W RFN osoby skazane za działalność polityczną uchodziły po 1945 roku w dalszym ciągu za element kryminalny. W ten sposób nowa władza ponownie skazywała dawnych przeciwników reżimu hitlerowskiego na społeczny ostracyzm i eliminację. Okazywano im pogardę i brak zrozumienia. Szykanowano również rodziny pomordowanych dysydentów jako krewnych osób okrytych hańbą. W Bawarii dawni członkowie NSDAP odzyskali swoje poprzednie stanowiska w 98%. W 1950 roku koło 66% dawnych członków Izb Orzekających pozostawało ciągle bez pracy. W służbie publicznej prawie nikt nie znalazł zatrudnienia.

Jednym z fundamentów dyskryminacji dysydentów III Rzeszy było uznanie za niepodważalne prawodawstwa hitlerowskiego w interpretacjach Federalnego Trybunału Sprawiedliwości RFN. Dobrym przykładem skutków tej wykładni był wyrok, jaki zapadł 26 marca 1947 roku w Sądzie Okręgowym w Kilonii. Spawa dotyczyła dziennikarza o nazwisku Garbe, który w 1943 roku został skazany na karę śmierci z przyczyn politycznych. Aby uniknąć egzekucji, zdecydował się na ucieczkę. Próbie tej przeciwstawił się pilnujący go policjant, który w wyniku szamotaniny został pobity przez dziennikarza.

Garbemu udało się zbiec do Szwajcarii. Kiedy jednak w 1946 roku powrócił do Niemiec, został aresztowany pod zarzutem próby zabójstwa policjanta. Sąd w Kilonii skazał dziennikarza na pięć miesięcy więzienia, ponieważ uznał, że ten nie miał prawa sprzeciwiać się w 1943 roku policjantowi. Zachowanie policjanta uznano za prawidłowe, ponieważ sumiennie wykonywał swoje obowiązki, nawet jeśli służyły zbrodniczej wojnie. W 1947 roku sędziowie napisali w uzasadnieniu wyroku:
„Nawet jeśli wyrok kary śmierci nałożony na oskarżonego był niesłuszny, to w żaden sposób nie dawało mu to prawa, aby uderzyć pilnującego go strażnika. Państwo ma prawo do wydawania niesprawiedliwych wyroków, jeśli wymaga tego jego interes. Tę kardynalną zasadę trzeba zaakceptować, a oskarżony tego nie uczynił”
W podobnej sytuacji znajdowały się ofiary sądownictwa wojskowego. Więźniowie obozów karnych w Emsland, jednostek karnych i więzień Wehrmachtu byli w dalszym ciągu postrzegani jako kryminaliści. W związku z tym nikt dobrowolnie nie przyznawał się do wojennej przeszłości przed swoimi kolegami z pracy ani nawet własnymi dziećmi. Wcześniejsze prześladowanie w III Rzeszy było tylko powodem dalszych dyskryminacji przez urzędy Republiki Federalnej. Nałożone wyroki były przeszkodą nie tylko w otrzymaniu bardziej atrakcyjnej pracy, ale nawet elementarnych świadczeń socjalnych. A wszystko to działo się przy szerokiej akceptacji społecznej.

Poszkodowani z podaniami o uchylenie wyroków musieli się zwracać do sądów, gdzie urzędowali ci sami ludzie, którzy zaledwie kilka lat wcześniej, w innym porządku społecznym, sami je wydali. Sędziowie hitlerowscy z założenie nie mogli się na to zgodzić, ponieważ sami podważyliby swoją wiarygodność. Ponadto uchylenie takiego wyroku stanowiłoby podejrzenie, że w III Rzeszy kierowali się ideologią, a nie elementarną sprawiedliwością. Sędziowie nie byli też zainteresowani umacnianiem pozycji środowiskowej swoich dawnych politycznych przeciwników.

Fragment książki "Trudny spadek dysydentów III Rzeszy w Republice Federalnej Niemiec"
#niemcy #iiwojnaswiatowa #jfe

