Hitler i malowanie
Dzięki rekomendacji zostałem poproszony o telefon i odwiedzenie pewnej starszej damy, mieszkającej w pięknym domu w bardzo eleganckiej okolicy Hofburga. Urocza starsza wiedenka przyjęła mnie bardzo serdecznie. Od razu poinformowała mnie, że będzie obchodzić złote gody. Wraz z mężem, aby uczcić rocznicę ślubu, bardzo chcieliby mieć akwarelę przedstawiającą wnętrze kościoła Kapucynów, w którym się pobrali. Od razu przystąpiłem do pracy nad zamówieniem. Było to zadanie, które sprawiało mi niekończącą się radość i z tkliwą starannością odtworzyłem każdy najdrobniejszy szczegół wnętrza pięknego barokowego kościoła.

W końcu obraz był gotowy i gdy szedłem do jej domu, aby go oddać, postanowiłem zażądać za niego dwieście koron. Powoli szedłem po schodach, krok po kroku. Dwieście koron, to jednak trochę dużo, pomyślałem, gdyż zwykle w tamtym czasie dostawałem około piętnastu koron za moje obrazy. Im wyżej wchodziłem, tym bardziej opuszczała mnie odwaga. Wręczyłem obraz starszej damie, a ona była nim oczarowana. Wtedy padło pytanie, którego się obawiałem. Zapytała mnie, jaka jest cena. Moja odwaga całkowicie zawiodła. "To, szanowna pani, wolałbym pozostawić pani", wymamrotałem. Nie mogłem się zmusić do powiedzenia niczego więcej. Z łagodnym uśmiechem zniknęła w sąsiednim pokoju, aby zjawić się kilka chwil później z zaklejoną kopertą.

Gdy wyszedłem na klatkę schodową, z ciekawości już obmacywałem moją cenną kopertę. Dlaczegóż, ach dlaczegóż, nie zażądałem moich dwustu koron? Ciekawość była zbyt silna i zanim dotarłem do drzwi wyjściowych z domu, pośpiesznie rozerwałem kopertę. Wprawiony w osłupienie, wciąż niedowierzający ujrzałem pięć banknotów stukoronowych!
Fragment wspomnień Heinricha Hoffmanna
#jfe #fuhrer

6

Brak komentarzy. Napisz pierwszy