WNIOSEK
W czerwcu 2020 roku, zaledwie sześć miesięcy od wybuchu pandemii, świat jest w innym miejscu. W tym krótkim czasie COVID-19 zarówno wywołał doniosłe zmiany, jak
i spotęgował linie uskoków, które już nękają nasze gospodarki i społeczeństwa.
Rosnące nierówności, powszechne poczucie niesprawiedliwości, pogłębiające się podziały geopolityczne, polaryzacja polityczna, rosnące deficyty publiczne i wysoki poziom zadłużenia, nieefektywne lub nieistniejące globalne zarządzanie, nadmierna finansjalizacja, degradacja środowiska: to tylko niektóre z głównych wyzwań, które istniały przed pandemia. Kryzys koronawirusowy zaostrzył je wszystkie. Czy klęska COVID-19 może być błyskawicą przed grzmotem? Czy może mieć siłę, by wywołać serię głębokich zmian? Nie możemy wiedzieć, jaki będzie świat za 10 miesięcy, ani tym bardziej, jak będzie wyglądał za 10 lat, ale wiemy, że jeśli nie zrobimy czegoś, aby zresetować dzisiejszy świat, jutrzejszy będzie głęboko dotknięty. W Kronice przepowiedzianej śmierci Gabriela Garcii Marqueza cała wioska przewiduje nadciągającą katastrofę, a mimo to żaden z mieszkańców nie wydaje się być w stanie ani nie chce działać, aby temu zapobiec, dopóki nie jest za późno. Nie chcemy być tą wioską. Aby uniknąć takiego losu, bezzwłocznie musimy uruchomić Wielki Reset. To nie jest „miło mieć”, ale absolutna konieczność. Brak zajęcia się i naprawienia głęboko zakorzenionych chorób naszych społeczeństw i gospodarek może zwiększyć ryzyko, że, jak przez całą historię, ostatecznie reset zostanie narzucony przez gwałtowne wstrząsy, takie jak konflikty, a nawet rewolucje. Na nas spoczywa obowiązek wzięcia byka za
rogi. Pandemia daje nam tę szansę: „reprezentuje rzadkie, ale wąskie okno możliwości refleksji, ponownego wyobrażenia i zresetowania naszego świata”[165].
Głęboki kryzys wywołany pandemią dał nam wiele okazji do zastanowienia się nad tym, jak działają nasze gospodarki i społeczeństwa oraz nad sposobami, w jakich tego nie robią. Werdykt wydaje się jasny: musimy się zmienić; powinniśmy się zmienić. Ale czy możemy? Czy nauczymy się na błędach, które popełniliśmy w przeszłości? Czy
pandemia otworzy drzwi do lepszej przyszłości? Czy uporządkujemy nasz globalny
dom? Mówiąc najprościej, czy wprowadzimy w ruch Wielki Reset? Resetowanie to ambitne zadanie, być może zbyt ambitne, ale nie pozostaje nam nic innego, jak dołożyć wszelkich starań, aby to osiągnąć. Chodzi o to, aby świat był mniej dzielący, mniej zanieczyszczający, mniej destrukcyjny, bardziej inkluzywny, bardziej sprawiedliwy i sprawiedliwszy niż pozostawiliśmy go w erze przed pandemią. Nie robić nic lub za
mało, to lunatykować się w kierunku coraz większej nierówności społecznej, nierównowagi ekonomicznej, niesprawiedliwości i degradacji środowiska. Zaniechanie działania oznaczałoby, że nasz świat stałby się bardziej wredny, bardziej podzielony, bardziej niebezpieczny, bardziej samolubny i po prostu nie do zniesienia dla dużej
