Nimb, jakim otaczali Hitlera jego podwładni, którzy nie stykali się z nim bezpośrednio, był nieporównywalnie większy, niż w najbliższym mu kręgu osób. Tutaj nie mówiono z respektem "fuhrer", lecz "szef", oszczędzano sobie "Heil Hitler" i witano się przez "dzień dobry". Otwarcie nawet ironizowano na temat Fuhrera, który wcale na to nie reagował. Jego stałego powiedzenia: "Mamy tutaj dwie możliwości", często używała przy nim jedna z sekretarek, panna Schroder, mówiąc o najbardziej banalnych sprawach, na przykład: "Mamy tu dwie możliwości. Albo będzie padać, albo nie". Ewa Braun bez zażenowania zwracała uwagę Hitlerowi przy stole, że jego krawat nie pasuje do garnituru, a niekiedy, będąc w dobrym humorze, określała siebie mianem "monarchini".

Jeszcze przed wojną Hitler oświadczał czasem, że po osiągnięciu swych celów politycznych chce wycofać się ze spraw państwowych i dokonać życia w Linzu. Nie wywierałby wtedy żadnego wpływu na politykę, gdyż jego następca mógłby zdobyć sobie autorytet tylko po jego całkowitym usunięciu się. Nie będzie więc na niego oddziaływał. Zresztą ludzie szybko zwrócą się ku następcy, kiedy zorientują się, że teraz ten ma władzę. W takiej sytuacji on, Hitler, zostanie szybko zapomniany. Wszyscy go opuszczą. Wypowiadając te myśli, nie bez współczucia dla siebie samego, kontynuował
"Może odwiedzi mnie wtedy od czasu do czasu któryś z moich dawnych współpracowników. Ale nie liczę na to. Oprócz panny Braun nie zabiorę ze sobą nikogo: pannę Braun i swego psa. Będę samotny. Któż dobrowolnie wytrzyma przy mnie dłużej? Nikt nie będzie już na mnie zwracać uwagi. Wszyscy będą biegać za moim następcą. Może raz w roku zjawią się u mnie na urodziny"
Czasami zadawałem sobie pytanie: czego mi właściwie brakuje, by móc nazwać Hitlera swoim przyjacielem? Przebywałem w jego otoczeniu, w najbardziej prywatnym kręgu, prawie jak u siebie w domu, a do tego byłem pierwszym pracownikiem w jego najbardziej ulubionej dziedzinie, architekturze. Brakowało wszystkiego. Nigdy w życiu nie spotkałem człowieka, który tak rzadko okazywałby swe uczucia, a jeśli to uczynił, momentalnie znowu zamykał się w sobie. W Spandau (Speer odsiadywał tam wyrok 20 lat więzienia) rozmawiałem z Hessem o tej swoistej właściwości Hitlera. Jak zgodnie stwierdziliśmy, obaj mieliśmy przecież chwile, kiedy mogło się nam wydawać, że zbliżyliśmy się do niego. Ale to było zawsze złudzenie. Kiedy ostrożnie przechodziło się do serdeczniejszego tonu, od razu wznosił wokół siebie, jakby w odruchu obrony, mur nie do przebicia.

Awanturniczość swojej egzystencji, wysokości stawki w swojej grze, Hitler musiał sobie szczególnie uświadomić w czasie długiej rozmowy z kardynałem Faulhaberem w listopadzie 1936 roku w Obersalzbergu. Po tym spotkaniu siedział tylko ze mną w wykuszu jadalni. Zapadał zmrok. Hitler milcząc wpatrywał się długo w okno, po czym powiedział w zamyśleniu: "Istnieją dla mnie dwie możliwości: albo przeforsować swoje plany, albo zawieść. Jeśli je przeforsuję, będę jedną z największych postaci w historii - jeśli zawiodę, zostanę potępiony, znienawidzony, przeklęty".
https://static.timesofisrael.com/www/uploads/2019/01/AP19019585452460.jpg

Fragment wspomnień Alberta Speera
#jfe #fuhrer

5

Brak komentarzy. Napisz pierwszy