Łebski Rudolf

Pewnego razu policja napadła na nas w Brunatnym Domu. W moim pokoju stała szafa pancerna, wypełniona wielkiej wagi dokumentami. Jeden klucz miałem przy sobie w Berlinie, drugi posiadał Hess. Policja zażądała od niego otworzenia szafy. On się wykręcił, że mu nie wolno, że jest mu bardzo przykro, ale ja jestem w Berlinie. Policji nie pozostało nic innego, jak założyć pieczęcie i czekać na mój powrót. Omówiliśmy sprawę przez telefon. Nazajutrz dzwoni Hess:
-Wszystko jest w porządku, może Pan przyjeżdżać
-Absolutnie wykluczone!
-Wszystko w porządku, nic tam nie ma, może Pan przyjeżdżać.
-Co za bzdury Pan opowiada
-Wiem co mówię, ale to nie jest rozmowa na telefon, może Pan spokojnie przyjeżdżać.
-Ale szafa jest zapieczętowana?
-Jest zapieczętowana
Hess zawsze miał złote ręce. Tym razem doszedł, że uchwyty, do których były przymocowane pieczęci, można poodkręcać, nie uszkadzając ich. Tak też i zrobił przy pomocy swojego klucza. Opróżnił szafkę, zamknął, i z powrotem powkręcał uchwyty z pieczęcią.
Ostatnie stacje na wszelki wypadek przejechałem samochodem. No, jestem! Można dokonać uroczystego otwarcia szafy. Przez jakiś czas kląłem sam na siebie: co za akt głupoty, nie pomyślałem o tym! A oni mówią;
-będziemy zmuszeni użyć siły
-Ja nie otworzę!
-Będziemy zmuszeni włamać się do szafy
-To będziecie odpowiedzialni za wyrządzoną szkodę!
-Otwiera Pan, czy nie?
Otwierają, a tam bolesna pustka. A nie mówiłem, że tam nic nie ma? Kaprawy uśmiech, poszli. To była świetna szafa, odporna na ogień i złodziei, najlepsza jaką mieliśmy. Byłem na miejscu, kiedy przełazili przez płot, a na zewnątrz gromadził się dziki tłum i złorzeczył. Dalej, tam gdzie nie widziano nikogo przy oknie, widać było rozpromienione twarze tłustych porządkowych. Do północy nic nie znaleźli i odjechali.
#ciekawostkihistoryczne #fuhrer #jfe

5

Brak komentarzy. Napisz pierwszy