części populacji globu. Nie robić nic nie jest realną opcją. To powiedziawszy, Wielki
Reset jest daleki od ukończenia. Niektórzy mogą opierać się konieczności zaangażowania się, bojąc się ogromu zadania i mając nadzieję, że poczucie pilności ustąpi i sytuacja wkrótce wróci do „normalności”. Argument za biernością brzmi następująco: już wcześniej przechodziliśmy przez podobne wstrząsy – pandemie, ostre recesje, podziały geopolityczne i napięcia społeczne – i znowu przez nie przejdziemy. Jak zawsze społeczeństwa odbudują się, podobnie jak nasze gospodarki. Życie toczy się dalej! Uzasadnieniem nie resetowania jest również przekonanie, że stan świata nie jest taki zły i że wystarczy naprawić kilka rzeczy na brzegach, żeby było lepiej. Prawdą jest, że obecny stan świata jest przeciętnie znacznie lepszy niż w przeszłości. Musimy przyznać, że jako istoty ludzkie nigdy nie było nam tak dobrze. Prawie wszystkie kluczowe wskaźniki mierzące nasz zbiorowy dobrobyt (takie jak liczba osób żyjących w ubóstwie lub umierających w konfliktach, PKB na mieszkańca, średnia długość życia lub wskaźniki alfabetyzacji, a nawet liczba zgonów spowodowanych pandemią) stale się poprawiają przez minione wieki, imponująco w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Ale poprawiają się „średnio” – statystyczna rzeczywistość, która jest bez znaczenia dla
tych, którzy czują się (i tak często są) wykluczeni. Dlatego przekonanie, że dzisiejszy świat jest lepszy niż kiedykolwiek, choć słuszne, nie może być pretekstem do pocieszania się stanem zastałym i nieusuwania wielu bolączek, które go trapią. Tragiczna śmierć George'a Floyda (Afroamerykanina zabitego przez policjanta w maju 2020 r.) dobitnie ilustruje ten punkt. Było to pierwsze domino lub ostatnia kropla, która oznaczała doniosły punkt zwrotny, w którym nagromadzone i głębokie poczucie niesprawiedliwości odczuwane przez społeczność Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych w końcu przerodziło się w masowe protesty. Czy wskazanie im, że „przeciętnie” ich los jest dziś lepszy niż w przeszłości, uśmierzyłoby ich gniew? Oczywiście nie! Dla Afroamerykanów liczy się ich dzisiejsza sytuacja, a nie to, jak bardzo ich stan „polepszył się” w porównaniu do stanu z przed 150 laty , kiedy wielu ich przodków żyło w niewoli (została zniesiona w USA w 1865 r.), czy nawet 50 lat temu, kiedy małżeństwo z białym Amerykaninem było nielegalne (małżeństwa międzyrasowe stały się legalne we wszystkich stanach dopiero w 1967 r.) Z Wielkim Resetem wiążą się dwie kwestie:
1) nasze ludzkie działania i reakcje nie są zakorzenione w danych statystycznych, ale są zdeterminowane przez emocje i sentymenty – narracje kierują naszym zachowaniem; oraz
2) w miarę jak poprawia się nasza ludzka kondycja, nasze standardy życia rosną, podobnie jak nasze oczekiwania na lepsze i bardziej sprawiedliwe życie.
