosyć ciężkie i w ogólnym rozrachunku ciężko mi się z nią dogadać i nie mogę z nią przebywać za długo w jednym pomieszczeniu. Powodów tego stanu rzeczy jest masa. Najwięcej jednak składa się na to pierdół, które może nie wydają się jakoś istotne to jednak gdy doda się wszystko do siebie to wyjdzie z tego komedio-dramat, który przeżywałem przez większość mojego życia.

No bo jak można zakwalifikować zmuszenie do chodzenia do kościoła co niedzielę, gdy samemu się siedziało w domu? Co miało na celu oglądanie pogrzebu Jana Pawła II w telewizji mając kilka lat? Co miało na celu trzymanie mnie zamkniętego przy biurku, aż będę miał czerwony pasek na świadectwie? Co miało na celu zamknięcie małego dzieciaka, bo nie umiał zawiązać butów? Co miało na celu, mówienie, że zamknie się mnie jak krowę w szopie i będę trzymany na łańcuchu? Mówienie, że mnie się odda? Straszenie? Ciągłe porównywanie do innych dzieci. Etc. Etc.

Pierdoły, za które ktoś inny by powiedział, żeby wziąć się w garść. Jednak częstotliwość tych pierdół była przeogromna. Mogłem dostać zjeby za odłożenie mleka nie na swoje miejsce w lodówce, a największym hitem, było wytknięcie mojej przegrywowej natury i twarz mojej mamy zalana łzami, bo jej koleżanki to mają już wnuki, a ona nie.

Moja mama była fanatyczną przeciwniczką gier, technologii oraz bajek dla dzieci. Dobrze przewidywała, że nadejdzie czas, iż rodzice będą swoim pociechom włączać tableta, telefon i puszczać inne frizy. Chociaż za moich czasów koledzy grali w cs-a, tibię i gta. W telewizji mówili, że gry powodują przemoc, więc trzeba było to ograniczać jak to tylko możliwe. Moja matka do dziś pluje sobie w brodę, bo kupiła mi z ojcem pegasusa i zagrywałem się w mario. Do dziś tego żałuje, bo to przez to stałem się przegrywem piwniczakiem bez zdolności społecznych, więc skutecznie ograniczała mi dostęp do gier. Limity, szlabany za byle co etc. W każdym razie nie miałem o czym rozmawiać z moimi kolegami w szkole. Bo ja w tym czasie siedziałem zamknięty w pokoju i patrzyłem tępo na książki.

Otóż to! Żeby mama nie dawać mi grać, oglądać bajek, albo musieć się mną zajmować, znalazła idealny sposób, żeby spełnić się jako matka, a dodatkowo żebym nie był narażony na zły wpływ technologii, ogłupiających gier i bajek, więc kazała mi się uczyć, a co jakiś czas przepytywała z tego. Trzeba było umieć 100% jeśli chociaż na jedno pytanie odpowiedziałem źle. To mama się uśmiechała. Mówiła, że muszę jeszcze się pouczyć. Oczywiście nie mogę przyjść za 5, 10 czy 15 minut, bo nie będę umiał na pewno. Mam przyjść za godzinę minimum i nie wolno mi się oddalać od biurka w ogóle.

I cyk pora na M jak Miłość

Ciekaw jestem czy mogę być jej wdzięczny za tę szczodrość i miłość jaką mnie darzyła i nie pozwoliła mi na ogłupiający wpływ telewizji i gier komputerowych sama mając wypaczony mózg telenowelami, a mi każąc się uczyć takich głupot, że nawet teraz nie potrafię znaleźć przykładów. Po prostu miałem zamknąć mordę, siedzieć w pokoju i się uczyć.

I tak pewnej soboty dbając o moje dobro i przyszłość, wiedząc, że czeka mnie sprawdzian z angielskiego, zamknęła mnie w pokoju przy biurku i kazała się uczyć do egzaminu. Mam jej nie wołać, póki się nie nauczę, bo wpierdol. Nie odejdę, póki nie będę umiał wszystkiego, a jak skończę to mam jeszcze 5 przedmiotów do nauki, więc weekend miałem już zaplanowany.