19

@JFE, To byl "szef"Angeli M.Lewi prezydenci w DE po 2 w.s. mieli w swoich szeregach bylych SSmanow. Willy Brandt pomagał także nazistowskim zbrodniarzom wojennym
Mimo to państwo wypłacało Kapplerowi, przebywającemu w więzieniu we Włoszech, miesięczną dietę i opłacało mu trzech obrońców zamiast jednego. "Sprawa jest istotna" - mówi Bohr. Bo tak jak Kapplerowi, wielu hitlerowskim zbrodniarzom wojennym pomagano - i ta pomoc przetrwała wiele historycznych cezur. Również polityk SPD i były bojownik ruchu oporu Willy Brandt opowiedział się za Kapplerem na stanowisku kanclerza.
"Celem Brandta było prowadzenie polityki tzw. wewnętrznego pojednania, pogodzenia byłych współtowarzyszy i przeciwników Trzeciej Rzeszy", mówi Bohr. A Brandt miał jeszcze jeden cel, chciał przekształcić SPD w partię ludową. Aby tego dokonać, musiał jednak przekształcić byłych członków NSDAP w wyborców SPD, a próbował to osiągnąć, mówiąc o zbrodniarzach wojennych
https://www.deutschlandfunkkultur.de/staatshilfe-fuer-ehemalige-nazis-wie-die-bundesrepublik-ns-100.html
Były kanclerz Kohl przekazał datki na rzecz przestępców z SS, jak donosi raport
Jako młody człowiek Kohl wspierał podobno organizację pomocy dla byłych żołnierzy SS. Według raportu nazwał on generała pułkownika Waffen SS "porządnym".
3 lutego 2018, 15:13 Źródło: ZEIT ONLINE,
Były kanclerz Helmut Kohl, który zmarł w 2017 roku, podobno jako młody polityk przekazywał datki na rzecz nazistowskich zbrodniarzy. Informuje o tym Der Spiegel, powołując się na dokumenty, które właśnie wypłynęły na światło dzienne. Według raportu Kohl wpłacał rocznie około 200 marek na rzecz organizacji pomocowej Hausser, która zbierała pieniądze dla uwięzionych zbrodniarzy nazistowskich i ich krewnych.

Sam Kohl miał szczęście: nie musiał służyć jako żołnierz w czasie II wojny światowej. Mieszkanka Palatynatu, urodzona w 1930 roku, była na to trochę za młoda. Sam Kohl wielokrotnie powtarzał później, że był obdarzony "łaską późnego urodzenia". Podkreślał też, że Niemcy z jego pokolenia nie mogli być niczemu winni w czasach nazizmu.
Organizacja pomocy Hausser była rodzajem organizacji opieki społecznej Hiag - "stowarzyszenia wzajemnej pomocy członków byłej Waffen-SS", tradycyjnego stowarzyszenia SS. Ten "Sozialwerk" został nazwany w 1962 roku imieniem Paula Haussera, generała pułkownika Waffen-SS, którego Kohl uważał za "porządnego człowieka", jak podaje Spiegel. Jednak oddziały Haussera popełniały zbrodnie wojenne w Związku Radzieckim i we Włoszech. W tym czasie Hausser prowadził z politykami kampanię na rzecz emerytur swoich towarzyszy i przyczyniał się do tuszowania zbrodni nazistowskich. https://www.zeit.de/gesellschaft/zeitgeschehen/2018-02/helmut-kohl-nationalsozialismus-spenden-ns-verbrecher-kanzler

Helmut Kohl nazwał Waldheima "przyzwoitym człowiekiem".
Była kanclerz Niemiec: "Nie muszę się podporządkowywać temu, co mówią przeciwnicy Waldheima". Kontrowersyjna książka "Dziedzictwo. Protokoły Kohla" zawierają nie tylko ostrą krytykę politycznego towarzystwa byłego kanclerza Niemiec Helmuta Kohla, ale także słowa uznania dla byłego prezydenta federalnego Kurta Waldheima. Kohl powiedział, że widzi w Waldheimie "przyzwoitego człowieka, który jest zbyt tchórzliwy, by być nieprzyzwoitym". Waldheim był klasyczną ofiarą mediów, powiedział wieloletni kanclerz Niemiec (1982-98) w wywiadzie ze swoim zapobiegliwym ghost writerem Heribertem Schwanem. W aferze związanej z przeszłością byłego sekretarza generalnego ONZ w Wehrmachcie "szczególnie złą rolę" odegrał również Światowy Kongres Żydów, skrytykował Kohl. (…) Radził Waldheimowi, by ten naciskał na ORF, by ta "co najmniej godzinę relacjonowała w prime time". "A potem opowiadasz, gdzie był dom twoich rodziców i że było tam jeszcze dziesięć tysięcy Austriaków, którzy byli niemieckimi oficerami. A ty byłeś jednym z nich. Nie miałeś z tym bezpośrednio nic wspólnego, ale oczywiście wiedziałeś, że jest to najbardziej barbarzyński teatr wojny na Zachodzie. Straszne rzeczy działy się w Jugosławii, ale także straszne rzeczy działy się z niemieckimi żołnierzami. I powiedz, że przepraszasz!" Zdaniem Kohla, te wyroki odniosłyby skutek.
https://www.dokmz.com/2014/10/13/helmut-kohl-bezeichnete-waldheim-als-anstandigen-mann/
@bialkowski @grubas_pornograficzny
Przetłumaczono z www.DeepL.com/Translator (wersja darmowa)