W tym sensie szeroko zakrojone protesty społeczne, które miały miejsce w czerwcu 2020 r., odzwierciedlają pilną konieczność rozpoczęcia Wielkiego Resetu. Łącząc ryzyko epidemiologiczne (COVID-19) z ryzykiem społecznym (protesty), wyjaśniliśmy, że w dzisiejszym świecie to systemowa łączność między zagrożeniami, problemami, wyzwaniami, a także szansami ma znaczenie i determinuje przyszłość. W pierwszych miesiącach pandemii, co zrozumiałe, uwaga opinii publicznej koncentrowała się na epidemiologicznych i zdrowotnych skutkach COVID-19. Jednak posuwając się naprzód, najbardziej istotne problemy leżą w połączeniu zagrożeń gospodarczych, geopolitycznych, społecznych, środowiskowych i technologicznych, które wynikną z pandemii, oraz ich nieustannego wpływu na firmy i jednostki. Nie można zaprzeczyć, że wirus COVID-19 był najczęściej osobistą katastrofą dla milionów nim zarażonych oraz
dla ich rodzin i społeczności. Jednak na poziomie globalnym, jeśli spojrzymy na niego pod względem procentu globalnej populacji, kryzys koronawirusowy jest (jak dotąd) jedną z najmniej śmiertelnych pandemii, jakich doświadczył świat w ciągu ostatnich 2000 lat. Najprawdopodobniej, o ile pandemia nie rozwinie się w nieprzewidziany sposób, konsekwencje COVID-19 pod względem zdrowia i śmiertelności będą łagodne
w porównaniu do poprzednich pandemii. Pod koniec czerwca 2020 r. (w czasie, gdy epidemia wciąż szaleje w Ameryce Łacińskiej, Azji Południowej i dużej części Stanów Zjednoczonych), COVID-19 zabił mniej niż 0,006% światowej populacji. Aby umieścić tę niską liczbę w kontekście śmiertelności, hiszpańska grypa zabiła 2,7% światowej populacji, a HIV/AIDS 0,6% (od 1981 r. do dziś). Plaga Justyniana od jej pojawienia się w 541, aż do ostatecznego zniknięcia w 750, zabiła według różnych szacunków prawie jedną trzecią populacji Bizancjum, a Czarna Śmierć (1347-1351) uważana jest za zabicie od 30% do 40% ludności świata w tym czasie. Pandemia COVID-19 jest inna. Nie
stanowi zagrożenia egzystencjalnego ani szoku, który odciśnie piętno na światowej populacji na dziesięciolecia. Jednak wiąże się to z niepokojącymi perspektywami ze wszystkich wspomnianych już powodów; w dzisiejszym, współzależnym świecie, ryzyka mieszają się ze sobą, wzmacniając wzajemne skutki i potęgując ich konsekwencje.
Wiele z tego, co nadchodzi, jest nieznanych, ale możemy być pewni następujących: w świecie po pandemii na pierwszy plan wysuną się kwestie sprawiedliwości, począwszy od stagnacji realnych dochodów dla ogromnej większości po przedefiniowanie naszych umów społecznych. Podobnie głębokie obawy o środowisko lub pytania o to, jak technologia może być wdrażana i zarządzana z korzyścią dla społeczeństwa, wejdą do programu politycznego. Wszystkie te problemy poprzedzały pandemię, ale COVID-19 obalił je, aby wszyscy mogli je zobaczyć i wzmocnić. Kierunek trendów się nie zmienił, ale w konsekwencji COVID-19 nastąpiło to znacznie szybciej. Bezwzględnym warunkiem prawidłowego resetu jest szersza współpraca i współpraca w obrębie krajów i między nimi. Współpraca – „najwyższa ludzka zdolność poznawcza”, która wprowadza nasz gatunek na jego wyjątkową i niezwykłą trajektorię – można podsumować jako „wspólną intencjonalność”, wspólnego działania na rzecz wspólnego celu.[166] Bez tego po prostu nie możemy się rozwijać. Czy era post-pandemiczna będzie charakteryzować się mniejszą czy większa współpracą? Istnieje bardzo realne ryzyko, że jutro świat będzie jeszcze bardziej podzielony, nacjonalistyczny i podatny na konflikty niż dzisiaj. Wiele trendów przeanalizowanych w sekcji makro sugeruje, że w przyszłości nasz świat będzie mniej otwarty i mniej chętny do współpracy niż przed pandemią. Możliwy jest jednak scenariusz alternatywny, w którym zbiorowe działanie
w obrębie społeczności i szersza współpraca między narodami umożliwi szybsze i pokojowe wyjście z kryzysu koronawirusowego. W miarę ponownego uruchamiania gospodarek pojawia się szansa na uwzględnienie większej równości społecznej i zrównoważonego rozwoju w procesie ożywienia, przyspieszając zamiast opóźniać postęp w osiąganiu celów zrównoważonego rozwoju do 2030 r. i otwierając nową erę dobrobytu[167]. Co mogłoby to umożliwić i zwiększyć prawdopodobieństwo na korzyść takiego wyniku? Widząc niepowodzenia i linie błędów w okrutnym świetle dnia rzucanego przez kryzys koronowy, może zmusić nas do szybszego działania poprzez zastąpienie nieudanych pomysłów, instytucji, procesów i zasad nowymi, lepiej dostosowanymi do obecnych i przyszłych potrzeb. To jest esencja Wielkiego Resetu.
