@MaX, Przecież ja nie potrzebuję widzieć takich komentarzy. Przez pół roku współpracowałem z różnymi podmiotami państwowymi i sam zresztą organizowałem pewne zajęcia dla dzieci, to wiem jak wygląda sytuacja. W wielu hotelach zakwaterowali ich za darmo, gdzie na początku właściciele dostawali za każdego kasę z budżetu. Obecnie każdy z nich myśli tylko, jak się ich pozbyć, no bo obiekty są coraz bardziej w plecy, jeśli nie załatwią sobie jakiś kolejnych dofinansowań.
Prawdą jest to, że czasami pod budynkami stoją takie limuzyny na ukraińskich tablicach, że sam na tle nich, to mógłbym być nędznikiem. I teraz tak, są też osoby bardzo biedne, ale ogólnie to mniejszość pośród nich, tak wynika z moich doświadczeń. Może mają duże oszczędności zgromadzone albo dostają wypłaty mężów ze swojego kraju? Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć. Faktem jest, że jest zróżnicowanie poziomu bytowania.
Jeśli chodzi o narzekanie o jedzenie, to pewnie wynika to z tego, że w miejscach gdzie mieszkają, mają je często zapewnione. W tych hotelach było tak samo, że jedynie do pomocy kuchennej miały się stawiać osoby i na daną godzinę był organizowany posiłek dla wszystkich. No ale dochodziło do takich abstrakcji, jak mi opowiadał pewien dziadek, właściciel jednego z hoteli: "siedzę cały spocony w krzakach, kopię kwiatki i przychodzi do mnie ta krowa z drugiego piętra i mówi do mnie coś oburzona po ukraińsku. Ja do niej, że nie rozumiem. No ale po chwili jak wzięła tłumacza w telefonie, okazało się, że pyta gdzie jest mleko, bo ona chce się napić. Pyta mnie o mleko po czterech miesiącach, bo nadal nie nauczyła się gdzie jest! Ja mówię, że nie wiem, bo jestem zajęty, a może go już nie ma. A ta do mnie chamsko, że czemu nie zamówiłem go!? Rozumiesz pan, nie dość, że zawraca mi dupę w takiej chwili, to jeszcze rozlicza mnie jak sługusa. To ja do niej, to idź krowo i sobie załatw sama, a nie na dupie siedzisz!" Mniej więcej tak parafrazując to brzmiało, gdzie się prawie zadławiłem ze śmiechu. Ale gość i wielu innych ma takie sytuacje codziennie, więc się nie dziwię, że publicznie w internecie narzekają. Bardzo dobrze, że takie coś wypływa, bo Ukraińcy też to czytają i często jest im głupio, przez co może to oddziaływać na nich, by się bardziej starali zachowywać.
Inne sprawy o których się słyszy, to na przykład historia sprzed tygodnia. Kolega przyjął rodzinę z Ukrainy na początku wojny. Miał wolny budynek obok swojego domu, więc im go oddał na zamieszkanie. Zapewnił za darmo dach nad głową, niczego właściwie nie wymagał. Teraz niedawno, na początku września wyprowadzili się i wrócili do siebie (w mojej okolicy dużo osób było z okolic Kijowa, Charkowa, tam gdzie pierwsze uderzenia nastąpiły, a obecnie się sytuacja ustabilizowała). Kolega wchodzi do tego budynku, bo był w pracy kiedy wyjeżdżali, a tam mebli brak i nawet kaloryfer wykręcony. To dopiero niektórzy potrafią się odwdzięczyć. Drugi kolega, co pracuje na ochronie w hipermarkecie, też swoje przemyślenia mi opowiadał. Ukraińskie małe dziecko ukradło garść cukierków, może nawet nieświadomie. Matka musiała zapłacić karę sądowną. No i przychodzi do biura w sklepie, coś tam szybko po ukraińsku rzuca słowami, bo chciała jakieś potwierdzenie ze sklepu. Upomniano ją, żeby mówiła powoli albo po polsku, bo nikt jej nie rozumie. Nie dość, że maniery u niej było mało, to ani dzień dobry, ani do widzenia, a na sam koniec w drzwiach szyderczo do kierowniczki: "a co to, w Polszy u was już tak biedno, że garści cukierków wam szkoda?". I wyszła.
