Pierwszy raz o #covid19 świat usłyszał w listopadzie 2019 (oficjalnie, bowiem niektóre źródła podają, że zakażenia były wykrywane we Włoszech już w sierpniu 2019), tak więc #koronawirus jest już z nami równo rok (co najmniej).
Zaraz więc będzie obchodzić urodziny. Równo rok żyjemy w strachu (o siebie i bliskich), niepewności, ogromie dezinformacji oraz propagandy, jaką serwują nam media, elity, politycy.
Ten strach jest 100 razy gorszy niż sam covid. Milion razy gorszy. Wirus strachu, niepewność jutra: zachowania życia oraz utrzymania pracy - bo pracować trzeba, jedzenie z nieba nie leci (a prawdziwe konotacje gospodarcze unaocznią się dopiero za kilkanaście miesięcy, bo wszystko idzie jak domino).
Pytanie, ilu z Waszych bliskich zmarło? Czy znacie kogoś, kto bezpośrednio ucierpiał (ale nie wskutek choroby współistniejącej, tylko, że żył sobie normalny, krzepki człowiek: wczoraj był, dziś go nie ma). Osobiście nadal uważam, że jak najszybciej powinniśmy przechorować to dziadostwo, wyrobić odporność i zapomnieć o całej sprawie, którą tak usilnie pompują media, podając codziennie, ilu to nowych chorych się nie pojawiło. I będzie się pojawiać, bo lawina jest już nie do zatrzymania na tym etapie. Kolejne obostrzenia nie mają sensu. Żadne nie mają sensu.
Wkrótce gospodarki światowe się załamią i będzie potężny boom. Może głód, może ubóstwo. Sam siedzę w branży IT (która NIBY jest odporna na tenże kryzys), ale to tylko pozory, bowiem wszystkie odnogi biznesowe są od siebie zależne. Nie ma czegoś takiego, jak domena rynkowa odporna na załamania. I wtedy dopiero wtedy pierdyknie i naprawdę będzie niedola.
Większość osób to etatowcy, nie myślą biznesowo: ot, chodza do pracy, 8-16 i do domciu, nie przejmują się niczym więcej (i dobrze! bo nie płacą im za to: od tego są szefowie i managerowie - oni żyją w stresie, mają większe obowiązki i większą odpowiedzialność, ale też większą kasę - to jest ich praca). Dopiero jak owi etatowcy zaczną odczuwać dyskomfort w związku z masowymi zwolnieniami w przedsiębiorstwach, to zacznie się płacz i lament, że może ten cały covid-lockdown był niepotrzebny, bo nic takiego się nie działo. Ludzie umierają codziennie, i to się nie zmieni. Wykreowane zagrożenie ma nas przestraszyć i zaorać, ale dopiero zaoranie przyjdzie. Będę bardzo mocno trzymać kciuki, żebyśmy to przetrwali (ale nie fizjologicznie na poziomie białych krwinek), ale gospodarczo, ekonomicznie, tak aby firmy się nie pozamykały, centra handlowe nie upadły, biura nie opustoszały, spółki nie pozgłaszały upadłości. Wtedy bowiem dopiero przyjdzie bieda, a my cofniemy się daleko, daleko…
#jebaccovidprondem
Zaraz więc będzie obchodzić urodziny. Równo rok żyjemy w strachu (o siebie i bliskich), niepewności, ogromie dezinformacji oraz propagandy, jaką serwują nam media, elity, politycy.
Ten strach jest 100 razy gorszy niż sam covid. Milion razy gorszy. Wirus strachu, niepewność jutra: zachowania życia oraz utrzymania pracy - bo pracować trzeba, jedzenie z nieba nie leci (a prawdziwe konotacje gospodarcze unaocznią się dopiero za kilkanaście miesięcy, bo wszystko idzie jak domino).
Pytanie, ilu z Waszych bliskich zmarło? Czy znacie kogoś, kto bezpośrednio ucierpiał (ale nie wskutek choroby współistniejącej, tylko, że żył sobie normalny, krzepki człowiek: wczoraj był, dziś go nie ma). Osobiście nadal uważam, że jak najszybciej powinniśmy przechorować to dziadostwo, wyrobić odporność i zapomnieć o całej sprawie, którą tak usilnie pompują media, podając codziennie, ilu to nowych chorych się nie pojawiło. I będzie się pojawiać, bo lawina jest już nie do zatrzymania na tym etapie. Kolejne obostrzenia nie mają sensu. Żadne nie mają sensu.