Czy globalne doświadczenie pandemii może pomóc w złagodzeniu niektórych problemów, z którymi borykaliśmy się na początku kryzysu? Czy z blokad może wyłonić się lepsze społeczeństwo? Amartya Sen, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, tak uważa, wierząc, że: „Potrzeba wspólnego działania może z pewnością wzbudzić uznanie dla konstruktywnej roli działań publicznych” [168], przytaczając jako dowód przykłady, takie jak uświadomione ludziom znaczenie współpracy międzynarodowej i przekonywanie krajów takich jak Wielka Brytania o korzyściach płynących z lepszego dzielenia się żywnością i opieką zdrowotną (i ewentualnego stworzenia państwa opiekuńczego). Jared Diamond, autor: „Przewroty: jak narody radzą sobie z kryzysem i zmianami”, jest podobnego zdania, mając nadzieję, że kryzys koronawirusowy zmusi
nas do zajęcia się czterema egzystencjalnymi zagrożeniami, z którymi wspólnie mierzymy się:
1) zagrożenia nuklearne;
2) zmiany klimatu;
3) niezrównoważone wykorzystanie podstawowych zasobów, takich jak lasy, owoce morza, wierzchnia warstwa gleby i słodka woda; oraz
4) konsekwencje ogromnych różnic w poziomie życia między narodami świata: „Dziwne może się wydawać, że pomyślne rozwiązanie kryzysu pandemicznego może zmotywować nas do radzenia sobie z tymi większymi problemami, których do tej pory unikaliśmy.
Jeśli pandemia w końcu przygotuje nas do radzenia sobie z tymi egzystencjalnymi zagrożeniami, może istnieć pozytywna strona czarnej chmury wirusa. Wśród następstw wirusa może okazać się największą, najtrwalszą i naszą przyczyną wielkiej nadziei” [169]. Te wyrazy indywidualnej nadziei są poparte mnóstwem badań, z których wynika, że wspólnie pragniemy zmian. Obejmują one od sondażu przeprowadzonego w
Wielkiej Brytanii, który pokazuje, że większość ludzi chce fundamentalnie zmienić gospodarkę podczas jej ożywienia, w przeciwieństwie do jednej czwartej, która chce, aby wróciła do stanu, w jakim była,[170] po międzynarodowe badania, w których stwierdza się, że znaczna większość obywateli na całym świecie chce ożywienia gospodarczego po kryzysie koronawirusowym, aby nadać priorytet zmianom klimatycznym[171] i wspierać ekologiczne ożywienie gospodarcze[172]. Na całym świecie mnożą się ruchy domagające się „lepszej przyszłości” i wzywające do przejścia do systemu gospodarczego, który stawia nasz wspólny dobrobyt ponad zwykłym wzrostem PKB.
Jesteśmy teraz na rozdrożu. Jedna ścieżka zaprowadzi nas do lepszego świata: bardziej otwartego, bardziej sprawiedliwego i szanującego Matkę Naturę. Drugi zabierze nas do świata, który przypomina ten, który właśnie zostawiliśmy – ale gorszy i nieustannie prześladowany przez nieprzyjemne niespodzianki. Dlatego musimy to zrobić dobrze. Nadciągające wyzwania mogą być bardziej istotne, niż do tej pory wyobrażaliśmy sobie, ale nasza zdolność do resetowania może być również większa, niż wcześniej odważyliśmy się mieć nadzieję.
