Kilka subiektywnych refleksji po debacie Braun-Bartoszewicz
(Debata z dnia 5 kwietnia 2025 r.)
1. Trudno powiedzieć kto wygrał debatę. Obaj panowie reprezentują całkowicie odmienne temperamenty i metodę. Braun celuje w wiarygodność swej osoby i pryncypialność, Bartoszewicz celuje w technokratyzm i profesjonalizm.
2. U Bartoszewicza zabrakło mi wyjaśnienia czym konkretnie jest ta proponowana przez niego demokracja bezpośrednia. Bo chyba to nie chodzi by na okazję każdej sprawy bez względu na jej rzeczywistą istotność robić ogólnokrajowe referendum.
3. Ciekawa sprawa z tymi 250 tys. podpisów pod kandydaturą Bartoszewicza. Średnio mi się chce wierzyć, że rzeczywiście tyle głosów udało mu się zebrać na zasadzie: "to niech każdy kto mnie lubi zbierze jak najwięcej podpisów wśród znajomych i niech mi je wyśle". Bartoszewicz musiałby być jakimś fenomenem społecznym o ogromnej ogólnopolskiej rozpoznawalności i popularności a - przy całym moim życzliwym zainteresowaniu osobą pana Bartoszewicza - tego fenomenu w szerokich kręgach społecznych jakoś nie widzę. Kojarzę też pana Bartoszewicza z tej jego anegdoty jak to w całej Polsce jest ponoć zaczepiany na stacjach benzynowych i w małych wsiach przez losowych ludzi, którzy mówią mu "Panie Bartoszewicz, zwyciężymy!" - ta anegdota to mi bardziej wygląda na dość duże koloryzowanie rzeczywistości, do tego dość nieudolne. Jest to więc rzecz budząca moją ostrożność.
4. Ciekawie też wypłynęła "kwestia partyjności" w debacie Bartoszewicza z Braunem. Bartoszewicz dość trzeźwo postrzega członków partii politycznych jako gęby do wykarmienia z publicznych pieniędzy ("my ci pomagamy wygrać wybory, a ty w ramach wdzięczności obsadzasz nami potem stanowiska państwowe i spółki skarbu państwa"). Bartoszewicz stawia na zatrudnianie profesjonalistów na podstawie ich kompetencji - mówi o tym, że wyznaczy odpowiednich headhunterów ("łowców talentów"). Braun z kolei wskazuje na zalety wybierania takiego kandydata, w przypadku którego wiemy kto za nim stoi - wg prostej prawdy "pokaż mi swoich przyjaciół a powiem ci kim jesteś". Braun też dość sprawnie się wybronił, że w przypadku członków jego partii są to ludzie, którzy ponoszą duże koszty zaangażowania politycznego, choćby poprzez to, że są sekowani w swoich środowiskach zawodowych (przykład lekarzy krytykujących covidianizm). W sumie dwa różne spojrzenia na daną rzecz. Myślę, że należy dążyć do złotego środka między technokratyzmem a ideowością Trochę na zasadzie: czy postawilibyście na czele polskiego wywiadu byłego wiceszefa Mossadu, CIA czy FSB, który miałby polskie obywatelstwo i super doświadczenie czy może mniej doświadczonego a bardziej pewnego etnicznego Polaka bez żony żydówki?
5. Generalnie panowie w większości spraw mają takie samo spojrzenie. Różni ich głównie temperament i metoda - zarówno metoda myślenia jak i działania. Rozmowa zeszła więc siłą rzeczy na kwestie dotyczące bardziej osobowości kandydata oraz wykazywania, że drugi kandydat ze względu na swą osobowość do tej roli się nie nadaje. Miejscami obaj panowie wyprowadzali ciosy nieuczciwe intelektualnie i niesprawiedliwe względem przeciwnika ale widać takie są reguły gry i chyba w tej grze było to nie do uniknięcia.
