https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/warszawa-wislostrada-taksowkarz-zatrzymal-sie-na-awaryjnych-pasazerka-wyszla-z-auta-zginela-kto-jest-winny-zarzuty-sad-6115595
Strona trochę złośliwe wyświetla treści, więc przeklejam treść całego artykułu poniżej:
Taksówkarz zatrzymał się na Wisłostradzie, z auta wysiadła pasażerka, weszła na środkowy pas i zginęła pod kołami innego samochodu. Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku sprzed roku zostało właśnie zakończone. Kierowca, który uderzył w kobietę, stanie przed sądem. Bo mimo że on miał zielone światło, a jej nie powinno być w tym miejscu, znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość.
O wypadku informowaliśmy na początku listopada 2021 roku. Ze wstępnych ustaleń Komendy Stołecznej Policji wynikało, że około godziny 1.30 w rejonie skrzyżowania Wybrzeża Gdańskiego z ulicą Wenedów kierowca taksówki (renault) zatrzymał się na lewym skrajnym pasie Wisłostrady, tuż przed przejściem dla pieszych. Jadąca z nim pasażerka wysiadła z auta przez drzwi po prawej stronie, weszła wprost pod nadjeżdżającą środkowym pasem mazdę. Zginęła na miejscu.
Śledztwo wszczęła prokuratura. Początkowo zarówno taksówkarz, jak i kierowca auta, które uderzyło w pieszą, zostali przesłuchani w charakterze świadków. Później jeden z nich usłyszał zarzuty, a teraz został oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Na ławie oskarżonych zasiądzie kierowca mazdy. Jak poinformowała nas Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, akt oskarżenia trafił we wrześniu do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia.
- Mężczyzna jest oskarżony o to, że naruszył umyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, obowiązek zachowania ostrożności i unikania wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego, obowiązek jechania z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem - powiedziała Aleksandra Skrzyniarz.
Miał zielone, ale jechał dużo za szybko
Prokuratura odtworzyła przebieg zdarzenia. Jak ustalili śledczy, kierujący taksówką zauważył, że pasażerka poczuła się gorzej, zatrzymał się na pasie do jazdy prosto, miał czerwone światło. Włączył awaryjne. Wtedy kobieta wyszła z samochodu, zaczęła pokonywać Wisłostradę, idąc w kierunku Wisły. Na środkowym pasie potracił ją kierujący mazdą.
Zdaniem śledczych, "bezpośrednią przyczyną wypadku drogowego było niewłaściwie zachowanie się pieszej". Podkreślają, że "wtargnęła na pas (…) w miejscu do tego nieprzeznaczonym". Jednak dopatrzyli się też winy kierowcy. Jak wyliczyli biegli, oskarżony w miejscu, gdzie mógł mieć na liczniku nie więcej niż 70 kilometrów na godzinę, jechał co najmniej 120 kilometrów na godzinę (nie więcej niż 135). Ocenili, że gdyby jechał przepisowo, skutki nie musiały być tak tragiczne.
Zachowanie taksówkarza uznano również za niebezpieczne i mające "pośredni wpływ" na zdarzenie, jednak on odpowie tylko za wykroczenie.
Podobne sprawy, kierowcy przed sądem
To nie pierwsza sprawa, w której prokuratura nie zadowala się stwierdzeniem winy pieszego, mimo że jest bezsprzeczna. Analizuje także, jak łamanie przepisów przez kierowcę przyczyniło się do tragicznego skutku wypadku. A sądy tę argumentację podzielają.
Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy o wypadku o podobnym przebiegu na Targowej. W lipcu 2016 roku nastolatka wbiegła na ulicę za piłką. Sygnalizacja również wskazywała na czerwone światło. Ale kierowca, który przekroczył prędkość (na liczniku miał 89 kilometrów na godzinę, obowiązujące ograniczenie wynosiło 50) stanął przed sądem.
Sąd pierwszej instancji skazał go za to na cztery i pół roku więzienia. Sąd Apelacyjny ten wyrok podwyższył do sześciu lat. Sąd przyznał, że 14-letnia Klaudia weszła na jezdnię przy czerwonym świetle, ale podkreślił, że do wypadku by nie doszło, gdyby oskarżony jechał przepisowo. Sąd Najwyższy nie uwzględnił kasacji złożonej przez kierowcę.
Do sądu trafił również akt oskarżenia wobec Patryka D., który latem ubiegłego roku śmiertelnie potrącił niepełnosprawnego mężczyznę na Marszałkowskiej. Jak ustalili biegli, tuż przed uderzeniem w pieszego, który na czerwonym wszedł na jezdnię, kierowca białego porsche 911 miał na liczniku co najmniej 137 kilometrów na godzinę. Nie przyznał się do winy.