Znając podstawy matematyki, lepiej niż ona, wiedziałem, że nie ma sensu uczenie się. Nie zdążę, a i tak nie czeka mnie za to żadna nagroda, bo dostałem karę za 3 z matematyki, a to oznaczało, że nawet nie pogram wyznaczonej godziny w weekendy i mogę tylko tępo oczekiwać końca weekendu. Na dwór nie wyjdę (na dobrą sprawę, ja się zastanawiam co wtedy robiłem gdy nie musiałem się uczyć, a miałem i tak kary, które były mierzone w miesiącach i sobie przypomniałem: https://lurker.land/post/51jjrGDOl).

W takich warunkach nie miałem nic do roboty. Nie mogłem odejść od stołu, bo mama cały czas kontrolowała i przedłużała mi wtedy karę, więc musiałem siedzieć i przewracać od czasu do czasu kartki w podręczniku, bo mama też kontrolowała czy za długo na jednej stronie nie jestem…

Skąd ten upór u mnie? Nie wiem, ale pomyślcie sobie, mając lat 8-15 ile wy byście wytrzymali bezsensownej nauki i ciągłych obowiązków, pozbawieni wszelkich rozrywek za wszelką głupotę? To był jedyny sposób na bunt, za każdy inny dostawałem wpierdol i kary, a któregoś razu rodzice przesadzili i skończyłem wtedy z depresją.

Jakimś cudem nawinęła mi się wtedy Książka: ,,Przygody Tomka Sawyera”. Wypożyczyłem ją ze szkolnej biblioteki. Nie była to lektura szkolna wtedy, a poprosiłem wtedy jakąś dziewczynę, by mi coś poleciła. Jak potem ogarnąłem, zrobiła to na odwal się. Niby była oczytana i dostała nagrodę za przeczytane książki, ale tak naprawdę po prostu je wypożyczała i odnosiła po tygodniu, a statystyki się zgadzały. Jednak trafiło się jak ślepej kurze ziarno i miałem co czytać.

Zacząłem spokojnie i nim się obejrzałem, zaczęło to lecieć, a zimowe sobotnie popołudnie zaczęło mi lecieć bardzo szybko. Od czasu do czasu mama wpadała zobaczyć czy się uczę, jednak mi nie przeszkadzała, widząc moje zaangażowanie, jednak nie widziała, co czytam. Zorientowała się po trzech godzinach, kiedy byłem tak przejęty książką, że nie usłyszałem jak wchodzi. Podeszła do mnie i w pierwszej chwili się uśmiechnęła.

Pamiętam do dziś ten uśmiech. Taki dumny, widać było na jej twarzy radość, a zaraz potem mina jej zrzedła, zrobiła się czerwona i zabrała mi książkę, coś tam na mnie krzycząc, a ja zostałem wyrwany z tego wspaniałego i wciągającego świata z powrotem do tego pokoju, szarych ścian i otwartego podręcznika od angielskiego. Wyciągnęła mnie wtedy za ucho, zaczęła się drzeć i wyszła z książką, a ja dalej patrzyłem tępo w podręcznik, rozmyślając nad tym, co się wydarzy.

Ogólnie to czułem się wtedy źle. Jakbym zrobił coś niewyobrażalnie podłego i złośliwego. Jakbym kogoś zabił. Takie poczucie winy zostało we mnie wzbudzone i czułem się podle. Jakbym zdradził swoich rodziców, zawiódł na całej linii. Nie miałem takich wyrzutów patrząc tępo i nie robiąc nic jak robiąc cokolwiek. Bo chociaż nie wypełniałem swoich obowiązków to przy okazji nie miałem żadnych przyjemności. Jak na moje dziecięce oko to była sytuacja najbardziej fair. Jednak miałem wyrzuty, że mogłem dobrze spędzić czas, zamiast nie robić nic. Ciężkie to było dla mnie, jednak nie najgorsze przeżycie w domu.