6. Po stronie Bartoszewicza za trafny uważam argument dotyczący kwestii pewnej akceptowalności Grzegorza Brauna. Już wyjaśniam o co chodzi. Braun jest oryginałem i bardzo łatwo byłoby go zbojkotować przywódcom innych państw jako "zadymiarza", "performera" i "człowieka niepoważnego, z którym się nie dyskutuje". Inna rzecz, że praktycznie we wszystkich państwach szeroko rozumianego zachodu rządzi obecnie najgorsze, zakłamane, skorumpowane przez Bruksele, tchórzowskie antyludzkie ścierwo od dekad oszukujące swoje narody w kwestii masowej imigracji i prowadzące politykę pełzającego ludobójstwa dokonywanego na własnych, białych europejskich narodach. Te polityczne ścierwo na czele europejskich państw jest jednak póki co pewnym faktem zastanym, z którym trzeba się liczyć prowadząc politykę międzynarodową - Polska nie żyje w próżni i nawet z czymś takim przyjdzie polskiemu rządowi od czasu do czasu zasiąść przy negocjacyjnym jako władzom ościennych państw.
7. W rozmowie trochę za mało było moim zdaniem o kwestii muzułmańskiej imigracji, w szczególności w kontekście paktu imigracyjnego narzuconego nam przez unijnego okupanta. Wiem, że obaj panowie się zgadzają co do tego, że pakt imigracyjny należy wymówić. Uważam jednak, że powinna paść zapowiedź deportacji muzułmańskich imigrantów oraz zorganizowania zamkniętych obozów pracy, w których nielegalni imigranci byliby przymusowo umieszczani i zmuszani do wykonywania prostych prac umożliwiających choć w części zwrócenie kosztów, które przez ich wtargnięcie ponosi całe polskie społeczeństwo. Polska powinna także wymówić wszelkie umowy międzynarodowe zmuszające Polskę do przyjmowania uchodźców. A jeżeli ktoś poda argument, że przecież Polacy też mogą kiedyś musieć uchodzić to powiem wprost: zachodni politycy i zachodnie społeczeństwa to zbyt wielkie pizdy by nie wpuścić tych wszystkich nachodźców muzułmańsko-islamskich. Naprawdę więc myślicie, że gdyby te pizdy zobaczyły masy białych uchodźców, w dodatku z europejskiego, sąsiedniego kraju to by nas nie wpuściły
8. Trochę poza konkursem, bo to jest rzecz, która nie padła w debacie ale trzeba o tym przypomnieć. Bartoszewicz ma na swoim koncie skrajnie żydofilską wypowiedź o tym, że chciałby ściągnąć do Polski jak najwięcej bogatych żydów i ponadawać im obywatelstwo, bo dzięki temu bardzo wzmocniłaby się polska gospodarka (parafrazuję z pamięci, lecz generalnie sens był taki). Cóż, jacy są Żydzi - każdy wie. Ta nacja ma tendencję do popierania multikulti, podkopywania patriotyzmu narodu, który ich gości, do podwójnej lojalności (czy właściwie do lojalności względem swego właściwego narodu a nie względem państwa swego obywatelstwa) i w ogóle realizowania partykularnego interesu żydowskiego oraz żydowskiego interesu narodowego nawet kosztem Polski i Polaków. Już zwykły ogląd na historię ostatnich 200 lat niezbicie wskazuje, że ambicją społeczności żydowskiej w Polsce było rządzenie Polską z cudzego nadania (zob. propozycje składane przez żydów niemieckiemu sztabowi generalnemu w czasie I wojny światowej; zob. próba ubezwłasnowolnienia Polski w oparciu o Ligę Narodów i poprzez narzucenie jej tzw. "małego traktatu wersalskiego"; zob. granie na bolszewików w czasie wojny polsko-bolszewickiej by rządzić Polską z bolszewickiego nadania; zob. okres stalinizmu, kiedy to żydzi rządzili Polską z nadania Stalina; zob. obecny stosunek najważniejszych żydowskich środowisk w Polsce na czele z Gazetą Wyborczą do Unii Europejskiej - chęć rządzenia Polską w oparciu o Brukselę). Dla pewnej jasności: ten opis nie dotyczy każdego żyda z osobna bo zdarzają się żydzi wyłamujący się z tej postawy, lecz pewnych stałych tendencji, które dają się za zaobserwować w odniesieniu do diaspory żydowskiej. Kontynuując, postawa Bartoszewicza w tym względzie wygląda na tyleż brzydką co ryzykowną chęć obłaskawienia lub nawet szukania poparcia wpływowego lobby żydowskiego zamiast szukania poparcia Polaków.