Ale orzecznictwo nie jest jednolite. Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy też o tragicznym wypadku na Puławskiej, gdzie kierowca mercedesa potracił mężczyznę przechodzącego na czerwonym świetle. Kiedy świadkowie udzielali mu pierwszej pomocy, kierowca oraz pasażer tylko się przyglądali. Nim na miejsce przyjechały policja i pogotowie, uciekli. Później prokuratura ustaliła: w terenie zabudowanym jechali prawie 90 kilometrów na godzinę. I choć pieszego nie udało się uratować, żaden z nich nie został oskarżony ani za spowodowanie wypadku, ani za ucieczkę z miejsca zdarzenia, ani za nieudzielenie pomocy. Kierowca odpowiedział jedynie za wykroczenie.
Adwokat: rozstrzygnięcia są bardzo różne
Mecenas Bronisław Muszyński ocenia, że w Polsce rozstrzygnięcia podobnych wypadków wciąż są "loterią". - Takich sytuacji mamy bardzo dużo. Albo kiedy pijany wchodzi na czerwonym, albo na jezdni pojawia się w miejscu, gdzie w ogóle nie ma świateł. I rozstrzygnięcia są bardzo różne - mówi adwokat.
Od czego to zależy? - Od opinii biegłego, który musi ocenić, czy kierujący był w stanie podjąć manewr obronny. Ważne jest również, w którym momencie pieszego zobaczył. Bardzo dużo zależy od śladów, które wskazują, jak daleko był pojazd w chwili, kiedy pieszy wszedł na ulicę, czyli – czy wszedł od prawej, czy od lewej strony, bo jeżeli od lewej to czas reakcji jest dużo dłuższy. Kluczowe jest ustalenie, czy kierowca mógł uniknąć zdarzenia - wyjaśnia mecenas Muszyński.
Na stronie zostało kilka filmików. Niewiele one wnoszą, ale zainteresowani zawsze mogą kliknąć w link i poganiać się chwilę z reklamami aby je obejrzeć
#prawo #polska #wypadek #piesi #kierowcy
Strona trochę złośliwe wyświetla treści, więc przeklejam treść całego artykułu poniżej:
Taksówkarz zatrzymał się na Wisłostradzie, z auta wysiadła pasażerka, weszła na środkowy pas i zginęła pod kołami innego samochodu. Śledztwo w sprawie tragicznego wypadku sprzed roku zostało właśnie zakończone. Kierowca, który uderzył w kobietę, stanie przed sądem. Bo mimo że on miał zielone światło, a jej nie powinno być w tym miejscu, znacznie przekroczył dopuszczalną prędkość.
O wypadku informowaliśmy na początku listopada 2021 roku. Ze wstępnych ustaleń Komendy Stołecznej Policji wynikało, że około godziny 1.30 w rejonie skrzyżowania Wybrzeża Gdańskiego z ulicą Wenedów kierowca taksówki (renault) zatrzymał się na lewym skrajnym pasie Wisłostrady, tuż przed przejściem dla pieszych. Jadąca z nim pasażerka wysiadła z auta przez drzwi po prawej stronie, weszła wprost pod nadjeżdżającą środkowym pasem mazdę. Zginęła na miejscu.
Śledztwo wszczęła prokuratura. Początkowo zarówno taksówkarz, jak i kierowca auta, które uderzyło w pieszą, zostali przesłuchani w charakterze świadków. Później jeden z nich usłyszał zarzuty, a teraz został oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku. Na ławie oskarżonych zasiądzie kierowca mazdy. Jak poinformowała nas Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie, akt oskarżenia trafił we wrześniu do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia.
- Mężczyzna jest oskarżony o to, że naruszył umyślnie zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, obowiązek zachowania ostrożności i unikania wszelkiego działania, które mogłoby spowodować zagrożenie bezpieczeństwa ruchu drogowego, obowiązek jechania z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem - powiedziała Aleksandra Skrzyniarz.
Miał zielone, ale jechał dużo za szybko
Prokuratura odtworzyła przebieg zdarzenia. Jak ustalili śledczy, kierujący taksówką zauważył, że pasażerka poczuła się gorzej, zatrzymał się na pasie do jazdy prosto, miał czerwone światło. Włączył awaryjne. Wtedy kobieta wyszła z samochodu, zaczęła pokonywać Wisłostradę, idąc w kierunku Wisły. Na środkowym pasie potracił ją kierujący mazdą.