Nie pamiętam przebiegu reszty tego dnia. W ogóle. Pamiętam natomiast, że następnego dnia zapytałem mamy gdzie jest ta książka. Oddała mi ją komentując to jakoś niemiło, a ja doczytałem ostatnie 50 stron i wszystko już wiedziałem. Od tamtej pory regularnie wypożyczałem książki, a mama bardziej się przyglądała czy aby na pewno się uczę czy jednak nie czytam książki, która nie jest w kanonie lektur szkolnych zapowiedzianych na dany rok.

I cyk pora na M jak Miłość.
#zalesie #gorzkiezale #depresja #przegryw

13

@Wokulski, też mam takich starych i powiem ci,że to bardzo źle.Bo jak to mówię,zrobili z nas inwalidów społecznych,a potem właśnie porównują się do sąsiada,ten to wyjechał z kraju,ten to synów ma,ten to dom zbudował itp.
@prawdabezfalszu, Moi rodzice mi gwarantowali, że kiedyś im za to podziękuję. Nadal nie wiem kiedy nadejdzie ten moment i ciężko będzie jak z ojcem już nie rozmawiam
Te porównania były tragiczne, zawsze miałem wrażenie, że to ze mną jest problem, że to ja jestem najgorszy etc. i rzutowało to potem na większość mojego dorosłego życia. Teraz jestem zupełnie innym człowiekiem, ale nada ta rzeczywistość i świadomość tego jak moje życie wyglądało dołuje.

Tragarze własnego losu, a nie kowale.
@Wokulski, OPie, z jednej strony szacunek, że wytrzymałeś a z drugiej strony zdziwienie, że Ci się chciało to znosić zamiast po prostu wyjść z domu zatrzaskując za sobą drzwi... ja tak zrobiłem jak byłem w liceum, bo już miałem dość. Fartem trafiłem na mega spoko ludzi, którzy mi wtedy pomogli, chociaż kilka lat później "dostałem rachunek" w postaci zdrady i zapłaciłem za to cenę przyjaźni... no nic, widocznie tak musiało być. Gdyby nie to wszystko nie byłbym teraz tu gdzie jestem a w sumie źle nie jest, czego życzę również Tobie! Jak już jest tak chujowo, że gorzej być nie może to może być tylko lepiej!
@Sleeve, To wszystko działo się przed szkołą średnią. Ja nie miałem gdzie iść, dokąd uciec, ani co zrobić. Potem poszedłem do technikum i kontakt mieliśmy minimalny jak zamieszkałem w internacie i poszedłem do klasy sportowej.
Tylko, że potem musiałem tam wrócić. Ojca już nie było, ale znerwicowana matka została.
@Wokulski, ja też nie miałem dokąd iść, walizka, na szybko co było pod ręką do walizki i tyle mnie matka widziała. Polecam też wygarnąć co Ci leży na wątrobie bezpośrednio a jak nie jesteś w stanie z siebie wydusić, to napisz tak jak nam piszesz i zostaw do poczytania. Zaszkodzić nie zaszkodzi a może zmieni trochę punkt widzenia matki na Twoją osobę a Ty sobie zrzucisz trochę z głowy i serca. Ja jak zacząłem mówić wszystkim szczerze co myślę, to pozbyłem się toksycznych ludzi z otoczenia. Mam w końcu święty spokój, zostali tylko Ci normalni lub Ci co zrozumieli i zmienili swoje podejście. Polecam, życie jest za krótkie żeby tracisz czas na toksyczne układy.
@Sleeve, i gdzie poszedłeś?

Ja byłem na zapyziałej wsi. Nie znając nikogo i nie mając dokąd pójść. Miasto 20 km dalej. Jedyne o czym mogłem myśleć w takiej sytuacji to samobójstwo.