Podsumowując: Generalnie nie wierzę żeby te wybory przyniosły wiele dobrego Polsce. Wygra albo reprezentant warszawskiego lewicowo-liberalnego "polrewkomu", którego identyfikacja z polskim interesem narodowym jest równie dyskusyjna co identyfikacja z polskością Juliana Marchlewskiego, Józefa Unszlichta czy Feliksa Dzierżyńskiego. Pewnie gość mógłby się podpisać pod nieco zmodyfikowaną wersją pewnego oświadczenia, które padło kilkadziesiąt lat temu, że "Unia Europejska nie jest tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla światłych i postępowych Europejczyków Unia Europejska jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze". Z drugiej strony mamy jakiegoś nikomu nieznanego małpiszona. Leszek Żebrowski, którego (bez ironii) szanuję twierdzi, że ten cały Nawrocki jako szef IPN-u robił całkiem dobrą robotę. Ja jednak zapamiętałem tego Nawrockiego z zablokowania badań i ekshumacji w Wiźnie na żądanie... no chyba nie muszę dodawać na czyje żądanie PiS-owscy "mężowie stanu" wstrzymują ekshumacje mogące pokrzyżować antypolskie narracje. Zresztą tylko czekać aż za kilka lat Wawel zamieni się w wysypisko śmieci dla odpadów naszej pookrągłostołowej demokracji - półtorej dekady temu przecież w najlepsze przetarto ku temu szlaki. Wracając jednak do "kandydata społecznego". Wracając jednak do pana Nawrockiego. To przecież nie kto inny lecz "płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm", którzy szli do wyborów w 2015 r. pod hasłem obrony Polski przed multikulti rozwalili polską strukturę etniczną przez import kilku milionów ukraińskich imigrantów. Te skurwysyny celowo przy tym mieszały pojęcie "uchodźcy" i "imigranta" w odniesieniu do przybyszy z Ukrainy by zmylić przeciwnika tj. swój własny naród. Gdzieś już to widziałem? Ach, tak. Na Zachodzie, gdzie tak samo zacierano granicę między muzułmańsko-afrykańskim uchodźcą a muzułmańsko-afrykańskim imigrantem ekonomicznym. W tych wyborach otrzymaliśmy "wspaniały wybór" - wybór między jawnym kolaborantem a cichym kapitulantem.
Cieszę się jednak, że pojawiają się tacy ludzie jak Braun czy Bartoszewicz. Pewnie zagłosuję na Brauna bo jemu zwyczajnie bardziej ufam i wychodzę z prostego założenia, że jeżeli ludzie tacy jak ja nie będą głosować na kandydatów najbardziej im odpowiadającym w pierwszej turze (nawet przy pełnej świadomości znikomych szans na drugą turę dla takiego kandydata) to moje poglądy będą niewidoczne dla polityków - na zasadzie, że wtedy nie będą zabiegać o głosy takich ludzi.
Zresztą, szkoda gadać. Od tych najbliższych wyborów prezydenckich oczekuję na dobrą sprawę tylko:
1) przesunięcia okna Overtona
2) niedopuszczenia by jawna agentura Brukseli objęła pełnię władzy w Polsce, więc w drugiej turze pewnie zagłosuję na jedną z systemowych prostytutek.
Polskę i Europę może ocalić tylko jakaś nowa europejska wiosna ludów, która zmiecie zarówno obecny establishment polityczny jak i Unię Europejską oraz ideologię lewicowo-liberalną spod znaku politycznej poprawności, której to ideologii Unia Europejska jest emanacją.
#polityka #grzegorzbraun #braun #bartoszewicz
Link do debaty: http://www.youtube.com/watch?v=kNOy3z2kl68
(Debata z dnia 5 kwietnia 2025 r.)
