Fragment powieści Józefa Mackiewicza "Nie trzeba głośno mówić". Rozmowa belgijskiego SS-mana z Polakiem mieszkającym na Kresach Wschodnich
#mackiewicz #jfe #iiwojnaswiatowa #ksiazki
-Czy pan przypuszcza, drogi inżynierze, że wielka rewolucja francuska, uważana za początek współczesnego postępu, nie zamieniłaby swojej gilotyny na komory gazowe, gdyby postęp techniczny już wówczas znał ten wynalazek? Przekonany jestem, że by zamieniła. A pan, nie? Co jest zbrodnią, a co nie jest, decyduje nie prawda obiektywna. Zadecyduje o tym strona zwycięska. Niemcy nie zwyciężą, sans doute. Ale gdyby zwyciężyli, powstanie olbrzymia literatura o dziewczynce śpiącej z misiem na poduszce, której lotnik amerykański oderwał rękę, a ona jeszcze drugą przyciska swego pluszowego niedźwiedzia w niebieskiej kokardce, i przez kałuże krwi biegnie płacząc i wołając mamy... Zwyciężą alianci, będzie ogromna literatura o dziecku żydowskim, które wyszarganym niedźwiadkiem zasłania oczy przed kulą SS-mana.https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/115000/115511/352x500.jpg
Od ilości, od powtarzalności tej literatury, zależeć będzie stopień winy... Pan wie, że dziś zakazane są opisy skutków bombardowań alianckich, aby nie straszyć ludności. Bo przecież tamtym chodzi o jej sterroryzowanie. A o dziecku żydowskim - ciągnął w transie - ja opisałbym w innym wariancie: zasłania oczy nie swoje, tylko rączką zasłania guziki oczów swego zatłuszczonego misia, ażeby nie widział strasznej śmierci z rąk niemieckiego oprawcy. Myśli pan, że kicz?
Naturalnie, to co się wyrabia z Żydami, to okropne. Bo to i kobiety, i dzieci. Ale wie pan, czym wstrząsa to okropieństwo? Wstrząsa małą odległością. Zabijanie w rowach, z bliskiej odległości. Tak jak zabici zostali polscy oficerowie w Katyniu przez bolszewików, słyszał pan? Tu tkwi, że tak powiem, różnica w podobieństwie pomiędzy morderstwami niemieckimi i bolszewickimi, a bombardowaniem anglosaskim ludności miejskiej. Jeden patrzy w twarz człowieka i naciska cyngiel. Drugi patrzy w miasto i naciska guzik. W jednym wypadku giną kobiety i dzieci żydowskie, w drugim kobiety i dzieci niemieckie.
Ta różnica odległości ma też inne szczegóły. W pierwszym wypadku człowiek chleje wódkę i strasznie przeklina, w drugim może żuje gumę i uśmiecha się w mikrofon: „Hallo! Jim, spuściłem już swój ładunek!”... Czy jak tam. Bomby lecą na miasto. Pan wie, że ja przypadkowo byłem w Kolonii 29 czerwca. Później już dowiedziałem się, że spadło 44.856 bomb kruszących i około półtora miliona bomb zapalających. Zginęło niewiele, tylko 20 tysięcy ludzi. Jak osobiście z tej nocy wyszedłem i co się działo, nie będę opisywać. To dziedzina literatury, nie filozofii. Prawda, widziałem dzieci... Ale rzecz nie w tym co widziałem. Spalanie cywilnej ludności w komorach gazowych, czy od bomb zapalających asfalt uliczny w Hamburgu, to tylko różnica techniki
Anton miał ochotę zareplikować i uczynił tym razem w formie bardziej obcesowej:
- Dobrze, ale to co pan opowiadał o lotnikach alianckich, to przede wszystkim odwet. Pan w swym równaniu opuścił najważniejszy czynnik: Kto zaczął! Czy nie jest w danym momencie rozstrzygający?
- Drogi panie, nie jestem pewien, czy dla dzisiejszych czasów. W latach dwudziestych dyskutowano na temat odpowiedzialności za wywołanie pierwszej wojny światowej. Staremu Clemenceau postawiono pytanie: „Co będą o tym spornym i trudnym problemie myśleć historycy przyszłości?” Clemenceau odpowiedział: „Nie wiem. Ale wiem, że z pewnością nie powiedzą, że to Belgia zaatakowała Niemcy”. To jasne. Wtedy był to jeszcze elementarny fakt, z rodzaju tych, których przeinaczyć, zdawało się, niepodobna. I nie próbowały nawet przeinaczyć tego Niemcy. A w 1939 Sowiety twierdziły, że napadła na nie Finlandia!... Pan powiada: „Kto zaczął?” Drogi panie, od 10 tysięcy lat zawsze ktoś zaczynał. Poznałem w Berlinie bliżej pewną Ormiankę. Mówi mi: „Co wy tam krzyczycie o jakimś bolszewizmie! A znowu jak posłucham radia brytyjskiego…”
- Nie bała się przyznawać?
- Nie. Une courageuse demoiselle. „To tylko słyszę, powiada, o zbrodniach hitlerowskich! C’est dróle. Turcy, o, to dopiero zaraza świata! To dopiero zbrodniarze autentyczni!” Aleksander Wielki też zaczął. I pan myśli, że jak on szedł naprzód, to spotkanych po drodze przeciwników gładził po główce? W tej chwili ważne nie zbrodnie. Nazizm, to w perspektywie historii une petite mer de, fragment fizycznego terroru, jakie były i będą. Natomiast komunizm, to une peste. Żadna doktryna nie odbierała jeszcze ludziom do tego stopnia prawa do wątpliwości, prawa do porównań z tym co było. Żadna nie odbierała do tego stopnia resztki rozsądku, nie była tak skuteczna i tak zaraźliwa.
#mackiewicz #jfe #iiwojnaswiatowa #ksiazki
jah1
1
JFE
0
jah1
1
JFE
0