Wkrótce gospodarki światowe się załamią i będzie potężny boom. Może głód, może ubóstwo. Sam siedzę w branży IT (która NIBY jest odporna na tenże kryzys), ale to tylko pozory, bowiem wszystkie odnogi biznesowe są od siebie zależne. Nie ma czegoś takiego, jak domena rynkowa odporna na załamania. I wtedy dopiero wtedy pierdyknie i naprawdę będzie niedola.
Większość osób to etatowcy, nie myślą biznesowo: ot, chodza do pracy, 8-16 i do domciu, nie przejmują się niczym więcej (i dobrze! bo nie płacą im za to: od tego są szefowie i managerowie - oni żyją w stresie, mają większe obowiązki i większą odpowiedzialność, ale też większą kasę - to jest ich praca). Dopiero jak owi etatowcy zaczną odczuwać dyskomfort w związku z masowymi zwolnieniami w przedsiębiorstwach, to zacznie się płacz i lament, że może ten cały covid-lockdown był niepotrzebny, bo nic takiego się nie działo. Ludzie umierają codziennie, i to się nie zmieni. Wykreowane zagrożenie ma nas przestraszyć i zaorać, ale dopiero zaoranie przyjdzie. Będę bardzo mocno trzymać kciuki, żebyśmy to przetrwali (ale nie fizjologicznie na poziomie białych krwinek), ale gospodarczo, ekonomicznie, tak aby firmy się nie pozamykały, centra handlowe nie upadły, biura nie opustoszały, spółki nie pozgłaszały upadłości. Wtedy bowiem dopiero przyjdzie bieda, a my cofniemy się daleko, daleko…
#jebaccovidprondem
PostironicznyPowerUser
2
Thanos
0
i tyle w temacie. i tak nas to czeka. co za różnica, czy zachorujemy za tydzień, miesiac, rok czy dwa.
jak mamy umrzeć, umrzemy.
FiligranowyGucio
1
Wizjonerski film…Szum natury FB
Thanos
0
Szacuje się, że w PL codzinnie umiera ponad 1000 osób. Covid z tego ma mniej niż 1% (już nie wnikam, że wszystko podciąga się pod covid; ktoś zmarł na zawał, ale "wykryto" covid, to jest covidowcem. nie wnikam także jak te testy wykrywają tego wirusa…)
Monte
2
Thanos
3
AdJoywekshodavgejhyRavHup7Knat
1
Do tego 2 ostre przypadki wśród znajomych/dalszej rodziny, gdzie była potrzebna hospitalizajca.
Poza tym nie zgadzam się z Tobą dalej:
- obostrzenia mają sens, bo mają spowodować, że nasza niewydolna już przed covidem służba zdrowia będzie w stanie ogarnąć przypadki krytyczne. Jeśli ktoś teraz próbował się dostać do szpitala/lekarza, to wie jak trudna to jest misja. Zaczniemy zaraz umierać na zwykłe, powszednie rzeczy, bo nie będzie komu ogarnąć (zawał, zapalenie wyrostka, wylewy, itd)
- najpierw ludzie, potem ekonomia. Dla mnie należy się najpierw wykazać humanizmem, a potem myśleć o pieniądzach. Tak, będzie kur*sko ciężko, ale przeżyjemy, w końcu się odrodzimy.
Wejdź proszę na Twittera, poczytaj relacje lekarzy. O, na przykład tutaj: https://twitter.com/kosik_md - to nie jest anonimowe fake konto.
Raz napisałam, przekonywać nigdy więcej nikogo nie będę. Ale tego, kto mi zarazi kogoś z rodziny, bo nie nosił maseczki - przyrzekam ukrzyżować na środku najbliższego miasta.
Kto ma uszy, niechaj słucha.
taihou
1
>Zaczniemy zaraz umierać na zwykłe, powszednie rzeczy, bo nie będzie komu ogarnąć (zawał, zapalenie wyrostka, wylewy, itd)
I tak już powoli jest, ale z innego powodu. Coraz częściej słyszę, że ktoś nie dostał się do przychodni/szpitala bo łolaboga cuckvid. Pacjenci onkologii też narzekają, że nit się nimi nie zajmuje.