1. Trudno powiedzieć kto wygrał debatę. Obaj panowie reprezentują całkowicie odmienne temperamenty i metodę. Braun celuje w wiarygodność swej osoby i pryncypialność, Bartoszewicz celuje w technokratyzm i profesjonalizm.
2. U Bartoszewicza zabrakło mi wyjaśnienia czym konkretnie jest ta proponowana przez niego demokracja bezpośrednia. Bo chyba to nie chodzi by na okazję każdej sprawy bez względu na jej rzeczywistą istotność robić ogólnokrajowe referendum.
3. Ciekawa sprawa z tymi 250 tys. podpisów pod kandydaturą Bartoszewicza. Średnio mi się chce wierzyć, że rzeczywiście tyle głosów udało mu się zebrać na zasadzie: "to niech każdy kto mnie lubi zbierze jak najwięcej podpisów wśród znajomych i niech mi je wyśle". Bartoszewicz musiałby być jakimś fenomenem społecznym o ogromnej ogólnopolskiej rozpoznawalności i popularności a - przy całym moim życzliwym zainteresowaniu osobą pana Bartoszewicza - tego fenomenu w szerokich kręgach społecznych jakoś nie widzę. Kojarzę też pana Bartoszewicza z tej jego anegdoty jak to w całej Polsce jest ponoć zaczepiany na stacjach benzynowych i w małych wsiach przez losowych ludzi, którzy mówią mu "Panie Bartoszewicz, zwyciężymy!" - ta anegdota to mi bardziej wygląda na dość duże koloryzowanie rzeczywistości, do tego dość nieudolne. Jest to więc rzecz budząca moją ostrożność.
4. Ciekawie też wypłynęła "kwestia partyjności" w debacie Bartoszewicza z Braunem. Bartoszewicz dość trzeźwo postrzega członków partii politycznych jako gęby do wykarmienia z publicznych pieniędzy ("my ci pomagamy wygrać wybory, a ty w ramach wdzięczności obsadzasz nami potem stanowiska państwowe i spółki skarbu państwa"). Bartoszewicz stawia na zatrudnianie profesjonalistów na podstawie ich kompetencji - mówi o tym, że wyznaczy odpowiednich headhunterów ("łowców talentów"). Braun z kolei wskazuje na zalety wybierania takiego kandydata, w przypadku którego wiemy kto za nim stoi - wg prostej prawdy "pokaż mi swoich przyjaciół a powiem ci kim jesteś". Braun też dość sprawnie się wybronił, że w przypadku członków jego partii są to ludzie, którzy ponoszą duże koszty zaangażowania politycznego, choćby poprzez to, że są sekowani w swoich środowiskach zawodowych (przykład lekarzy krytykujących covidianizm). W sumie dwa różne spojrzenia na daną rzecz. Myślę, że należy dążyć do złotego środka między technokratyzmem a ideowością Trochę na zasadzie: czy postawilibyście na czele polskiego wywiadu byłego wiceszefa Mossadu, CIA czy FSB, który miałby polskie obywatelstwo i super doświadczenie czy może mniej doświadczonego a bardziej pewnego etnicznego Polaka bez żony żydówki?

5. Generalnie panowie w większości spraw mają takie samo spojrzenie. Różni ich głównie temperament i metoda - zarówno metoda myślenia jak i działania. Rozmowa zeszła więc siłą rzeczy na kwestie dotyczące bardziej osobowości kandydata oraz wykazywania, że drugi kandydat ze względu na swą osobowość do tej roli się nie nadaje. Miejscami obaj panowie wyprowadzali ciosy nieuczciwe intelektualnie i niesprawiedliwe względem przeciwnika ale widać takie są reguły gry i chyba w tej grze było to nie do uniknięcia.
