Wehrmacht vs Armia Czerwona
Dlaczego niemiecki żołnierz bił się lepiej od sowieckiego? Dużo może nam powiedziec stopień ogólnego wykształcenia. W 1939 roku tylko 7% obywateli sowieckich ukończyło przynajmniej siedem klas szkoły podstawowej, a jedynie 0,7% studia wyższe. W przypadku mężczyzn w wieku poborowym (16-59 lat) wskazniki były dwa razy wyższe, odpowiednio 14 i 1,4%. W Niemczech średnie wykształcenie było praktycznie powszechne. W przeddzień wybuchu wojny w Armii Czerwonej tylko 7% dowódców legitymowało się wyższym wykształceniem wojskowym, w porównaniu do niemal 100% dowódców niemieckich. Przekładało się to na ogólne wojskowe przygotowanie; remonty czołgów i naprawy sprzętu. Sowieci nie poświęcali należytej uwagi przygotowaniom do służby wojskowej, dlatego ich "know-how" opierało się na wysyłaniu do boju całkowicie niewyszkolonych uzupełnień.

Ważną sprawą był też ogólny fatalizm przejawiający się w świadomości rosyjskiego żołnierza - wiedział, że nie jest szanowany przez dowództwo i ma robić na froncie za mięso armatnie, aż Niemcom nie przegrzeją się karabiny od kolejnych tysięcy nacierających bez ładu żołnierzy, dla porównania w Dywizji SS Totenkopf żołnierze posiadali swoje własne szafki na kłódkę, a dowódca Theodor Eicke podstawiał w kwaterze pudło, do którego każdy zainteresowany mógł anonimowo wrzucić kartkę zawierającą uwagi na temat służby bądz życia wojskowego. Aby uświadomić sobie jak nisko ceniono życie ludzkie w Armii Czerwonej warto wspomnieć też o taktyce rozminowywania, jaką Żukow pochwalił się Eisenhowerowi:
"Zdumiała mnie rosyjska metoda pokonywania pól minowych, o której mówił Żukow. Niemieckie pola minowe, znajdujące się dodatkowo w zasięgu ognia, były poważną przeszkodą taktyczną, powodowały znaczne straty i spowalniały posuwanie się naprzód. Przedrzeć się przez nie było rzeczą niezwykle trudną, mimo że nasi specjaliści wykorzystywali różnego rodzaju sprzęt w celu ich bezpiecznej neutralizacji. Marszałek Żukow opowiedział mi o swojej praktyce, która, z grubsza biorąc, wyglądała następująco: "Kiedy natkniemy się na pole minowe, nasza piechota atakuje dokładnie tak, jakby go tam nie było. Straty poniesione przez wojsko na skutek wybuchu min przeciwpiechotnych uważa się zaledwie za takie same, jakie ponieślibyśmy pod ogniem artyleryjskim lub pod ostrzałem z karabinów maszynowych, gdyby Niemcy pokryli dany rejon nie tylko polami minowymi, lecz znaczną liczbą wojsk. Atakująca piechota kiedy dociera na koniec takiego pola, tworzy przejście, którym podążają saperzy i rozbrajają miny przeciwczołgowe, aby można było puścić tędy sprzęt bojowy".
W armii niemieckiej na początku wojny wszyscy dowódcy dywizji i pułków mieli doświadczenie w służbie na stanowiskach oficerskich zdobyte w latach IWŚ, natomiast u Sowietów dawnych carskich oficerów było zaledwie kilku, co drastycznie obniżało wartość bojową. Odpowiadał za to oczywiście Stalin, któremu w żadnym razie nie zależało na armii zawodowej, gdyż upatrywał w niej zagrożenie dla swej nieograniczonej władzy. Chodziło mu o masowe, zle wyszkolone wojsko, mogące zwyciężyć tylko za cenę wielkiego rozlewu krwi.

Istotną różnicą było tez korzystanie z elitarnych dywizji. Sowieci swoich formacji gwardyjskich używali tylko w drugim rzucie, w celu dokonania wyrwy, gdy zwykłe dywizje przełamały już obronę wroga, i nie dopuszczano do ich wyczerpania, często wyprowadzając na tyły przy pierwszej okazji. Przez takie działanie większy ciężar przerzucano na gorzej przygotowane i wyposażone oddziały, co jeszcze bardziej zwiększało straty w materiale ludzkim. Natomiast Niemcy trzymali swoich najlepszych żołnierzy często aż do zupełnego wyczerpania dywizji.
Gdy Dywizja Pancerna SS Das Reich w czerwcu 1942 roku wycofywała się z Frontu Wschodniego, liczyła tylko tysiąc spośród 19 tysięcy rozpoczynających operację Barbarossa, z kolei Dywizja Pancerna SS Totenkopf przez całą wojnę straciła 60 tysięcy poległych, a więc trzykrotność stanu etatowego. Dzięki tej taktyce Niemcy osiągali korzystniejszy stosunek strat a mniej sprawne i niedoświadczone dywizje otrzymywały cenny czas, aby zdobywać doświadczenie bojowe.
Fragment książki "Straszliwe zwycięstwo"
#iiwojnaswiatowa #wehrmacht #jfe

20

@JFE, Mięso armatnie ma maszerować na front szpagatami a nie myśleć. Od zawsze tak było i jest. Im głupsze społeczeństwo tym łatwiej je urobić i posłać w kamasze ;/
@JFE, Gdyby nie czystka z lat 30’ to miałby Stalin całkiem niezłych dowódców.
@reflex1, Jeden rabin powie że tak, drugi że nie. Czytałem, że opłakiwani później zamordowani w czystkach "bohaterowie Wojny Domowej", jak Tuchaczewski, Blucher, Dybienko, Jakir to w większośći były tłuki i amatorzy, którzy 20 lat przed II WŚ nie wykorzystali nawet do podszkolenia się wojskowego, bo "kto będzie uczył generała-bohatera".
Pozbycie się ich, zwłaszcza że poza władzą wojskową mieli wpływy polityczne mogło być dobrym pomysłem.

Ci niewyczyszczeni w jak Timoszenko, Woroszyłow i Budionny którzy dożyli wojny nie pokazali nic specjalnego,
@Eugeniusz,
No Tuchaczewski to akurat ogarniał całkiem nieźle wojskowość. A nawet miał spoko wizję na jej rozwój. A z nim było sporo wyszkolonej kadry. Reszta to fakt, chujowi byli.
@JFE, wyszkolenie i morale ogrywaly wazna role lecz nalezy pamietac tez o tym, ze byly tez uzywki. Niemiaszki mieli przydzialy pervitinu (amfetaminy), a ruskie ewentualnie alkohol.
@motomax, wszyscy brali środki, alianci też lecieli na amfetaminie, tylko nie była tak spopularyzowana jak w Niemczech pod postacią wszelkiej maści tabletek czy czekolad
ogólnie Niemcy to naród ćpunów, polecam książkę "Trzecia Rzesza na haju"
jeszcze za Republiki Weimarskiej hulał tam światowy rynek kokainy