Czasem kiedy rozmawiam z moją matką na temat jej młodości, poruszam temat jej wyjazdu do Berlina Zachodniego. Widzę wtedy ten błysk w jej oku, kiedy opowiada mi o swojej ucieczce z demoludów i pierwszych dniach na tej Ziemi Obiecanej, "dla mnie to było jak lot na księżyc". Uśmiechnięci, dobrze ubrani i zadbani ludzie na ulicach, bez tego socjalistycznego przygniecenia życiem. Po drogach suną "luksusowe" samochody, które dotychczas mogła oglądać tylko na zagranicznych filmach. W sklepach półki wypełnione wszystkimi możliwymi towarami, uśmiechnięte ekspedientki częstujące ją próbkami rzeczy, o których istnieniu nie miała nawet pojęcia. W kontraście do zgorzkniałych bab w Społemach, traktujących cię z wyższością i podejrzliwością, że być może będziesz próbować podebrać im cenny towar spod lady.

I oczywiście Mur. Namacalny symbol tego kontrastu między jałową ziemią szaroburej chujozy. A kolorowym światem radości i dobrobytu. Po jednej jego stronie przeróżne grafitti i całkowity luz. Po drugiej, wieże wartownicze i żołnierze z ostrą bronią, pilnujący aby przypadkiem nikt nie uciekł z tego nieludzkiego, socjalistycznego eksperymentu. Popularną plotką krążącą wtedy po Berlinie Zachodnim były historie o pijanych Niemcach, którzy łazili pod Mur i dla żartów przerzucali swojego najbardziej pijanego ziomka na drugą stronę. Po kilku dniach stresów przeważnie taki delikwent w końcu zostawał zwracany przez wschodnich do domu. Zaraz przy Murze znajdowało się popularne muzeum socjalizmu, gdzie poza różnymi eksponatami można było wejść też na dawną wieżę wartowniczą i za miedziaka pooglądać przez lornetkę jak po drugiej stronie Muru żyją sobie dzieci gorszego Boga.

Była też oczywiście przy upadku Muru. Wtedy to na kilka dni cały Berlin wschodni wlał się do zachodniego. Młodzi berlińczycy ze wschodu szwendali się po zachodniej części nie mogąc uwierzyć w rzeczy, które właśnie dane im było zobaczyć. Niczym człowiek pierwotny, któremu właśnie pokazałeś start samolotu (tak jak ona sama nieco wcześniej). Jednak gdy początkowa euforia opadła zaczęły się pierwsze konflikty. Niemcy ze wschodu okazali się jacyś inni, dziwni. Jakby mentalnie uszkodzeni przez cztery dekady prowadzonych na nich doświadczeń realnego socjalizmu. Z jej relacji wynika też, że wtedy Niemcy dużo bardziej zaczęli cenić sobie Polaków. Niemiecki Hans biznesu dużo bardziej wolał zatrudnić jakiegoś Sławka czy Maćka niż swojego krewniaka ze wschodu, który przez cały dzień tylko się ociągał i narzekał, że ten jeszcze każe mu pracować.

Ten sam naród, ten sam język. Często te same, rozdzielone rodziny. A mimo to tak gigantyczny kontrast tylko z powodu innego systemu.

Morał tej historyjki jest taki, że nie wyobrażam sobie jakimi podludzkimi gnidami muszą być ludzie, którzy dziś, po tym wszystkim co musiały przechodzić poprzednie pokolenia chcieliby powrotu do tamtego systemu. Obyśmy już nigdy więcej nie musieli doświadczać tego co oni.
#podjebanezwypoku ale mimo to z #rigcz. #Niemcy #socjalizm #historia

17

@Verum, to nie był żaden socjalizm. Dziś mamy socjalizm, w całej europie. Nie trzeba się aż tak obawiać utraty pracy, że wylądujesz natychiast pod mostem, że dostaniesz rachunek na miliard $$$ za złamaną nogę którą kiedyś składali patykiem w lesie.
Jednocześnie jest miejsce dla kapitalizmu.

Do czego dążę, to nie był socjalizm, tylko pospolity kryminalizm. Otworzyłeś morde to lądowałeś w więzieniu po uprzednim "leczeniu" pałą na dołku.
To był terror. I taki miał być, socjalizm czy komunizm to była tylko przykrywka. Takie typowe dla czerwonych przeinaczanie pojęć dla niepoznaki. Nigdy nie miało być socjalizmu ani wolności to od początku miał być system dający władzę w ręce kryminalistów.
@Verum, to co twoja matka widziała za młodu na zachodzie to już bezpowrotny obraz. Zachód to mentalne dno i niespotykana wręcz przestępczość
@piastun,
#podjebanezwypoku

To była opowieść matki jakiegoś Mirka, nie mojej

Wpis został usunięty przez moderatora