6. Po stronie Bartoszewicza za trafny uważam argument dotyczący kwestii pewnej akceptowalności Grzegorza Brauna. Już wyjaśniam o co chodzi. Braun jest oryginałem i bardzo łatwo byłoby go zbojkotować przywódcom innych państw jako "zadymiarza", "performera" i "człowieka niepoważnego, z którym się nie dyskutuje". Inna rzecz, że praktycznie we wszystkich państwach szeroko rozumianego zachodu rządzi obecnie najgorsze, zakłamane, skorumpowane przez Bruksele, tchórzowskie antyludzkie ścierwo od dekad oszukujące swoje narody w kwestii masowej imigracji i prowadzące politykę pełzającego ludobójstwa dokonywanego na własnych, białych europejskich narodach. Te polityczne ścierwo na czele europejskich państw jest jednak póki co pewnym faktem zastanym, z którym trzeba się liczyć prowadząc politykę międzynarodową - Polska nie żyje w próżni i nawet z czymś takim przyjdzie polskiemu rządowi od czasu do czasu zasiąść przy negocjacyjnym jako władzom ościennych państw.
7. W rozmowie trochę za mało było moim zdaniem o kwestii muzułmańskiej imigracji, w szczególności w kontekście paktu imigracyjnego narzuconego nam przez unijnego okupanta. Wiem, że obaj panowie się zgadzają co do tego, że pakt imigracyjny należy wymówić. Uważam jednak, że powinna paść zapowiedź deportacji muzułmańskich imigrantów oraz zorganizowania zamkniętych obozów pracy, w których nielegalni imigranci byliby przymusowo umieszczani i zmuszani do wykonywania prostych prac umożliwiających choć w części zwrócenie kosztów, które przez ich wtargnięcie ponosi całe polskie społeczeństwo. Polska powinna także wymówić wszelkie umowy międzynarodowe zmuszające Polskę do przyjmowania uchodźców. A jeżeli ktoś poda argument, że przecież Polacy też mogą kiedyś musieć uchodzić to powiem wprost: zachodni politycy i zachodnie społeczeństwa to zbyt wielkie pizdy by nie wpuścić tych wszystkich nachodźców muzułmańsko-islamskich. Naprawdę więc myślicie, że gdyby te pizdy zobaczyły masy białych uchodźców, w dodatku z europejskiego, sąsiedniego kraju to by nas nie wpuściły

8. Trochę poza konkursem, bo to jest rzecz, która nie padła w debacie ale trzeba o tym przypomnieć. Bartoszewicz ma na swoim koncie skrajnie żydofilską wypowiedź o tym, że chciałby ściągnąć do Polski jak najwięcej bogatych żydów i ponadawać im obywatelstwo, bo dzięki temu bardzo wzmocniłaby się polska gospodarka (parafrazuję z pamięci, lecz generalnie sens był taki). Cóż, jacy są Żydzi - każdy wie. Ta nacja ma tendencję do popierania multikulti, podkopywania patriotyzmu narodu, który ich gości, do podwójnej lojalności (czy właściwie do lojalności względem swego właściwego narodu a nie względem państwa swego obywatelstwa) i w ogóle realizowania partykularnego interesu żydowskiego oraz żydowskiego interesu narodowego nawet kosztem Polski i Polaków. Już zwykły ogląd na historię ostatnich 200 lat niezbicie wskazuje, że ambicją społeczności żydowskiej w Polsce było rządzenie Polską z cudzego nadania (zob. propozycje składane przez żydów niemieckiemu sztabowi generalnemu w czasie I wojny światowej; zob. próba ubezwłasnowolnienia Polski w oparciu o Ligę Narodów i poprzez narzucenie jej tzw. "małego traktatu wersalskiego"; zob. granie na bolszewików w czasie wojny polsko-bolszewickiej by rządzić Polską z bolszewickiego nadania; zob. okres stalinizmu, kiedy to żydzi rządzili Polską z nadania Stalina; zob. obecny stosunek najważniejszych żydowskich środowisk w Polsce na czele z Gazetą Wyborczą do Unii Europejskiej - chęć rządzenia Polską w oparciu o Brukselę). Dla pewnej jasności: ten opis nie dotyczy każdego żyda z osobna bo zdarzają się żydzi wyłamujący się z tej postawy, lecz pewnych stałych tendencji, które dają się za zaobserwować w odniesieniu do diaspory żydowskiej. Kontynuując, postawa Bartoszewicza w tym względzie wygląda na tyleż brzydką co ryzykowną chęć obłaskawienia lub nawet szukania poparcia wpływowego lobby żydowskiego zamiast szukania poparcia Polaków.
