Naszym największym problemem jest zaopatrzenie w żywność. Już od dawna nie otrzymujemy żadnych dostaw. Przygotowanie posiłku graniczy z cudem. Żołnierze stali się traperami, kłusownikami, rabusiami ptasich gniazd. Próbują eksperymentów kulinarnych, zrywając rośliny przypominające sałatę. Czasem w wyniku długich poszukiwań udaje im się schwytać opuszczonego konia. Ale ośmiuset ludzi wymaga pokaźnych ilości żywności i codziennie mamy ten sam problem.
Każdego dnia wysyłany jest apel przez radiostację i każdego dnia nadchodzi ta sama odpowiedź: "zaopatrzenie w drodze, powinno już nadejść". Po poczcie polowej nie ma już ani śladu - nie ma ani listów, ani paczek - niczego. Choć mamy lato i piękne słońce, które jednak daje się trochę we znaki, sytuacja jest dramatyczna.
Dziś wyruszamy na front. Nasze oczy połyskują złowrogo jak u wygłodniałych wilków. Żołądki są puste. Menażki są puste. Pusty horyzont nie zwiastuje jakichkolwiek nadziei. Źrenice błyszczą z głodu, a w głowie krążą złowieszcze myśli o ludożerstwie. Głód jest osobliwym uczuciem. Z człowiekiem dzieje się wtedy coś dziwnego. Nie sposób wyobrazić sobie, że można umrzeć z głodu. Od dawna już potrafimy się obywać minimalną ilością byle czego.
Nasze niecierpliwe żołądki trawiły już substancje, od których mieszczuch zmarłby po miesiącu. U nikogo nie widać ani grama tłuszczu, ani opasłego brzucha, ani podwójnego podbródka. Pod skórą rysują się wszystkie kości. Wraz z głodem zaostrzają nam się zmysły. Przypominamy żyjące na pustyni wygłodzone zwierzęta łypiące ślepiami na wszystkie strony. Pokonamy każdą trasę, byle tylko zdobyć coś do jedzenia. Przecież Rosja nie jest jakąś wyjałowioną pustynią!
Sperlovski i Lensen studiują mapę; zaznaczono na niej wiele miejscowości. A więc nie jest aż tak źle. Jedyny problem w tym, że ten kawałek papieru odpowiada 1/4 powierzchni Francji, a dwie wioski dzielą setki kilometrów, gdzie niczego nie ma. Najmniejszy zygzak na mapie sygnalizujący zboczenie z trasy do najbliższej miejscowości to kilka dni dodatkowego marszu. Padają rozkazy marszu na północ. Nie ma mowy, by tracić czas. W każdym razie tu nie znajdziemy nic do żarcia. Długa kolumna rusza w drogę. Kompanie, marsch! marsch! Przed naszymi oczyma defilują dzikie łąki w beznadziejnie wolnym tempie czterech-pięciu kilometrów na godzinę.
https://live.staticflickr.com/4278/35405078072_e652da9efd_b.jpg
Fragment "Zapomniany żołnierz"
#jfe #iiwojnaswiatowa
Każdego dnia wysyłany jest apel przez radiostację i każdego dnia nadchodzi ta sama odpowiedź: "zaopatrzenie w drodze, powinno już nadejść". Po poczcie polowej nie ma już ani śladu - nie ma ani listów, ani paczek - niczego. Choć mamy lato i piękne słońce, które jednak daje się trochę we znaki, sytuacja jest dramatyczna.
Dziś wyruszamy na front. Nasze oczy połyskują złowrogo jak u wygłodniałych wilków. Żołądki są puste. Menażki są puste. Pusty horyzont nie zwiastuje jakichkolwiek nadziei. Źrenice błyszczą z głodu, a w głowie krążą złowieszcze myśli o ludożerstwie. Głód jest osobliwym uczuciem. Z człowiekiem dzieje się wtedy coś dziwnego. Nie sposób wyobrazić sobie, że można umrzeć z głodu. Od dawna już potrafimy się obywać minimalną ilością byle czego.
Nasze niecierpliwe żołądki trawiły już substancje, od których mieszczuch zmarłby po miesiącu. U nikogo nie widać ani grama tłuszczu, ani opasłego brzucha, ani podwójnego podbródka. Pod skórą rysują się wszystkie kości. Wraz z głodem zaostrzają nam się zmysły. Przypominamy żyjące na pustyni wygłodzone zwierzęta łypiące ślepiami na wszystkie strony. Pokonamy każdą trasę, byle tylko zdobyć coś do jedzenia. Przecież Rosja nie jest jakąś wyjałowioną pustynią!
Sperlovski i Lensen studiują mapę; zaznaczono na niej wiele miejscowości. A więc nie jest aż tak źle. Jedyny problem w tym, że ten kawałek papieru odpowiada 1/4 powierzchni Francji, a dwie wioski dzielą setki kilometrów, gdzie niczego nie ma. Najmniejszy zygzak na mapie sygnalizujący zboczenie z trasy do najbliższej miejscowości to kilka dni dodatkowego marszu. Padają rozkazy marszu na północ. Nie ma mowy, by tracić czas. W każdym razie tu nie znajdziemy nic do żarcia. Długa kolumna rusza w drogę. Kompanie, marsch! marsch! Przed naszymi oczyma defilują dzikie łąki w beznadziejnie wolnym tempie czterech-pięciu kilometrów na godzinę.
https://live.staticflickr.com/4278/35405078072_e652da9efd_b.jpg
Fragment "Zapomniany żołnierz"
#jfe #iiwojnaswiatowa
Brak komentarzy. Napisz pierwszy