#pandemia #plandemia #covid19 #covid1984 #wielkireset
W czerwcu 2020 roku, zaledwie sześć miesięcy od wybuchu pandemii, świat jest w innym miejscu. W tym krótkim czasie COVID-19 zarówno wywołał doniosłe zmiany, jak
i spotęgował linie uskoków, które już nękają nasze gospodarki i społeczeństwa.
Rosnące nierówności, powszechne poczucie niesprawiedliwości, pogłębiające się podziały geopolityczne, polaryzacja polityczna, rosnące deficyty publiczne i wysoki poziom zadłużenia, nieefektywne lub nieistniejące globalne zarządzanie, nadmierna finansjalizacja, degradacja środowiska: to tylko niektóre z głównych wyzwań, które istniały przed pandemia. Kryzys koronawirusowy zaostrzył je wszystkie. Czy klęska COVID-19 może być błyskawicą przed grzmotem? Czy może mieć siłę, by wywołać serię głębokich zmian? Nie możemy wiedzieć, jaki będzie świat za 10 miesięcy, ani tym bardziej, jak będzie wyglądał za 10 lat, ale wiemy, że jeśli nie zrobimy czegoś, aby zresetować dzisiejszy świat, jutrzejszy będzie głęboko dotknięty. W Kronice przepowiedzianej śmierci Gabriela Garcii Marqueza cała wioska przewiduje nadciągającą katastrofę, a mimo to żaden z mieszkańców nie wydaje się być w stanie ani nie chce działać, aby temu zapobiec, dopóki nie jest za późno. Nie chcemy być tą wioską. Aby uniknąć takiego losu, bezzwłocznie musimy uruchomić Wielki Reset. To nie jest „miło mieć”, ale absolutna konieczność. Brak zajęcia się i naprawienia głęboko zakorzenionych chorób naszych społeczeństw i gospodarek może zwiększyć ryzyko, że, jak przez całą historię, ostatecznie reset zostanie narzucony przez gwałtowne wstrząsy, takie jak konflikty, a nawet rewolucje. Na nas spoczywa obowiązek wzięcia byka za
rogi. Pandemia daje nam tę szansę: „reprezentuje rzadkie, ale wąskie okno możliwości refleksji, ponownego wyobrażenia i zresetowania naszego świata”[165].
Głęboki kryzys wywołany pandemią dał nam wiele okazji do zastanowienia się nad tym, jak działają nasze gospodarki i społeczeństwa oraz nad sposobami, w jakich tego nie robią. Werdykt wydaje się jasny: musimy się zmienić; powinniśmy się zmienić. Ale czy możemy? Czy nauczymy się na błędach, które popełniliśmy w przeszłości? Czy
pandemia otworzy drzwi do lepszej przyszłości? Czy uporządkujemy nasz globalny
dom? Mówiąc najprościej, czy wprowadzimy w ruch Wielki Reset? Resetowanie to ambitne zadanie, być może zbyt ambitne, ale nie pozostaje nam nic innego, jak dołożyć wszelkich starań, aby to osiągnąć. Chodzi o to, aby świat był mniej dzielący, mniej zanieczyszczający, mniej destrukcyjny, bardziej inkluzywny, bardziej sprawiedliwy i sprawiedliwszy niż pozostawiliśmy go w erze przed pandemią. Nie robić nic lub za
mało, to lunatykować się w kierunku coraz większej nierówności społecznej, nierównowagi ekonomicznej, niesprawiedliwości i degradacji środowiska. Zaniechanie działania oznaczałoby, że nasz świat stałby się bardziej wredny, bardziej podzielony, bardziej niebezpieczny, bardziej samolubny i po prostu nie do zniesienia dla dużej
