Kryształowa noc i kłopoty Goebbelsa (Długie, ale ciekawe)
Z ulicy docierało coraz więcej doniesień o masowych demonstracjach antyżydowskich, tym razem w Kassel i Dessau, o podpaleniu synagogi połączonej z demolowaniem żydowskich sklepów. Z późnych godzinach popołudniowych Goebbels dowiedział się o śmierci Ernsta von Ratha. "Dość tego" - poinformował swoich przełożonych. O 17 wiadomość o zgonie ofiary zamachu podała rządowa agencja prasowa.
Tuż po rozpoczęciu przyjęcia NSDAP Goebbels i Hitler dowiedzieli się, że policja interweniowała przeciwko uczestnikom antyżydowskiej demonstracji w Monachium. Hitler zauważył, że służby, biorąc pod uwagę okoliczności, nie powinny działać zbyt ostro. Goebbels był przeciwnego zdania, podejmując decyzję o nieprzerywaniu pikiet oraz wycofaniu policji. "Niech żydzi poczują wreszcie gniew ludu" - zanotował.
Wieczorem, gdy Hitler opuścił już salę, gauleiter Rudolf Jordan poinformował Goebbelsa o szerokiej fali aktów przemocy przeciw żydom w Magedburgu. Według Martina Bormanna Goebbels wydawał się zaskoczony takim obrotem wydarzeń, najwyraźniej wymykających się spod kontroli; ucierpiał bowiem na tym pieczołowicie pielęgnowany przez propagandę wizerunek niemieckiego ładu i porządku. Następnie pokuśtykał ku podium i obwieścił zebranym dyplomatom o śmierci von Ratha oraz antyżydowskich ekscesach; te ostatnie nazwał wyrazem "spontanicznego" gniewu społecznego.
Według relacji brytyjskiego konsulatu dodał również, że napaści na żydów są usprawiedliwione a SA wolno postępować z żydami tak, jak uzna za stosowne, zabronione jest jedynie rabunek i grabież. Po wydaniu odpowiednich instrukcji i wygłoszeniu przemówienia, Goebbelsa spotkała burza braw. Wątpliwości dopadły natomiast jednego z departamentu w ministerstwie, Karla Hedericha, który zauważył, że wystąpienie Goebbelsa stało w sprzeczności z niedawną wypowiedzią Hitlera.
Nadeszła północ. Goebbels uczestniczył w imponującej ceremonii zaprzysiężenia SS w Feldherrnhalle. Hitler, po wygłoszeniu przemówienia do nowo promowanych oficerów formacji, wrócił do swojego apartamentu w mieście. Goebbels natomiast w drodze do hotelu zauważył na niebie czerwoną łunę. Czym prędzej pośpieszył do siedziby naczelnych władz, jednak nikt nie wiedział co się dzieje. Poinstruował gauleiterów, aby skierowano do pożaru wozy strażackie. Ponieważ z zewnątrz napływały sprzeczne rozkazy, w całym kraju zapanował chaos. O 3.30 dowódca SA w Marburgu nakazał swoim podwładnym podpalenie miejscowej synagogi. Zniszczono również te w Darmstadt, mimo zakazu wydanego przez Herberta Lusta, gruppenfiihrera SA w Mannheim. Ten sam los spotkał synagogi w Bayreuth, Bambegrgu i Reutligen.
Bez dwóch zdań to właśnie Goebbels ponosi pełną odpowiedzialność za wydarzenia tamtej nocy. Sąd Najwyższy NSDAP, na czele z Walterem Buchem, stwierdził, że Goebbels wydał "ustne polecenia", które zostały "zrozumiane przez wszystkich obecnych na uroczystości funkcjonariuszy partyjnych w ten sposób, że Partia nie powinna ujawniać się jako inicjator zajść, lecz faktycznie miała przejąć ich organizację, oraz kierować przebiegiem."
Pogrom trwał w najlepsze a władze straciły kontrolę nad wydarzeniami. Zaledwie 3 z 88 SA-Gruppen otrzymało wyraźne polecenia dotyczące organizowania wystąpień antyżydowskich. Z całej Rzeszy zaczęły napływać doniesienia: płonie 50, potem 75 synagog. Rankiem okazało się, że z dymem poszło 191 z 400 synagog w Niemczech, a w 8000 ze 100 000 żydowskich sklepów rozbito wystawy. Zginęło również 36 żydów.
