Luty 1925, Paryż, proces znanej aktorki teatralnej Stanisławy Umińskiej (po lewej), oskarżonej o zabójstwo narzeczonego, pisarza i malarza, Jana Żyznowskiego. Prokurator usprawiedliwia się, że wolałby być obrońcą Polki, niestety prawo obliguje go do wnoszenia o karę śmierci. W takiej atmosferze ława przysięgłych, po pięciominutowej naradzie, jednogłośnie uniewinnia oskarżoną, która wystrzałem z browninga skróciła straszliwie męczarnie umierającego na raka wątroby kochanka. Pomimo słów wsparcia z całego świata, Umińska nie będzie potrafiła sobie wybaczyć zabójstwa. Nie wróci już na scenę, w ramach pokuty wstąpi do zakonu samarytanek i jako Siostra Benigna zacznie opiekować się w Henrykowie „upadłymi dziewczynami”. Aż do śmierci, kilkadziesiąt lat później, będzie oceniać swój czyn bardzo jednoznacznie, jako „brutalne wtargnięcie w tajemniczy proces ducha”, który „dojrzewa w cierpieniu”.
#historia #ciekawostki #fotografia

9

@Felix_Felicis, już wtedy mieli lepsze zdanie o eutanazji