Ciekawy fragment wspomnień Waltera Schellenberga
#jfe #himmler #trzeciarzesza
Himmler przejawiał z pewnością jakiś rodzaj tchórzostwa: nie dlatego, aby lękał się kogoś skarcić czy pochwalić. Potrafił być brutalny, jeśli zachodziła tego potrzeba, ale w rzeczywistości wyrażanie jakichkolwiek opinii było sprzeczne z jego naturą. Uważał, że jest bezpieczniej, jeżeli kto inny znajdzie się w sytuacji, w której można go za coś obwinić. Jeżeli z czasem okazało się, że nagany udzielono niepotrzebnie, a winę zwalono na osobę niewłaściwą, zawsze można było tym obciążyć podwładnego. Ten system dawał Himmlerowi możliwość wyobcowania się, czynił z niego istotę stojącą ponad zwykłymi konfliktami — jakby ostatecznego arbitra. Uświadomiłem sobie niebezpieczeństwa tego systemu przy podejmowaniu ważnych decyzji politycznych, kiedy Himmler ujawnił znów te cechy osobowości.https://i.imgur.com/9AlAFW3.jpg
Jedno wydarzenie pozostanie mi na zawsze w pamięci. Znajdowaliśmy się wtedy w rejonie Poznania. Pociąg Fiihrera i specjalny pociąg “Heinrich" stały niedaleko od siebie. Himmler miał się stawić na konferencję o sytuacji ogólnej u Hitlera o wpół do dwunastej. Skończyłem właśnie składanie codziennego raportu, a kiedy Himmler wkładał płaszcz, wszedł jego ukochany Wolff. Reichsfuhrer SS będzie się musiał teraz śpieszyć — rzekł, rzucając w mym kierunku spojrzenie pełne wyrzutu. Pociąg stał na otwartej przestrzeni i dolny stopień wagonu znajdował się wysoko nad ziemią. Kierownik pociągu umieścił pod drzwiami wagonu skrzynię, aby zmniejszyć tę lukę. Kiedy Himmler wyszedł z wagonu, gapiąc się krótkowzrocznie przez swoje pincenez, ujrzałem, jak nagle stopa grzęźnie mu w pudle, a on sam pada twarzą na ziemię, rozsypując pincenez, rękawiczki i czapkę na wszystkie strony.
Nie bez trudności wyciągnięto mu nogę, otrzepano płaszcz, wyczyszczono czapkę i odszukano pincenez. Później cała grupa odmaszerowała, spowita ciemną chmurą niezadowolenia wodza SS. Przy obiedzie Wolff powiedział mi, że to ja jestem wszystkiemu winien, gdyż zatrzymałem Reischsfuhrera tak długo, co wprawiło go w stan nerwowego pośpiechu, i że zarówno on sam, jak i Reichsfuhrer SS są ze mnie bardzo niezadowoleni.
(…) Pewnego dnia na przegląd frontu wyruszyliśmy rano, kiedy termosy jeszcze nie były gotowe. Zaledwie wystarczyło mi czasu na zabranie tego, co pozostało z poprzedniego dnia — butelki koniaku, na wpół pełnej, i dwóch paczek z kanapkami, które umieściłem koło okna w nadziei, że pozostaną świeże przez noc. Po prawie dwugodzinnej jeździe w otwartym samochodzie Himmler poprosił o coś do jedzenia. Gruppenfiihrer Wolff wziął paczkę z kanapkami ode mnie i obaj zaczęli jeść. Skończyli pierwszą paczkę, kiedy przypadkiem popatrzyli na drugą. Reszta kanapek była pokryta zieloną pleśnią.
Twarz Himmlera pozieleniała jeszcze bardziej, gdy starał się nie zwymiotować. Szybko podałem mu koniak — zwykle nie pił, najwyżej kieliszek lub dwa wina stołowego, ale tym razem pociągnął spory haust, a potem, poczuwszy się nieco lepiej, utkwił we mnie stalowe spojrzenie. Byłem przygotowany na najgorsze. Widzę, że pan sam nie tknął tych kanapek — rzekł. Pospieszyłem z wyjaśnieniem, ale w jego oczach pojawił się złowieszczy wyraz, gdy dziękował mi za przywrócenie go do życia za pomocą koniaku, po uprzedniej "próbie otrucia mnie".
#jfe #himmler #trzeciarzesza
Brak komentarzy. Napisz pierwszy