części populacji globu. Nie robić nic nie jest realną opcją. To powiedziawszy, Wielki
Reset jest daleki od ukończenia. Niektórzy mogą opierać się konieczności zaangażowania się, bojąc się ogromu zadania i mając nadzieję, że poczucie pilności ustąpi i sytuacja wkrótce wróci do „normalności”. Argument za biernością brzmi następująco: już wcześniej przechodziliśmy przez podobne wstrząsy – pandemie, ostre recesje, podziały geopolityczne i napięcia społeczne – i znowu przez nie przejdziemy. Jak zawsze społeczeństwa odbudują się, podobnie jak nasze gospodarki. Życie toczy się dalej! Uzasadnieniem nie resetowania jest również przekonanie, że stan świata nie jest taki zły i że wystarczy naprawić kilka rzeczy na brzegach, żeby było lepiej. Prawdą jest, że obecny stan świata jest przeciętnie znacznie lepszy niż w przeszłości. Musimy przyznać, że jako istoty ludzkie nigdy nie było nam tak dobrze. Prawie wszystkie kluczowe wskaźniki mierzące nasz zbiorowy dobrobyt (takie jak liczba osób żyjących w ubóstwie lub umierających w konfliktach, PKB na mieszkańca, średnia długość życia lub wskaźniki alfabetyzacji, a nawet liczba zgonów spowodowanych pandemią) stale się poprawiają przez minione wieki, imponująco w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Ale poprawiają się „średnio” – statystyczna rzeczywistość, która jest bez znaczenia dla
tych, którzy czują się (i tak często są) wykluczeni. Dlatego przekonanie, że dzisiejszy świat jest lepszy niż kiedykolwiek, choć słuszne, nie może być pretekstem do pocieszania się stanem zastałym i nieusuwania wielu bolączek, które go trapią. Tragiczna śmierć George'a Floyda (Afroamerykanina zabitego przez policjanta w maju 2020 r.) dobitnie ilustruje ten punkt. Było to pierwsze domino lub ostatnia kropla, która oznaczała doniosły punkt zwrotny, w którym nagromadzone i głębokie poczucie niesprawiedliwości odczuwane przez społeczność Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych w końcu przerodziło się w masowe protesty. Czy wskazanie im, że „przeciętnie” ich los jest dziś lepszy niż w przeszłości, uśmierzyłoby ich gniew? Oczywiście nie! Dla Afroamerykanów liczy się ich dzisiejsza sytuacja, a nie to, jak bardzo ich stan „polepszył się” w porównaniu do stanu z przed 150 laty , kiedy wielu ich przodków żyło w niewoli (została zniesiona w USA w 1865 r.), czy nawet 50 lat temu, kiedy małżeństwo z białym Amerykaninem było nielegalne (małżeństwa międzyrasowe stały się legalne we wszystkich stanach dopiero w 1967 r.) Z Wielkim Resetem wiążą się dwie kwestie:
1) nasze ludzkie działania i reakcje nie są zakorzenione w danych statystycznych, ale są zdeterminowane przez emocje i sentymenty – narracje kierują naszym zachowaniem; oraz
2) w miarę jak poprawia się nasza ludzka kondycja, nasze standardy życia rosną, podobnie jak nasze oczekiwania na lepsze i bardziej sprawiedliwe życie.