A maseczki na otwartym powietrzu, podczas gdy nie ma nikogo w promieniu 5 metrów, to zwykłe przedstawienie w teatrzyku dla gojów. Powinniśmy je nosic w zatłoczonych miejscach, centrach handlowych, wtedy to ma jakiś sens.
taihou
1
Możemy mieć tu nawet Koreę Północną na punkcie tego biedawirusa - służba zdrowia i tak nie daje rady.
Thanos
0
temat jest mocno drażliwy. prawdę mowiąc w dzisiejszych czasach lepiej nie chorować. szpitale zapchane, bo Grażyna ma katar, to już biegnie z płaczem, a oni tam muszą podjąć pełną procedurę diagnostyczną…
bałbym się dzisiaj mieć jakieś pilne schorzenie, typu złamana noga, bo na OIOM-ie, to kolejka dłuuugaa…
Thanos
0
Chodzi mi o to, że jeżeli ja mam otwarte podejście do wirusa i zostanę zakażony (i może nawet umrę), to nie powinno to wpływać na Ciebie, ani Twoich bliskich: bo chodzisz w maseczkach, stosujesz środki zapobiegawcze etc.
A co do służby zdrowia: tak, jest niewydolna. Była od zawsze. Od marca praktycznie jej nie ma: rakowcy nie są diagnozowani na czas, inne pilne przypadki są opóźniane, bo covid to, covid tamto. Ja właśnie swoim podejsciem chciałbym cofnąć nas do życia przed pandemią. Jak wszyscy to przechorują (a 99% przechodzi bezobjawowo całkiem - niestety, będą ofiary, ktoś umrze, to nieuniknione, przykro mi z tego powodu, bo to bedzie czyjś rodzic czy dziecko), ale wyrobimy odporność (jak na grypę czy opryszczkę, to taki sam patogen, nie genetyczny fenomen) i będzie normalnie.
Btw. gospodarki nie stawiam przed ludźmi, tylko jestem świadom, jak niezwykle jest istotna dla ludzi. Wiele osób nie kuma, skąd jest jedzenie: otwiera lodówkę i wyciąga stejka. Dla mnie osobiście ta panika w stylu milowe kolejki w sklepach, wykupywanie papieru toaletowego, pozamykane rozne miejsca itd. - to było sto razy gorsze niż sam wirus. Wtedy w ludziach aktywują się naprawdę dzikie instynkty. To nam może zaszkodzić bardziej niż covid.
Anyway, dzięki za opinię. Nie traktuję Cię negatywnie, bo masz odmienne zdanie. Każdy ma prawo do swojego zdania. Myślę, że nicią porozumienia na tej płaszczyźnie może być zrozumienie, że ludzie w maseczkach są chronieni (jeśli noszą te maseczki i myją ręce itd.), prewencja naprawdę działa. A my - niemaseczkowi - i tak zaraz znikniemy
tenji
1
Thanos
2
moze nie bezpośrednio na wlasnej, ale na wlasne oczy. nigdy nie wolno wierzyć na słowo: nie w tak poważnej sprawie, gdzie ważą się być może losy świata. (a na pewno świata, jaki znamy)
Thanos
1
nie mówię, żebyśmy całkowicie olali sprawę, jakby zagrożenie nie istniało, ale zaznaczam, że kompletnie niewłaściwie podchodzimy do tematu. użyte środki są w całości nieadekwatne do sytuacji, jaka aktualnie panuje.
FiligranowyGucio
0
Piotr Grudziński - przyczyny śmierci w informacji od Riverside
Przyczyny przedwczesnej śmierci Grudzińskiego, zespół ujawnił 9 dni po jego śmierci, w krótkiej notatce, w której również dziękują za wsparcie. "Piotr odszedł od nas niespodziewanie w niedzielę rano (21 lutego) z przyczyn naturalnych (nagłe zatrzymanie krążenia). Pozostawił w nas pustkę i otwarte rany, które muszą mieć czas, żeby się zagoić. (…)Dziękujemy, że z nami jesteście."
w wieku zaledwie 40 lat. R.I.P.
Konto usunięteWpis został usunięty przez autora