Himmler o poczynaniach Goebbelsa dowiedział się dopiero, gdy zapłonęła synagoga opodal monachijskiego hotelu "Cztery pory roku". Poinstruowany przez Himmlera Heydrich przekazał dowódcom policji polecenie przywrócenia ładu i porządku, oraz zapewnienie żydom ochrony, tak samo jak ich mieniu. Fuhrer o wszystkim został poinformowany przez kierownika hotelu, gdy odpoczywał w swoim mieszkaniu przy Prinz-Regenten-Platz. Wezwał do siebie przywódcę policji, Friedricha von Ebersteina, po czym zatelefonował do Goebbelsa i wpadł w furię wykrzykując, że ten, swoimi działaniami, zadał ogromny cios w zagraniczną reputację Niemców. Nastepnie wysłał swoich adiutantów na ulicę, aby ci zapobiegli grabieżom.
Goebbels spędził resztę nocy na "telefonowaniu". O 3 w nocy również Rudolf Hess zaczął w swoim sztabie wysyłać depesze, skierowane do gauleiterów w całych Niemczech, o zatrzymaniu rozpoczętego szaleństwa. W tym czasie jednak 20 tysięcy żydów zapędzano już na cieżarówki i odwożono do obozów w Dachau, Buchenwaldzie i Oranienburgu. Rankiem na Goebbelsa czekał stos doniesień z całego kraju. Był poruszony zarówno rozmiarami pogromu, jak i reakcją zagranicznej opinii publicznej. Pojechał do Hitlera na naradę co z tym wszystkim począć. Goebbels o 10 rano wystąpił przed mikrofonami Deutschland Sender wzywając do przywrócenia ładu i porządku. Dodał, że oburzenie po zamordowaniu von Ratha jest usprawiedliwione, ale kwestię żydowską można rozwiązać jedynie dozwolonymi prawnie środkami.
Tego samego wieczoru Fuhrer przyjął w swoim gmachu 400 czołowych niemieckich dziennikarzy, po czym wygłosił do nich przemówienie. Nie wspomniał ani słowem o pogromach, a słuchający przez radio całej konferencji Goebbels postanowił udać się do Berlina. Coraz bardziej zaniepokojony rosnącym w świecie oburzeniem, następnego dnia o 14.30 zaprosił do ministerstwa 150 zagranicznych dziennikarzy. Cała konferencja prasowa przebiegała w lodowatej atmosferze a sam Goebbels, według obserwatorów, posiadał bladą, ziemistą twarz.
Z wrogim nastawieniem spotkał się również we władzach partii. Rosenberg oszacował z grubsza koszt zamieszek na dwuletnie wpływy na fundusz Pomocy Zimowej. Hess zaznaczył, że Goebbels jest jedynym odpowiedzialnym za całą aferę, oraz polecił Gestapo i aparatowi sądowemu NSDAP przeprowadzenie śledztwa w sprawie wywołania zajść i przekazanie winnych prokuraturze cywilnej. Himmler z kolei grzmiał na wieść, że Goebbels wydawał rozkazy niepodlegającej mu policji, a całą akcję nazwał efektem żądzy władzy oraz głupoty samego Goebbelsa.
Prawdziwe koszty zniszczeń znacznie przewyższały szacunkowe rachuby Rosenberga. Okazało się bowiem, że za bezmyślne akty wandalizmu odszkodowania musiały wypłacać niemieckie towarzystwa ubezpieczeniowe, ponieważ zniszczone budynki należały do Niemców, byli oni również faktycznymi właścicielami zagrabionych towarów, przekazanych żydom jedynie do sprzedaży komisowej. Oliwy do ognia dolał na koniec Goering, odgrażając się, że zamierza wpłynąć na Hitlera, aby ten zdymisjonował Goebbelsa. Nad ministrem propagandy zawisły czarne chmury….