Podsumowując: Generalnie nie wierzę żeby te wybory przyniosły wiele dobrego Polsce. Wygra albo reprezentant warszawskiego lewicowo-liberalnego "polrewkomu", którego identyfikacja z polskim interesem narodowym jest równie dyskusyjna co identyfikacja z polskością Juliana Marchlewskiego, Józefa Unszlichta czy Feliksa Dzierżyńskiego. Pewnie gość mógłby się podpisać pod nieco zmodyfikowaną wersją pewnego oświadczenia, które padło kilkadziesiąt lat temu, że "Unia Europejska nie jest tylko naszym sojusznikiem, to jest powiedzenie dla narodu. Dla nas, dla światłych i postępowych Europejczyków Unia Europejska jest naszą Ojczyzną, a granice nasze nie jestem w stanie dziś określić, dziś są za Berlinem, a jutro na Gibraltarze". Z drugiej strony mamy jakiegoś nikomu nieznanego małpiszona. Leszek Żebrowski, którego (bez ironii) szanuję twierdzi, że ten cały Nawrocki jako szef IPN-u robił całkiem dobrą robotę. Ja jednak zapamiętałem tego Nawrockiego z zablokowania badań i ekshumacji w Wiźnie na żądanie... no chyba nie muszę dodawać na czyje żądanie PiS-owscy "mężowie stanu" wstrzymują ekshumacje mogące pokrzyżować antypolskie narracje. Zresztą tylko czekać aż za kilka lat Wawel zamieni się w wysypisko śmieci dla odpadów naszej pookrągłostołowej demokracji - półtorej dekady temu przecież w najlepsze przetarto ku temu szlaki. Wracając jednak do "kandydata społecznego". Wracając jednak do pana Nawrockiego. To przecież nie kto inny lecz "płomienni dzierżawcy monopolu na patriotyzm", którzy szli do wyborów w 2015 r. pod hasłem obrony Polski przed multikulti rozwalili polską strukturę etniczną przez import kilku milionów ukraińskich imigrantów. Te skurwysyny celowo przy tym mieszały pojęcie "uchodźcy" i "imigranta" w odniesieniu do przybyszy z Ukrainy by zmylić przeciwnika tj. swój własny naród. Gdzieś już to widziałem? Ach, tak. Na Zachodzie, gdzie tak samo zacierano granicę między muzułmańsko-afrykańskim uchodźcą a muzułmańsko-afrykańskim imigrantem ekonomicznym. W tych wyborach otrzymaliśmy "wspaniały wybór" - wybór między jawnym kolaborantem a cichym kapitulantem.
Cieszę się jednak, że pojawiają się tacy ludzie jak Braun czy Bartoszewicz. Pewnie zagłosuję na Brauna bo jemu zwyczajnie bardziej ufam i wychodzę z prostego założenia, że jeżeli ludzie tacy jak ja nie będą głosować na kandydatów najbardziej im odpowiadającym w pierwszej turze (nawet przy pełnej świadomości znikomych szans na drugą turę dla takiego kandydata) to moje poglądy będą niewidoczne dla polityków - na zasadzie, że wtedy nie będą zabiegać o głosy takich ludzi.
Zresztą, szkoda gadać. Od tych najbliższych wyborów prezydenckich oczekuję na dobrą sprawę tylko:
1) przesunięcia okna Overtona
2) niedopuszczenia by jawna agentura Brukseli objęła pełnię władzy w Polsce, więc w drugiej turze pewnie zagłosuję na jedną z systemowych prostytutek.
Polskę i Europę może ocalić tylko jakaś nowa europejska wiosna ludów, która zmiecie zarówno obecny establishment polityczny jak i Unię Europejską oraz ideologię lewicowo-liberalną spod znaku politycznej poprawności, której to ideologii Unia Europejska jest emanacją.