W sprawie szkół to już raz pisałem na stronie komentarz o tym. W mojej miejscowości nie ma problemów z miejscami, bo szkoła miała zapas, a w ostatnim dziesięcioleciu się wyludniała. Lecz w sąsiednim mieście słyszałem różne historie. Problemem raczej jest to, że w przeciwieństwie do ostatniego roku szkolnego, w obecnym tworzone są klasy ukraińskie, gdzie uczą ichniejsze nauczycielki, już tylko po ukraińsku. Jedynie WF prowadzą dalej polscy wychowawcy, co jest zgoła odmienne od poprzedniego stanu. No i co mam powiedzieć, jak na jednym z apelów we wrześniu byłem świadkiem śpiewania przez nich czerwonej kalinki, jako prezentacji? Teoretycznie dzieci nic nie są winne, w szczególności, że wcześniej wielu z nich dobrze poznałem, ale te lafiryndy co zaczęły prowadzić te klasy, no to już inna bajka, jeśli tak postępują.
Oprócz tego z ogólnych wniosków, to oczywiste jest to, że Białorusini, Ukraińcy, Litwini lub inne ludy pseudo słowiańskie, są bliżej nam, niżeli dingu z Afryki. Aczkolwiek i tak widać różnice. Czasami mam takie wrażenie, jakby owi ukraińscy goście w Polsce, mieli kulturę i ogładę parę dziesięcioleci do tyłu. Poza tym, co któryś z nich ma wpojone jakieś przeświadczenie do Polaków i potrafi ironizować w kontekście traktowania nas jako "lachów". Sam byłem świadkiem tego kilka razy, jak do mnie tak powiedziano, np. jak siedziała wataha byczków i klnęła "bladź, bladź, bladź", co drugie słowo, a gdy zwróciłem im uwagę, to pyskówa "a co, Polakowi to już można!?". Się ku*wa znaleźli sami historycy widzę! Tacy najgorsi, bo kobiety i dzieci to przynajmniej fizycznie są spokojni, a takie grzbiety, to nie wiadomo, czy się nie rzucą do bicia zaraz. Abstrahując od tego, to ciekawe jest też to, że ukraińskie dzieci częściej widzę jak chodzą w grupach po parkach, placach, trochę jak u nas z dwadzieścia lat temu. No jak widzicie, ludzie są różni. Staram się nie generalizować i przypinać łatek, ale pewne jest, że występują dane zjawiska i temu nie wolno zaprzeczać.
To tyle jeśli chodzi o kontakty zwierzęco-zwierzęce. Więc na pohybel tej grafice, która próbuje dyskredytować Polaków.
@MaX, Akurat pierwszy punkt to jest powszechna praktyka. Takie relacje można usłyszeć od osób, które nawet sprzyjają sprawie ukraińskiej. Wojna z jebanymi kacapami to jedno, ale upośledzona ukrofilia rządu lub samorządów to druga sprawa.
PostironicznyPowerUser
0
GienekMiecio
3
Przecież ja nie potrzebuję widzieć takich komentarzy. Przez pół roku współpracowałem z różnymi podmiotami państwowymi i sam zresztą organizowałem pewne zajęcia dla dzieci, to wiem jak wygląda sytuacja. W wielu hotelach zakwaterowali ich za darmo, gdzie na początku właściciele dostawali za każdego kasę z budżetu. Obecnie każdy z nich myśli tylko, jak się ich pozbyć, no bo obiekty są coraz bardziej w plecy, jeśli nie załatwią sobie jakiś kolejnych dofinansowań.
Prawdą jest to, że czasami pod budynkami stoją takie limuzyny na ukraińskich tablicach, że sam na tle nich, to mógłbym być nędznikiem. I teraz tak, są też osoby bardzo biedne, ale ogólnie to mniejszość pośród nich, tak wynika z moich doświadczeń. Może mają duże oszczędności zgromadzone albo dostają wypłaty mężów ze swojego kraju? Nie wiem i nawet nie chcę wiedzieć. Faktem jest, że jest zróżnicowanie poziomu bytowania.
Jeśli chodzi o narzekanie o jedzenie, to pewnie wynika to z tego, że w miejscach gdzie mieszkają, mają je często zapewnione. W tych hotelach było tak samo, że jedynie do pomocy kuchennej miały się stawiać osoby i na daną godzinę był organizowany posiłek dla wszystkich. No ale dochodziło do takich abstrakcji, jak mi opowiadał pewien dziadek, właściciel jednego z hoteli: "siedzę cały spocony w krzakach, kopię kwiatki i przychodzi do mnie ta krowa z drugiego piętra i mówi do mnie coś oburzona po ukraińsku. Ja do niej, że nie rozumiem. No ale po chwili jak wzięła tłumacza w telefonie, okazało się, że pyta gdzie jest mleko, bo ona chce się napić. Pyta mnie o mleko po czterech miesiącach, bo nadal nie nauczyła się gdzie jest! Ja mówię, że nie wiem, bo jestem zajęty, a może go już nie ma. A ta do mnie chamsko, że czemu nie zamówiłem go!? Rozumiesz pan, nie dość, że zawraca mi dupę w takiej chwili, to jeszcze rozlicza mnie jak sługusa. To ja do niej, to idź krowo i sobie załatw sama, a nie na dupie siedzisz!" Mniej więcej tak parafrazując to brzmiało, gdzie się prawie zadławiłem ze śmiechu. Ale gość i wielu innych ma takie sytuacje codziennie, więc się nie dziwię, że publicznie w internecie narzekają. Bardzo dobrze, że takie coś wypływa, bo Ukraińcy też to czytają i często jest im głupio, przez co może to oddziaływać na nich, by się bardziej starali zachowywać.