Mama poszła na terapię, a z ojcem już nie rozmawiam. Matka zachowuje się zupełnie inaczej, a mój brat to w ogóle zupełnie inne dziecko już wygarnąłem. To nie zmienia faktu że długo rozmawiać i siedzieć nie możemy razem.
@Wokulski, no ja pierwsze co to zadzwoniłem do starego (bo już byli po rozwodzie), że uciekłem z domu bo mnie krew zalewa i dłużej nie będę siedział w tym pierdolniku i usłyszałem w słuchawce "yhym, yhym, dobra zdzwonimy się później"
Miałem o tyle prościej, że mieszkałem w pobliżu osiedla na którym się wychowywałem, wszyscy (tzw. starszyzna + małolaty) zawsze zbierali się na boisku obok szkoły i tam mijały każdemu popołudnia, wieczory i niejednokrotnie noce. Postawiłem walizkę, posiedziałem na ławce, pograłem z chłopakami w kosza, wieczorem zlazło się całe towarzystwo, gadka szmatka co to za walizka i ogólnie o sytuacji. Jeden ze słuchaczy, którzy tam byli a znałem go bardziej na zasadzie cześć - cześć jak posłuchał historii to rzucił hasło, że on mieszka sam z psem, bo matka mu zmarła rok czy dwa wcześniej i jak chce to ma wolny pokój i może mnie tydzień czy dwa ugościć... mieszkałem ostatecznie ponad rok. Czysty przypadek.
@Sleeve, zupełnie inna historia u ciebie
Ja przez większość życia nie miałem nikogo, ani żadnych znajomych. Nawet gdybym miał takie osiedle to koledzy by mi kazali wypierdalać, a jakbym walizki nie pilnował to by mi rzeczy poniszczyli.

Na tagu jest więcej moich historii. Są gorsze niż to.
największym hitem, było wytknięcie mojej przegrywowej natury i twarz mojej mamy zalana łzami, bo jej koleżanki to mają już wnuki, a ona nie.
@Wokulski, gdybyśmy tylko wiedzieli czyja to jest wina... Brak mi słów za każdym razem kiedy czytam Twoje wspomnienia.
@kafar, Przecież napisałem: Gry komputerowe oraz głupie bajki na Cartoon Network gdyby tylko moja matka bardziej mnie ograniczała i bardziej wymuszała na mnie naukę to by wszystko było dobrze.

Do dziś mi potrafi to wytknąć i zawsze się to kończy awanturą.
Miałem dwa lata przerwy w graniu, bo czułem się z tym źle, że w ogóle mi to sprawia przyjemność aż mi dziewczyna pomogła się tego pozbyć i teraz sobie regularnie spędzam tak wolny czas i nikt nie ma do mnie o to pretensji.

A jeszcze niedawno czułem się winny, bo zamiast czytać, albo robić coś pożytecznego to expiłem w tibi i zauważyłem też, że miałem coś takiego, że wolałem nie robić nic. Wylądowałem na chorobowym? Skoro nie mogę pracować i wypełniać obowiązków to będę leżał i nic nie robił, mimo że już czułem się lepiej.

Skończyłem bez pracy? Przeglądałem tylko oferty, przeglądałem CV, a jak i tak nic nie mogłem z tym zrobić to się uczyłem jakichś pierdół byle nie rozrywka bo na to nie zasłużyłem.

Uświadomiłem sobie to jakiś czas temu i skąd się to wzięło.

Dziś mam wolne i cały dzień gram, piszę i śpię.

Wpis został usunięty przez moderatora

@Sol_Ziemi, Dzięki. Nikt mi nie współczuł przez większość życia
Nauczyciele olewali, dzieciaki się śmiały, że miałem takich rodziców. Rodzina dalsza nie trawiła, a w pracach byłem odludkiem. Dziś jest lepiej i udaje mi się funkcjonować, chociaż mam problemy przez które nie mogę ruszyć dalej.