Zdaniem śledczych, "bezpośrednią przyczyną wypadku drogowego było niewłaściwie zachowanie się pieszej". Podkreślają, że "wtargnęła na pas (…) w miejscu do tego nieprzeznaczonym". Jednak dopatrzyli się też winy kierowcy. Jak wyliczyli biegli, oskarżony w miejscu, gdzie mógł mieć na liczniku nie więcej niż 70 kilometrów na godzinę, jechał co najmniej 120 kilometrów na godzinę (nie więcej niż 135). Ocenili, że gdyby jechał przepisowo, skutki nie musiały być tak tragiczne.
Zachowanie taksówkarza uznano również za niebezpieczne i mające "pośredni wpływ" na zdarzenie, jednak on odpowie tylko za wykroczenie.
Podobne sprawy, kierowcy przed sądem
To nie pierwsza sprawa, w której prokuratura nie zadowala się stwierdzeniem winy pieszego, mimo że jest bezsprzeczna. Analizuje także, jak łamanie przepisów przez kierowcę przyczyniło się do tragicznego skutku wypadku. A sądy tę argumentację podzielają.
Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy o wypadku o podobnym przebiegu na Targowej. W lipcu 2016 roku nastolatka wbiegła na ulicę za piłką. Sygnalizacja również wskazywała na czerwone światło. Ale kierowca, który przekroczył prędkość (na liczniku miał 89 kilometrów na godzinę, obowiązujące ograniczenie wynosiło 50) stanął przed sądem.
Sąd pierwszej instancji skazał go za to na cztery i pół roku więzienia. Sąd Apelacyjny ten wyrok podwyższył do sześciu lat. Sąd przyznał, że 14-letnia Klaudia weszła na jezdnię przy czerwonym świetle, ale podkreślił, że do wypadku by nie doszło, gdyby oskarżony jechał przepisowo. Sąd Najwyższy nie uwzględnił kasacji złożonej przez kierowcę.
Do sądu trafił również akt oskarżenia wobec Patryka D., który latem ubiegłego roku śmiertelnie potrącił niepełnosprawnego mężczyznę na Marszałkowskiej. Jak ustalili biegli, tuż przed uderzeniem w pieszego, który na czerwonym wszedł na jezdnię, kierowca białego porsche 911 miał na liczniku co najmniej 137 kilometrów na godzinę. Nie przyznał się do winy.
Ale orzecznictwo nie jest jednolite. Na tvnwarszawa.pl informowaliśmy też o tragicznym wypadku na Puławskiej, gdzie kierowca mercedesa potracił mężczyznę przechodzącego na czerwonym świetle. Kiedy świadkowie udzielali mu pierwszej pomocy, kierowca oraz pasażer tylko się przyglądali. Nim na miejsce przyjechały policja i pogotowie, uciekli. Później prokuratura ustaliła: w terenie zabudowanym jechali prawie 90 kilometrów na godzinę. I choć pieszego nie udało się uratować, żaden z nich nie został oskarżony ani za spowodowanie wypadku, ani za ucieczkę z miejsca zdarzenia, ani za nieudzielenie pomocy. Kierowca odpowiedział jedynie za wykroczenie.
Adwokat: rozstrzygnięcia są bardzo różne
Mecenas Bronisław Muszyński ocenia, że w Polsce rozstrzygnięcia podobnych wypadków wciąż są "loterią". - Takich sytuacji mamy bardzo dużo. Albo kiedy pijany wchodzi na czerwonym, albo na jezdni pojawia się w miejscu, gdzie w ogóle nie ma świateł. I rozstrzygnięcia są bardzo różne - mówi adwokat.
Od czego to zależy? - Od opinii biegłego, który musi ocenić, czy kierujący był w stanie podjąć manewr obronny. Ważne jest również, w którym momencie pieszego zobaczył. Bardzo dużo zależy od śladów, które wskazują, jak daleko był pojazd w chwili, kiedy pieszy wszedł na ulicę, czyli – czy wszedł od prawej, czy od lewej strony, bo jeżeli od lewej to czas reakcji jest dużo dłuższy. Kluczowe jest ustalenie, czy kierowca mógł uniknąć zdarzenia - wyjaśnia mecenas Muszyński.
Na stronie zostało kilka filmików. Niewiele one wnoszą, ale zainteresowani zawsze mogą kliknąć w link i poganiać się chwilę z reklamami aby je obejrzeć

#prawo #polska #wypadek #piesi #kierowcy
mtelisz
1
Brak informacji o śladach hamowania. Wypadek miał miejsce w warunkach kiedy nie występuje na jezdni oblodzenie. Jeśli ich nie było to oskarżenie jest słuszne.