Inne sprawy o których się słyszy, to na przykład historia sprzed tygodnia. Kolega przyjął rodzinę z Ukrainy na początku wojny. Miał wolny budynek obok swojego domu, więc im go oddał na zamieszkanie. Zapewnił za darmo dach nad głową, niczego właściwie nie wymagał. Teraz niedawno, na początku września wyprowadzili się i wrócili do siebie (w mojej okolicy dużo osób było z okolic Kijowa, Charkowa, tam gdzie pierwsze uderzenia nastąpiły, a obecnie się sytuacja ustabilizowała). Kolega wchodzi do tego budynku, bo był w pracy kiedy wyjeżdżali, a tam mebli brak i nawet kaloryfer wykręcony. To dopiero niektórzy potrafią się odwdzięczyć. Drugi kolega, co pracuje na ochronie w hipermarkecie, też swoje przemyślenia mi opowiadał. Ukraińskie małe dziecko ukradło garść cukierków, może nawet nieświadomie. Matka musiała zapłacić karę sądowną. No i przychodzi do biura w sklepie, coś tam szybko po ukraińsku rzuca słowami, bo chciała jakieś potwierdzenie ze sklepu. Upomniano ją, żeby mówiła powoli albo po polsku, bo nikt jej nie rozumie. Nie dość, że maniery u niej było mało, to ani dzień dobry, ani do widzenia, a na sam koniec w drzwiach szyderczo do kierowniczki: "a co to, w Polszy u was już tak biedno, że garści cukierków wam szkoda?". I wyszła.
W sprawie szkół to już raz pisałem na stronie komentarz o tym. W mojej miejscowości nie ma problemów z miejscami, bo szkoła miała zapas, a w ostatnim dziesięcioleciu się wyludniała. Lecz w sąsiednim mieście słyszałem różne historie. Problemem raczej jest to, że w przeciwieństwie do ostatniego roku szkolnego, w obecnym tworzone są klasy ukraińskie, gdzie uczą ichniejsze nauczycielki, już tylko po ukraińsku. Jedynie WF prowadzą dalej polscy wychowawcy, co jest zgoła odmienne od poprzedniego stanu. No i co mam powiedzieć, jak na jednym z apelów we wrześniu byłem świadkiem śpiewania przez nich czerwonej kalinki, jako prezentacji? Teoretycznie dzieci nic nie są winne, w szczególności, że wcześniej wielu z nich dobrze poznałem, ale te lafiryndy co zaczęły prowadzić te klasy, no to już inna bajka, jeśli tak postępują.
Oprócz tego z ogólnych wniosków, to oczywiste jest to, że Białorusini, Ukraińcy, Litwini lub inne ludy pseudo słowiańskie, są bliżej nam, niżeli dingu z Afryki. Aczkolwiek i tak widać różnice. Czasami mam takie wrażenie, jakby owi ukraińscy goście w Polsce, mieli kulturę i ogładę parę dziesięcioleci do tyłu. Poza tym, co któryś z nich ma wpojone jakieś przeświadczenie do Polaków i potrafi ironizować w kontekście traktowania nas jako "lachów". Sam byłem świadkiem tego kilka razy, jak do mnie tak powiedziano, np. jak siedziała wataha byczków i klnęła "bladź, bladź, bladź", co drugie słowo, a gdy zwróciłem im uwagę, to pyskówa "a co, Polakowi to już można!?". Się ku*wa znaleźli sami historycy widzę! Tacy najgorsi, bo kobiety i dzieci to przynajmniej fizycznie są spokojni, a takie grzbiety, to nie wiadomo, czy się nie rzucą do bicia zaraz. Abstrahując od tego, to ciekawe jest też to, że ukraińskie dzieci częściej widzę jak chodzą w grupach po parkach, placach, trochę jak u nas z dwadzieścia lat temu. No jak widzicie, ludzie są różni. Staram się nie generalizować i przypinać łatek, ale pewne jest, że występują dane zjawiska i temu nie wolno zaprzeczać.
To tyle jeśli chodzi o kontakty zwierzęco-zwierzęce. Więc na pohybel tej grafice, która próbuje dyskredytować Polaków.
Konto usunięte3
xallax
5
sharkando
6
Konto usunięte2
Konto usunięte2