Bunt Strassera i przyszłość NSDAP wisząca na włosku
Po odrzuceniu w 1932 roku przez Hitlera urzędu wicekanclerza, głos sprzeciwu zaczął podnosić Gregor Strasser. Jego zdaniem należało wejść do rządu von Schleichera, w przeciwnym bowiem wypadku partię nazistowską czeka popadnięcie w niebyt. Generał von Schleicher wysłał do nazistów nowego pośrednika, podpułkownika Eugena Otta. Dziennikarze oczekiwali w napięciu nowych wydarzeń. Hitler obstawiał jednak twardo przy swoich warunkach. "idźmy z nim! - zanotował Goebbels - bo tylko wtedy zatriumfujemy". 2 grudnia Hindenburg mianował von Schleichera kanclerzem. Pragnąc zneutralizować nazistów, von Schleicher uczynił obiektem swoich awansów Gregora Strassera. Zrezygnował, jak się wydawało, ze zjednania sobie Hitlera. Goebbels dowiedział się o ich spotkaniu, w niedzielę 4 grudnia, na których von Schleicher zaoferował Strasserowi wicekanclerstwo, oraz wspomniał, że inni renegaci z NSDAP mogliby również liczyć na stanowiska ministerialne.
Niebawem zapowiedziano posiedzenie nowego Reichstagu. Gdy Hitler ostrzegł w ostrych słowach nazistowskich posłów przed jakimikolwiek kompromisami, Goebbels zauważył, że oblicze Strassera stężało. Dwa dni później, gdy do Fuhrera dotarły bardziej konkretne pogłoski o zdradzie Strassera, wezwał go na dywanik. Po rozmowie Strasser chwycił kapelusz i wyszedł; jak się okazało, w wyniku tego kroku rozstał się na dobre z polityką, a 19 miesięcy później również i z własnym życiem. "Oto wychodzi zdrajca!" - zakrzyknął Streicher. Goebbels biegał od grupki do grupki nazistowskich posłów, informując ich o dalszych szczegółach zdrady Strassera.
8 grudnia w południe przebywającemu w Kaiserhof Hitlerowi doręczono list zawierający rezygnację Strassera ze wszystkich najwyższych stanowisk partyjnych, z powodu, jak napisał, odmowy ubicia interesu z nowym kanclerzem. Jednocześnie Strasser zaprosił na spotkanie wszystkich znaczniejszych gauleiterów, których Fuhrer mianował dopiero co Landesinspekteuren - z wyjątkiem Goebbelsa. Od sierpnia, oświadczył im, Hitler nie podejmuje żadnych rozsądnych działań, poprzestając na nudnych i monotonnych żądaniach mianowania go kanclerzem. "Powinien pojąć, że na dłuższą metę nie ma żadnych szans na objęcie urzędu kanclerza". On, Strasser, nie chce być świadkiem końca partii. Nie chce mieć również nic wspólnego z intryganckim "dworem" Hitlera. "Nie życzę sobie stać w jednym szeregu z Goeringiem, Goebbelsem, Rohmem i całą resztą. (Po latach Hans Frank napisał, że Strasser nazwał Goeringa brutalnym egoistą, którego nie obchodzą Niemcy, Goebbelsa "kulawym diabłem", Rohma zaś "świnią"). Jeden z gauleiterów wspominał "Gdy uczestnicy spotkania ochłonęli z konsternacji i przerażenia, opuścili pokój w oszołomieniu - niczym dzieci, które dowiedziały się, że straciły ojca".
Goebbels zastał po południu Hitlera przy lekturze pierwszego wydania "Taglicher Rundschau". Nagłówki dziennika krzyczały o postępku Strassera. "Jeśli partia się rozpadnie - oświadczył fuhrer Goebbelsowi - za trzy minuty palnę sobie w łeb!". Poranne antynazistowskie gazety wychwalały Strassera. Tego samego dnia po posiedzeniu Reichstagu (który odłożył obrady do połowy stycznia 1933 roku) Hitler w swoich apartamentach w Keiserhof wygłosił przemówienie do wszystkich gauleiterów. Mowa ta, istne arcydzieło tragizmu, prawdopodobnie uratowała partię przed popadnięciem w polityczny niebyt. Gdyby, wywodził Hitler, opuścili go teraz gauleiterzy, dzieło jego życia utraciłoby wszelki sens. "Żyję tylko dla naszego ruchu i dla wyznaczonej mi misji" - oświadczył, spoglądając ukosem na niewielkich rozmiarów popiersie Geli (siostrzenica Fuhrera) stojące na kominku. Całe przemówienie "tchnęło cudownym realizmem", nadto, jak zauważył Goebbels, "było zabójcze dla Strassera. Gdy Fuhrer skończył, otrzymał od słuchaczy spontaniczną owację. Wszyscy podali mu rękę. Strasser jest już skończony".
Hitler absolutnie panował nad sytuacją, a Strasser okazał się jedynie uczniem czarnoksięznika. Po dwóch miesiącach wypadki dowiodły słuszności strategii Hitlera, co każdego funkcjonariusza partii skłoniło do zdwojenia lojalności wobec wodza. Sam Hitler nie chciał zrywać nieodwołalnie ze Strasserem, toteż jego biuro prasowe wydało komunikat głoszący, że wyjechał on tylko na trzytygodniowy urlop.