Mnie kiedyś (było to w styczniu ładnych parę lat temu) prokurator chciał wsadzić za kraty bo w protokole powypadkowym widniała informacja o braku śladów hamowania w moim aucie. Na szczęście policjant prowadzący dochodzenie wytknął prokuratorowi stronniczość wskazując, ze w dalszej części protokołu widniała informacja o oblodzeniu jezdni tej nocy kiedy miał miejsce wypadek.
Verum
0
Ok, tylko że nadal postrzegam pieszego jako głównego winowajcę.
Gdyby kierowca trzepnął pieszego na przejściu to owszem, wtedy wyłącznie jego wina.
Ale jednak kobitka spacerowała sobie środkiem drogi gdzie v max jest do 70. Nawet gdyby kierowca nie przekroczył dopuszczalnej prędkości to są spore szanse że by ją trafił i zabił.
Oczywiście kierowca nie jest bez winy. Jak jechał o 50 za szybko przez miasto to powinien być maksymalnie czujny i hamować, omijać, cokolwiek.
Ale... czy miał w ogóle szanse zareagować, skoro piesza wyszła mu z taksówki prosto pod koła? Czy przy 70km/h by zahamował? Tego nikt nie wie, a jednak na podstawie założeń z kosmosu go skazują.
Taksiarz też debil, bo wyczytałem że 40m dalej była zatoczka autobusowa i mógł tam się bezpiecznie zatrzymać.
O śladach hamowania nic nie ma, tak samo jak o ich braku.
borubar
0
Niekoniecznie jedynym winnym, bo inni też mogli się przyczynić do wypadku.
Tak jak on nie spodziewał pieszego wbiegającego na ulicę tak samo pieszy nie spodziewał się, że ktoś przekracza prędkość.
Verum
3
Nie zgadzam się z tym.
To nie prędkość zabija tylko jej gwałtowna utrata lub uzyskanie.
Czynnikiem który sprawił że do przekazania tej siły doszło była wyłącznie głupota pieszego.
Gdyby jechał 30 i pieszego by nie było to nic by się nie stało, gdyby jechał 300 i pieszego by nie było też by się nic nie stało.
Gdyby jechał przepisowo, a pieszy by wbiegł to i tak byłby kłopot. Chyba że tym razem by zauważył na czas wariata, ale takiej gwarancji nie ma i nie ma co skazywać ludzi na podstawie domniemywań.
Jak byś się nie obrócił, dupa zawsze z tyłu.
Najgorzej że chcą człowieka wsadzić do więzienia niczym groźnego recydywistę którego trzeba izolować od społeczeństwa... Chory kraj.
Żeby nie było - kierowca też zawinił. Jechał szybciej niż pozwalały mu umiejętności. Ale jego wina polega jedynie na zwiększeniu skali uszkodzeń ciała, a nie na spowodowaniu zajścia.
Populus
2
borubar
0
Samochód tak samo wbiegł pieszemu jak pieszy samochodowi. Zawinili obaj jednakowo, wystarczyło by aby jeden z nich poruszał się wolniej aby drugi mógł go ominąć.
Ukarać należy obu, tyle że jeden z nich nie żyje i karanie go nie ma sensu.
Verum
1
Samochód był tam gdzie jego miejsce - na drodze.
Pieszy nie.
To pieszy schrzanił. Kierowca i samochód nikomu "nie wbiegł".
Reakcją pieszego było wbiegnięcie pod koła. Nie liczyłbym na jego zdrowy rozsądek. Niższa prędkość niczego w tej kwestii nie zmienia.
To tak jakby ktoś włożył rękę do blendera, a potem czepiał się że gdyby maszyna pracowała wolniej to byłoby spoko. Może i by było. Ale byłoby na pewno gdyby nie pchać tam rąk.
Wina kierowcy jest tutaj dużo mniejsza od winy pieszego i wsadzanie go do więzienia jest żenujące.
borubar
0
Musi tylko przepuszczać jadące tam samochody.
Z pewnością nie było jego zamiarem wymuszanie pierwszeństwa - gdyby widział zbliżający się samochód to by mu ustąpił.
Wypadek nastąpić może tylko w przypadku gdy pieszy nie widzi jadącego samochodu lub nie zdąży przed nim uciec.
Verum
0
Jak sam widzisz pieszy tych aut nie przepuścił. Po jego stronie jest spowodowanie wypadku.
borubar
0
Co więcej gdy już je zauważył nie był w stanie uciec wystarczająco szybko.
Konto usunięte2