#polityka #grzegorzbraun #braun #bartoszewicz
Link do debaty: http://www.youtube.com/watch?v=kNOy3z2kl68
Skalp
1
Bartoszewicz zarzucał Braunowi kompletny absurd, czyli że był pasywny gdy trzeba było oprotestować udział władzy centralnej na rzecz Ukrainy. Najwyraźniej nie wie o tym, kto usunął zółto-niebieską flagę z Kopca Kościuszki, albo jeszcze lata temu w studio wyborczym, w czasie jednej z debat zamieniał flagi UE i Polski miejscami, by hierarchia była należyta.
Poza tym Bartoszewicz już delikatnie lawiruje w poglądach, czyli inaczej mówiąc, gdzieniegdzie został nie tyle skompromitowany, co czuje się niezręcznie.
U Stanowskiego dzwonił do niego lekarz, neurolog i polecił mu konsultację medyczną, konkretne podejrzenie, a ten z miejsca potraktował to jako atak.
O wielkonosach już musiał się wymigiwać, poza tym jego wyraz twarzy, ten uśmiech znam ze stołów pokerowych, gdy ktoś jest bardzo kiepski w blefowaniu.
Ja bym nie ignorował tego, że 250k podpisów zebrał, a jakby nie wiadomo do końca jak to wyszło. Przeczytałem chyba z 30 pierwszych komentarzy pod debatą u Jaruzelskiej ( z dobę temu), jednego wiwatującego za Bartoszewiczem tam nie było. Z drugiej strony dosłownie wielki fan klub za Braunem, a poparcie w sondarzach bardzo małe. Jeden sztucznie pompowany? Za drugim z kolei boty nabijające sztuczne poparcie? Czy może z kolei sondarze, które sztucznie i celowo ogromnie zaniżające realne poparcie?
Generalnie Brauna wypowiedzi to ja znam jeszcze gdy miał kasztanowo-rudą czuprynę i nie był aktywnym politykiem. Wraz z upływem lat osłabł dla niego mój kredyt zaufania, kilka rzeczy bym mu wypomniał, ale jednak nadal jest bezdyskusyjnie jedynym ze znanych mi polityków o statusie męża stanu, Winnickiego bym z nim zestawił, ale tego z kolei zdrowie odsunęło do szafy.
Mentzena poglądy znam i wysłuchałem jego wystąpienia u Stanowskiego, niewiele one zmieniły się po tym wywiadzie.
Próbowałem wysłuchać Zandberga, ale niestety przeszkadzał mi w malowaniu płotu i z konieczności po 20 minutach wyłączyłem. Gość musi mocno popracować nad swoim intelektem, to nie ten format człowieka, na takie stanowisko.
Biejat pominąłem, bo nasłuchałem się jej w kilku sytuacjach, w politycznych zestawieniach różnej treści. Ona jest niestety zbyt nowoczesna, czy może prościej głupia. Smutne jest to, że taka osoba w ogóle jest w sejmie.
Spróbuję chociaż wysłuchać Hołowni i Trzaskowskiego, o ile będą u Stano, ale podejrzewam, że skończą jak Zandberg. W sensie ani jeden, ani drugi na ten moment nie mają mojego zaufania, a to podstawa. Chciałbym jednak sprawdzić, czy hasła, które im podpowiedziano, a których pewnie nawet sami nie są autorami, to czy one spinają się logicznie jakoś.
Jeszcze nie podjąłem decyzji o tym, czy w ogóle pójdę głosować, ale jeśli pójdę, to na ten moment Braun bezdyskusyjnie będzie tym na kogo oddam głos. Nie ma z tym nic wspólnego jakaś tam szansa na wygranie, czy podobne kwestie. Tu chodzi o zasady, mój głos nie podlega targom, tylko plasuję go w najbardziej wartościowym miejscu i już.
wiktor
0
Wilk
0
Zresztą nie traktuj tego wpisu głównego jako jakiegoś kompleksowego opisu rzeczywistości tylko jako to czym w istocie jest a więc kilkoma luźnymi przemyśleniami rzuconymi przez człowieka, który w żadnym razie nie rości sobie prawa do wszechwiedzy i nieomylności.
wiktor
0