#jfe #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu
Po odrzuceniu w 1932 roku przez Hitlera urzędu wicekanclerza, głos sprzeciwu zaczął podnosić Gregor Strasser. Jego zdaniem należało wejść do rządu von Schleichera, w przeciwnym bowiem wypadku partię nazistowską czeka popadnięcie w niebyt. Generał von Schleicher wysłał do nazistów nowego pośrednika, podpułkownika Eugena Otta. Dziennikarze oczekiwali w napięciu nowych wydarzeń. Hitler obstawiał jednak twardo przy swoich warunkach. "idźmy z nim! - zanotował Goebbels - bo tylko wtedy zatriumfujemy". 2 grudnia Hindenburg mianował von Schleichera kanclerzem. Pragnąc zneutralizować nazistów, von Schleicher uczynił obiektem swoich awansów Gregora Strassera. Zrezygnował, jak się wydawało, ze zjednania sobie Hitlera. Goebbels dowiedział się o ich spotkaniu, w niedzielę 4 grudnia, na których von Schleicher zaoferował Strasserowi wicekanclerstwo, oraz wspomniał, że inni renegaci z NSDAP mogliby również liczyć na stanowiska ministerialne.
Niebawem zapowiedziano posiedzenie nowego Reichstagu. Gdy Hitler ostrzegł w ostrych słowach nazistowskich posłów przed jakimikolwiek kompromisami, Goebbels zauważył, że oblicze Strassera stężało. Dwa dni później, gdy do Fuhrera dotarły bardziej konkretne pogłoski o zdradzie Strassera, wezwał go na dywanik. Po rozmowie Strasser chwycił kapelusz i wyszedł; jak się okazało, w wyniku tego kroku rozstał się na dobre z polityką, a 19 miesięcy później również i z własnym życiem. "Oto wychodzi zdrajca!" - zakrzyknął Streicher. Goebbels biegał od grupki do grupki nazistowskich posłów, informując ich o dalszych szczegółach zdrady Strassera.
8 grudnia w południe przebywającemu w Kaiserhof Hitlerowi doręczono list zawierający rezygnację Strassera ze wszystkich najwyższych stanowisk partyjnych, z powodu, jak napisał, odmowy ubicia interesu z nowym kanclerzem. Jednocześnie Strasser zaprosił na spotkanie wszystkich znaczniejszych gauleiterów, których Fuhrer mianował dopiero co Landesinspekteuren - z wyjątkiem Goebbelsa. Od sierpnia, oświadczył im, Hitler nie podejmuje żadnych rozsądnych działań, poprzestając na nudnych i monotonnych żądaniach mianowania go kanclerzem. "Powinien pojąć, że na dłuższą metę nie ma żadnych szans na objęcie urzędu kanclerza". On, Strasser, nie chce być świadkiem końca partii. Nie chce mieć również nic wspólnego z intryganckim "dworem" Hitlera. "Nie życzę sobie stać w jednym szeregu z Goeringiem, Goebbelsem, Rohmem i całą resztą. (Po latach Hans Frank napisał, że Strasser nazwał Goeringa brutalnym egoistą, którego nie obchodzą Niemcy, Goebbelsa "kulawym diabłem", Rohma zaś "świnią"). Jeden z gauleiterów wspominał "Gdy uczestnicy spotkania ochłonęli z konsternacji i przerażenia, opuścili pokój w oszołomieniu - niczym dzieci, które dowiedziały się, że straciły ojca".
Goebbels zastał po południu Hitlera przy lekturze pierwszego wydania "Taglicher Rundschau". Nagłówki dziennika krzyczały o postępku Strassera. "Jeśli partia się rozpadnie - oświadczył fuhrer Goebbelsowi - za trzy minuty palnę sobie w łeb!". Poranne antynazistowskie gazety wychwalały Strassera. Tego samego dnia po posiedzeniu Reichstagu (który odłożył obrady do połowy stycznia 1933 roku) Hitler w swoich apartamentach w Keiserhof wygłosił przemówienie do wszystkich gauleiterów. Mowa ta, istne arcydzieło tragizmu, prawdopodobnie uratowała partię przed popadnięciem w polityczny niebyt. Gdyby, wywodził Hitler, opuścili go teraz gauleiterzy, dzieło jego życia utraciłoby wszelki sens. "Żyję tylko dla naszego ruchu i dla wyznaczonej mi misji" - oświadczył, spoglądając ukosem na niewielkich rozmiarów popiersie Geli (siostrzenica Fuhrera) stojące na kominku. Całe przemówienie "tchnęło cudownym realizmem", nadto, jak zauważył Goebbels, "było zabójcze dla Strassera. Gdy Fuhrer skończył, otrzymał od słuchaczy spontaniczną owację. Wszyscy podali mu rękę. Strasser jest już skończony".
Hitler absolutnie panował nad sytuacją, a Strasser okazał się jedynie uczniem czarnoksięznika. Po dwóch miesiącach wypadki dowiodły słuszności strategii Hitlera, co każdego funkcjonariusza partii skłoniło do zdwojenia lojalności wobec wodza. Sam Hitler nie chciał zrywać nieodwołalnie ze Strasserem, toteż jego biuro prasowe wydało komunikat głoszący, że wyjechał on tylko na trzytygodniowy urlop.
#jfe #ciekawostkihistoryczne #gruparatowaniapoziomu
Brak komentarzy. Napisz pierwszy