#ciekawostki #historia #gruparatowaniapoziomu
Z ulicy docierało coraz więcej doniesień o masowych demonstracjach antyżydowskich, tym razem w Kassel i Dessau, o podpaleniu synagogi połączonej z demolowaniem żydowskich sklepów. Z późnych godzinach popołudniowych Goebbels dowiedział się o śmierci Ernsta von Ratha. "Dość tego" - poinformował swoich przełożonych. O 17 wiadomość o zgonie ofiary zamachu podała rządowa agencja prasowa.
Tuż po rozpoczęciu przyjęcia NSDAP Goebbels i Hitler dowiedzieli się, że policja interweniowała przeciwko uczestnikom antyżydowskiej demonstracji w Monachium. Hitler zauważył, że służby, biorąc pod uwagę okoliczności, nie powinny działać zbyt ostro. Goebbels był przeciwnego zdania, podejmując decyzję o nieprzerywaniu pikiet oraz wycofaniu policji. "Niech żydzi poczują wreszcie gniew ludu" - zanotował.
Wieczorem, gdy Hitler opuścił już salę, gauleiter Rudolf Jordan poinformował Goebbelsa o szerokiej fali aktów przemocy przeciw żydom w Magedburgu. Według Martina Bormanna Goebbels wydawał się zaskoczony takim obrotem wydarzeń, najwyraźniej wymykających się spod kontroli; ucierpiał bowiem na tym pieczołowicie pielęgnowany przez propagandę wizerunek niemieckiego ładu i porządku. Następnie pokuśtykał ku podium i obwieścił zebranym dyplomatom o śmierci von Ratha oraz antyżydowskich ekscesach; te ostatnie nazwał wyrazem "spontanicznego" gniewu społecznego.
Według relacji brytyjskiego konsulatu dodał również, że napaści na żydów są usprawiedliwione a SA wolno postępować z żydami tak, jak uzna za stosowne, zabronione jest jedynie rabunek i grabież. Po wydaniu odpowiednich instrukcji i wygłoszeniu przemówienia, Goebbelsa spotkała burza braw. Wątpliwości dopadły natomiast jednego z departamentu w ministerstwie, Karla Hedericha, który zauważył, że wystąpienie Goebbelsa stało w sprzeczności z niedawną wypowiedzią Hitlera.
Nadeszła północ. Goebbels uczestniczył w imponującej ceremonii zaprzysiężenia SS w Feldherrnhalle. Hitler, po wygłoszeniu przemówienia do nowo promowanych oficerów formacji, wrócił do swojego apartamentu w mieście. Goebbels natomiast w drodze do hotelu zauważył na niebie czerwoną łunę. Czym prędzej pośpieszył do siedziby naczelnych władz, jednak nikt nie wiedział co się dzieje. Poinstruował gauleiterów, aby skierowano do pożaru wozy strażackie. Ponieważ z zewnątrz napływały sprzeczne rozkazy, w całym kraju zapanował chaos. O 3.30 dowódca SA w Marburgu nakazał swoim podwładnym podpalenie miejscowej synagogi. Zniszczono również te w Darmstadt, mimo zakazu wydanego przez Herberta Lusta, gruppenfiihrera SA w Mannheim. Ten sam los spotkał synagogi w Bayreuth, Bambegrgu i Reutligen.
Bez dwóch zdań to właśnie Goebbels ponosi pełną odpowiedzialność za wydarzenia tamtej nocy. Sąd Najwyższy NSDAP, na czele z Walterem Buchem, stwierdził, że Goebbels wydał "ustne polecenia", które zostały "zrozumiane przez wszystkich obecnych na uroczystości funkcjonariuszy partyjnych w ten sposób, że Partia nie powinna ujawniać się jako inicjator zajść, lecz faktycznie miała przejąć ich organizację, oraz kierować przebiegiem."
Pogrom trwał w najlepsze a władze straciły kontrolę nad wydarzeniami. Zaledwie 3 z 88 SA-Gruppen otrzymało wyraźne polecenia dotyczące organizowania wystąpień antyżydowskich. Z całej Rzeszy zaczęły napływać doniesienia: płonie 50, potem 75 synagog. Rankiem okazało się, że z dymem poszło 191 z 400 synagog w Niemczech, a w 8000 ze 100 000 żydowskich sklepów rozbito wystawy. Zginęło również 36 żydów.
