https://www.magnapolonia.org/wlasowcy-we-wspomnieniach-siedmioletniego-chlopca/
#historia #iiwojnaswiatowa #hitlerowcy
Oprócz kolaborujących z nazistowskimi Niemcami przedstawicieli państw zachodnich, którzy teraz starają się stawiać w roli obrońców demokracji i wolności człowieka, na służbę nazistowskiej władzy szli przedstawiciele państw Europy Wschodniej, m.in. Ukraińcy, Litwini, a także Rosjanie. Dziś dla Państwa pragniemy przybliżyć wspomnienia mieszkańca wsi Przyrów (powiat częstochowski) Kazimierza Szyszki, związane z pacyfikacją tej wsi, dokonanej przez Rosyjską Armię Wyzwoleńczą (ROA) pod dowództwem generała Andrieja Własowa, od którego oddziały przyjęły nazwę własowców.
Z początkiem stycznia 1945 roku miejscowość stała się areną bestialstwa dokonanego przez Rosjan na służbie Hitlera. Siedmioletni Kazimierz Szyszka zapamiętał ten moment następująco:
(…) Własowski oddział w przededniu swej klęski najechał osadę i otoczył szczelnym pierścieniem, przekreślając możliwość ucieczki. Mama w pierwszym odruchu próbowała zawinięte w pierzyny dzieciaki ulokować w piwnicy. Po chwili wyciągnęła nas stamtąd w obawie, że ewentualny pożar domu uniemożliwi naszą ewakuację. Własowcy wyciągnęli z domów mężczyzn i prowadzili ich do szkoły (…) kobietom i dzieciom zakazali opuszczać mieszkania.
Był to dzień, kiedy zalęknieni i bezbronni ludzie wyli z płaczu. Jedno z okien wychodziło na rynek. Na wprost słupa telegraficznego oprawcy uwiązali człowieka: bili go, a potem ucięli mu język. Widząc to, wyobraziliśmy sobie los naszych bliskich (…) Pacyfikacja zakończyła się wieczorem. Własowcy podzielili mężczyzn na grupy, dwie z nich, których znajdowali się ojciec i wuj, ustawili twarzą do muru i strzelając z karabinu maszynowego nad głowami przyzwyczajali ich do śmierci. Trzecia grupa, wyraźnie wyróżniona, częstowana papierosami, nabierała przekonania, że będzie miała darowane życie. Zaprowadzono ich jednak pod dom (…) i wtedy skończyły się papierosy, a posypały się ciosy zadawane kolbami. Ludzi tych wpędzono do domu, po czym wrzucono granaty. Płonął dom, a w nim ludzie, których twarze budziły odruch skrajnej nienawiści dowódcy własowców, dokonującego selekcji. Oprawcy odeszli dopiero wtedy, gdy zawalił się strop i zgliszcza nie pozostawiały wątpliwości, że wszyscy zginęli (…) Pamiętam szaroczarny kolor spalonych ciał. Kikuty ludzkich stalagmitów, przemieszane z nadpalonymi krokwiami [1].
Powyższy przykład z jednej strony pokazuje barbarzyństwo, jakim cechowali się niemieccy naziści i ich kolaboranci w stosunku do Polaków. Dodatkowo, po raz kolejny, przewija się sposób mordowania Polaków poprzez spalenie. Bestialska metoda towarzyszyła niemieckim oprawcom od pierwszych dni wojny aż do jej zakończenia.
#historia #iiwojnaswiatowa #hitlerowcy
Oprócz kolaborujących z nazistowskimi Niemcami przedstawicieli państw zachodnich, którzy teraz starają się stawiać w roli obrońców demokracji i wolności człowieka, na służbę nazistowskiej władzy szli przedstawiciele państw Europy Wschodniej, m.in. Ukraińcy, Litwini, a także Rosjanie. Dziś dla Państwa pragniemy przybliżyć wspomnienia mieszkańca wsi Przyrów (powiat częstochowski) Kazimierza Szyszki, związane z pacyfikacją tej wsi, dokonanej przez Rosyjską Armię Wyzwoleńczą (ROA) pod dowództwem generała Andrieja Własowa, od którego oddziały przyjęły nazwę własowców.
Z początkiem stycznia 1945 roku miejscowość stała się areną bestialstwa dokonanego przez Rosjan na służbie Hitlera. Siedmioletni Kazimierz Szyszka zapamiętał ten moment następująco:
(…) Własowski oddział w przededniu swej klęski najechał osadę i otoczył szczelnym pierścieniem, przekreślając możliwość ucieczki. Mama w pierwszym odruchu próbowała zawinięte w pierzyny dzieciaki ulokować w piwnicy. Po chwili wyciągnęła nas stamtąd w obawie, że ewentualny pożar domu uniemożliwi naszą ewakuację. Własowcy wyciągnęli z domów mężczyzn i prowadzili ich do szkoły (…) kobietom i dzieciom zakazali opuszczać mieszkania.
Był to dzień, kiedy zalęknieni i bezbronni ludzie wyli z płaczu. Jedno z okien wychodziło na rynek. Na wprost słupa telegraficznego oprawcy uwiązali człowieka: bili go, a potem ucięli mu język. Widząc to, wyobraziliśmy sobie los naszych bliskich (…) Pacyfikacja zakończyła się wieczorem. Własowcy podzielili mężczyzn na grupy, dwie z nich, których znajdowali się ojciec i wuj, ustawili twarzą do muru i strzelając z karabinu maszynowego nad głowami przyzwyczajali ich do śmierci. Trzecia grupa, wyraźnie wyróżniona, częstowana papierosami, nabierała przekonania, że będzie miała darowane życie. Zaprowadzono ich jednak pod dom (…) i wtedy skończyły się papierosy, a posypały się ciosy zadawane kolbami. Ludzi tych wpędzono do domu, po czym wrzucono granaty. Płonął dom, a w nim ludzie, których twarze budziły odruch skrajnej nienawiści dowódcy własowców, dokonującego selekcji. Oprawcy odeszli dopiero wtedy, gdy zawalił się strop i zgliszcza nie pozostawiały wątpliwości, że wszyscy zginęli (…) Pamiętam szaroczarny kolor spalonych ciał. Kikuty ludzkich stalagmitów, przemieszane z nadpalonymi krokwiami [1].
Powyższy przykład z jednej strony pokazuje barbarzyństwo, jakim cechowali się niemieccy naziści i ich kolaboranci w stosunku do Polaków. Dodatkowo, po raz kolejny, przewija się sposób mordowania Polaków poprzez spalenie. Bestialska metoda towarzyszyła niemieckim oprawcom od pierwszych dni wojny aż do jej zakończenia.
Brak komentarzy. Napisz pierwszy