W tym sensie szeroko zakrojone protesty społeczne, które miały miejsce w czerwcu 2020 r., odzwierciedlają pilną konieczność rozpoczęcia Wielkiego Resetu. Łącząc ryzyko epidemiologiczne (COVID-19) z ryzykiem społecznym (protesty), wyjaśniliśmy, że w dzisiejszym świecie to systemowa łączność między zagrożeniami, problemami, wyzwaniami, a także szansami ma znaczenie i determinuje przyszłość. W pierwszych miesiącach pandemii, co zrozumiałe, uwaga opinii publicznej koncentrowała się na epidemiologicznych i zdrowotnych skutkach COVID-19. Jednak posuwając się naprzód, najbardziej istotne problemy leżą w połączeniu zagrożeń gospodarczych, geopolitycznych, społecznych, środowiskowych i technologicznych, które wynikną z pandemii, oraz ich nieustannego wpływu na firmy i jednostki. Nie można zaprzeczyć, że wirus COVID-19 był najczęściej osobistą katastrofą dla milionów nim zarażonych oraz
dla ich rodzin i społeczności. Jednak na poziomie globalnym, jeśli spojrzymy na niego pod względem procentu globalnej populacji, kryzys koronawirusowy jest (jak dotąd) jedną z najmniej śmiertelnych pandemii, jakich doświadczył świat w ciągu ostatnich 2000 lat. Najprawdopodobniej, o ile pandemia nie rozwinie się w nieprzewidziany sposób, konsekwencje COVID-19 pod względem zdrowia i śmiertelności będą łagodne
w porównaniu do poprzednich pandemii. Pod koniec czerwca 2020 r. (w czasie, gdy epidemia wciąż szaleje w Ameryce Łacińskiej, Azji Południowej i dużej części Stanów Zjednoczonych), COVID-19 zabił mniej niż 0,006% światowej populacji. Aby umieścić tę niską liczbę w kontekście śmiertelności, hiszpańska grypa zabiła 2,7% światowej populacji, a HIV/AIDS 0,6% (od 1981 r. do dziś). Plaga Justyniana od jej pojawienia się w 541, aż do ostatecznego zniknięcia w 750, zabiła według różnych szacunków prawie jedną trzecią populacji Bizancjum, a Czarna Śmierć (1347-1351) uważana jest za zabicie od 30% do 40% ludności świata w tym czasie. Pandemia COVID-19 jest inna. Nie
stanowi zagrożenia egzystencjalnego ani szoku, który odciśnie piętno na światowej populacji na dziesięciolecia. Jednak wiąże się to z niepokojącymi perspektywami ze wszystkich wspomnianych już powodów; w dzisiejszym, współzależnym świecie, ryzyka mieszają się ze sobą, wzmacniając wzajemne skutki i potęgując ich konsekwencje.
Wiele z tego, co nadchodzi, jest nieznanych, ale możemy być pewni następujących: w świecie po pandemii na pierwszy plan wysuną się kwestie sprawiedliwości, począwszy od stagnacji realnych dochodów dla ogromnej większości po przedefiniowanie naszych umów społecznych. Podobnie głębokie obawy o środowisko lub pytania o to, jak technologia może być wdrażana i zarządzana z korzyścią dla społeczeństwa, wejdą do programu politycznego. Wszystkie te problemy poprzedzały pandemię, ale COVID-19 obalił je, aby wszyscy mogli je zobaczyć i wzmocnić. Kierunek trendów się nie zmienił, ale w konsekwencji COVID-19 nastąpiło to znacznie szybciej. Bezwzględnym warunkiem prawidłowego resetu jest szersza współpraca i współpraca w obrębie krajów i między nimi. Współpraca – „najwyższa ludzka zdolność poznawcza”, która wprowadza nasz gatunek na jego wyjątkową i niezwykłą trajektorię – można podsumować jako „wspólną intencjonalność”, wspólnego działania na rzecz wspólnego celu.[166] Bez tego po prostu nie możemy się rozwijać. Czy era post-pandemiczna będzie charakteryzować się mniejszą czy większa współpracą? Istnieje bardzo realne ryzyko, że jutro świat będzie jeszcze bardziej podzielony, nacjonalistyczny i podatny na konflikty niż dzisiaj. Wiele trendów przeanalizowanych w sekcji makro sugeruje, że w przyszłości nasz świat będzie mniej otwarty i mniej chętny do współpracy niż przed pandemią. Możliwy jest jednak scenariusz alternatywny, w którym zbiorowe działanie
w obrębie społeczności i szersza współpraca między narodami umożliwi szybsze i pokojowe wyjście z kryzysu koronawirusowego. W miarę ponownego uruchamiania gospodarek pojawia się szansa na uwzględnienie większej równości społecznej i zrównoważonego rozwoju w procesie ożywienia, przyspieszając zamiast opóźniać postęp w osiąganiu celów zrównoważonego rozwoju do 2030 r. i otwierając nową erę dobrobytu[167]. Co mogłoby to umożliwić i zwiększyć prawdopodobieństwo na korzyść takiego wyniku? Widząc niepowodzenia i linie błędów w okrutnym świetle dnia rzucanego przez kryzys koronowy, może zmusić nas do szybszego działania poprzez zastąpienie nieudanych pomysłów, instytucji, procesów i zasad nowymi, lepiej dostosowanymi do obecnych i przyszłych potrzeb. To jest esencja Wielkiego Resetu.
