TRUDNE SPRAWY: nie moge sie dogadac z wlasna matka. Szczerze dzwonie do niej z poczucia obowiazku, ale mam wrazenie ze mowimy w roznych jezykach. Dzwonie co tydzien, nie czuje zadnej potrzeby zeby to robic, tylko tyle że potem nie bede mogl wcale. Nie mozemy uzyskac porozumienia, mamy rozne zdania praktycznie na kazdy temat. Czesto rozmowa sprowadza sie do klotni, staram sie sprowadzac rozmowe na neutralne tematy, ale i tak sie wkurzam. Ktos sie podzeli doswiadczeniem?
#gownowpis #zycie #zagranica

10

@tensorflow, Matkę ma się jedną i szanuj, póki jest Ci to dane! Gwarantuję, że nikomu bardziej szczerze nie zależy na Twoim dobru! Docenisz nawet marudzenie, gdy Jej zabraknie!
I jeszcze jedno, w Rodzinie siła i pomoc w trudnych momentach!
@tensorflow, To standard, różnica pokoleń, po prostu sluchaj (udawaj), przytakuj i nie dyskutuj... ja tak robie i jest git Szkoda życia na kłótnie. Przez te 10-20 minut rozmowy tel. na tydzien korona ci z głowy nie spadnie, a matka bedzie szcześliwa że zadzwoniłeś.
@tensorflow, Jabłko jest takie jak jabłoń. Zawsze.

Ale naprawdę nie ma tematów których można poruszać z twoją matką? Sytuacja w rodzinie, co robili w tym tygodniu albo n.p. czy coś się dzieje u nich lokalnie?
To są takie tematy zastępcze w moim podręczniku, też moje opinie różnią się od moich rodziców... ale kocham ich ponad życie nawet jakby byli za PO, PISem czy kimkolwiek... To jest mało ważne, rodzina zawsze za tobą stanie (jeśli jest zdrowa).
@tensorflow, to nie dzwoń. po co masz rozmawiać z NPC bezpośrednio napędzanym hormonami i najprymitywniejszymi obszarami mózgu
@tensorflow, mam dokładnie to samo ze swoim ojcem. Kiedyś wygarnąłem mu wszystko, co leżało mi na wątrobie bo też już mnie wkurwiały takie bezsensowne telefony ale niestety wóda już mu tak zryła banie, że 3 dni później znów dzwoni jakby nigdy nic się nie stało. Przyjąłem inną taktykę, ograniczam się do minimum informacji, które i tak mało go interesują, lub w ogóle powtarzam tylko "yhym", dzięki temu "rozmowa" mieści się w minucie. Takie życie. W sumie to dziwne, że jak poznajemy kogoś w życiu i ta osoba nas wkurwia, to po prostu ucinamy kontakt i nara a z bliskimi tak nie potrafimy tylko się męczymy nie wiadomo po co.
@tensorflow, zaryzykowałbym stwierdzenie, że często relację rodzic-dziecko cementuje jakieś podleganie jednego drugiemu. Nawet przy poprawnych relacjach tak jest, jedynie z czasem następuje zamiana miejsc. Rzucone w powietrze "wydziedziczę!" może i jest nieszczere, niecelowe, ale świadczy o użyciu ostatecznego argumentu "przynajmniej w tym jeszcze ode mnie zależysz". Rodzice chcą samodzielności dziecka, ale jednocześnie jakiś symboliczny wpływ chcą mieć, choćby i tylko na to, by móc dzieciom podlegać, ale byle nie byc im obojętni. Natomiast uparte trzymanie się na pozycji, że miałem wpływ i nie dopuszczam myśli, że go już realnie nie mam, często prowadzi właśnie do takich sytuacji, gdy chcą coś osiągnąć używając argumentów, które przestały działać. Nadal wydają się być słuszne, ale słuszność też może być podważona. I wtedy dyskusja staje się jałowa. Stare wilki wiedzą, że młode będą stawiać im wyzwania i w końcu swoje osiągną. Ponieważ od tego zależy przetrwanie stada, rozumieją, że siła jest argumentem - młodzi wygrali z nami, to wygrają i przy obronie stada czy sprawniej zapolują.
Człowiek na tyle oderwany jest od biologicznych warunków przetrwania, że długo jeszcze będzie wierzył w inne środki wpływania, podczas gdy młodzi znajdą metodę na - w najlepszym razie - ich ignorowanie. Dobra praca, dystans, własne lokum, czy - bardziej uznawalne - własna rodzina.
@tensorflow, przerabiam to samo z Ojcem. Gadam tylko o samochodach albo pogodzie bo te dwa tematy nie powodują kłótni.

Wpis został usunięty przez autora

PS zdjecie jest z domino parku gdzie pod wplywem.. pisze ten post
@tensorflow, A nie dzwonisz też pod wpływem?
@Nacjonalizmisthebest, niee bo wtedy jestem bardziej wylewny. Pozatym przy 6h roznicy musiałbym byc o 2pm pod wplywem a to nie przystoi