Himmler o poczynaniach Goebbelsa dowiedział się dopiero, gdy zapłonęła synagoga opodal monachijskiego hotelu "Cztery pory roku". Poinstruowany przez Himmlera Heydrich przekazał dowódcom policji polecenie przywrócenia ładu i porządku, oraz zapewnienie żydom ochrony, tak samo jak ich mieniu. Fuhrer o wszystkim został poinformowany przez kierownika hotelu, gdy odpoczywał w swoim mieszkaniu przy Prinz-Regenten-Platz. Wezwał do siebie przywódcę policji, Friedricha von Ebersteina, po czym zatelefonował do Goebbelsa i wpadł w furię wykrzykując, że ten, swoimi działaniami, zadał ogromny cios w zagraniczną reputację Niemców. Nastepnie wysłał swoich adiutantów na ulicę, aby ci zapobiegli grabieżom.
Goebbels spędził resztę nocy na "telefonowaniu". O 3 w nocy również Rudolf Hess zaczął w swoim sztabie wysyłać depesze, skierowane do gauleiterów w całych Niemczech, o zatrzymaniu rozpoczętego szaleństwa. W tym czasie jednak 20 tysięcy żydów zapędzano już na cieżarówki i odwożono do obozów w Dachau, Buchenwaldzie i Oranienburgu. Rankiem na Goebbelsa czekał stos doniesień z całego kraju. Był poruszony zarówno rozmiarami pogromu, jak i reakcją zagranicznej opinii publicznej. Pojechał do Hitlera na naradę co z tym wszystkim począć. Goebbels o 10 rano wystąpił przed mikrofonami Deutschland Sender wzywając do przywrócenia ładu i porządku. Dodał, że oburzenie po zamordowaniu von Ratha jest usprawiedliwione, ale kwestię żydowską można rozwiązać jedynie dozwolonymi prawnie środkami.
Tego samego wieczoru Fuhrer przyjął w swoim gmachu 400 czołowych niemieckich dziennikarzy, po czym wygłosił do nich przemówienie. Nie wspomniał ani słowem o pogromach, a słuchający przez radio całej konferencji Goebbels postanowił udać się do Berlina. Coraz bardziej zaniepokojony rosnącym w świecie oburzeniem, następnego dnia o 14.30 zaprosił do ministerstwa 150 zagranicznych dziennikarzy. Cała konferencja prasowa przebiegała w lodowatej atmosferze a sam Goebbels, według obserwatorów, posiadał bladą, ziemistą twarz.
Z wrogim nastawieniem spotkał się również we władzach partii. Rosenberg oszacował z grubsza koszt zamieszek na dwuletnie wpływy na fundusz Pomocy Zimowej. Hess zaznaczył, że Goebbels jest jedynym odpowiedzialnym za całą aferę, oraz polecił Gestapo i aparatowi sądowemu NSDAP przeprowadzenie śledztwa w sprawie wywołania zajść i przekazanie winnych prokuraturze cywilnej. Himmler z kolei grzmiał na wieść, że Goebbels wydawał rozkazy niepodlegającej mu policji, a całą akcję nazwał efektem żądzy władzy oraz głupoty samego Goebbelsa.
Prawdziwe koszty zniszczeń znacznie przewyższały szacunkowe rachuby Rosenberga. Okazało się bowiem, że za bezmyślne akty wandalizmu odszkodowania musiały wypłacać niemieckie towarzystwa ubezpieczeniowe, ponieważ zniszczone budynki należały do Niemców, byli oni również faktycznymi właścicielami zagrabionych towarów, przekazanych żydom jedynie do sprzedaży komisowej. Oliwy do ognia dolał na koniec Goering, odgrażając się, że zamierza wpłynąć na Hitlera, aby ten zdymisjonował Goebbelsa. Nad ministrem propagandy zawisły czarne chmury….
#ciekawostki #historia #gruparatowaniapoziomu
12358
1
Thanos
1