Czy globalne doświadczenie pandemii może pomóc w złagodzeniu niektórych problemów, z którymi borykaliśmy się na początku kryzysu? Czy z blokad może wyłonić się lepsze społeczeństwo? Amartya Sen, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, tak uważa, wierząc, że: „Potrzeba wspólnego działania może z pewnością wzbudzić uznanie dla konstruktywnej roli działań publicznych” [168], przytaczając jako dowód przykłady, takie jak uświadomione ludziom znaczenie współpracy międzynarodowej i przekonywanie krajów takich jak Wielka Brytania o korzyściach płynących z lepszego dzielenia się żywnością i opieką zdrowotną (i ewentualnego stworzenia państwa opiekuńczego). Jared Diamond, autor: „Przewroty: jak narody radzą sobie z kryzysem i zmianami”, jest podobnego zdania, mając nadzieję, że kryzys koronawirusowy zmusi
nas do zajęcia się czterema egzystencjalnymi zagrożeniami, z którymi wspólnie mierzymy się:
1) zagrożenia nuklearne;
2) zmiany klimatu;
3) niezrównoważone wykorzystanie podstawowych zasobów, takich jak lasy, owoce morza, wierzchnia warstwa gleby i słodka woda; oraz
4) konsekwencje ogromnych różnic w poziomie życia między narodami świata: „Dziwne może się wydawać, że pomyślne rozwiązanie kryzysu pandemicznego może zmotywować nas do radzenia sobie z tymi większymi problemami, których do tej pory unikaliśmy.
Jeśli pandemia w końcu przygotuje nas do radzenia sobie z tymi egzystencjalnymi zagrożeniami, może istnieć pozytywna strona czarnej chmury wirusa. Wśród następstw wirusa może okazać się największą, najtrwalszą i naszą przyczyną wielkiej nadziei” [169]. Te wyrazy indywidualnej nadziei są poparte mnóstwem badań, z których wynika, że wspólnie pragniemy zmian. Obejmują one od sondażu przeprowadzonego w
Wielkiej Brytanii, który pokazuje, że większość ludzi chce fundamentalnie zmienić gospodarkę podczas jej ożywienia, w przeciwieństwie do jednej czwartej, która chce, aby wróciła do stanu, w jakim była,[170] po międzynarodowe badania, w których stwierdza się, że znaczna większość obywateli na całym świecie chce ożywienia gospodarczego po kryzysie koronawirusowym, aby nadać priorytet zmianom klimatycznym[171] i wspierać ekologiczne ożywienie gospodarcze[172]. Na całym świecie mnożą się ruchy domagające się „lepszej przyszłości” i wzywające do przejścia do systemu gospodarczego, który stawia nasz wspólny dobrobyt ponad zwykłym wzrostem PKB.
Jesteśmy teraz na rozdrożu. Jedna ścieżka zaprowadzi nas do lepszego świata: bardziej otwartego, bardziej sprawiedliwego i szanującego Matkę Naturę. Drugi zabierze nas do świata, który przypomina ten, który właśnie zostawiliśmy – ale gorszy i nieustannie prześladowany przez nieprzyjemne niespodzianki. Dlatego musimy to zrobić dobrze. Nadciągające wyzwania mogą być bardziej istotne, niż do tej pory wyobrażaliśmy sobie, ale nasza zdolność do resetowania może być również większa, niż wcześniej odważyliśmy się mieć nadzieję.
#pandemia #plandemia #covid19 #covid1984 #wielkireset
Brak komentarzy. Napisz pierwszy