Dead Cells (Win, Ps4, Xone, Switch, MacOS, Linux)
Grając w tego dwuwymiarowego roguelitowego slashera od Motion Twin naprawdę nieraz można poczuć się jak prawdziwy ninja przelatując na pełnej ku*wie pomiędzy tabunami wrogów rozpryskujących się na kawałki pod ciosami naszego miecza, albo włóczni, albo buta, łuku, tarczy, młota, topora czy kuszy
czyli kolejna zręcznościówka w #tlusteindyki
O Co chodzi?
W Dead Cells przyjdzie nam grać... ożywionym trupem zrzuconym na samo dno opanowanego przez zło więzienia. Jako że trupów w więzieniu nie brakuje, nie powinniśmy się za bardzo martwić jeśli nie uda się nam z tego więzienia wydostać, bo właśnie do tego będziemy dążyć w grze. Zapytacie, po co trup miałby się wydostawać z więzienia? Ano – nie wiadomo, zapewne tytułowe komórki (przypominające zieloną galaretowatą maź) opanowujące lekko nadgnite ciała kolejnych więźniów mają w tym jakiś cel. W trakcie naszej wędrówki będziemy dowiadywać się ze strzępków informacji co dokładnie stało się z więzieniem (i całą wyspą na której ono się znajduje) które cóż... wyraźnie straciło możliwość więzienia kogokolwiek gdyż po lokacjach wałęsają się różnego rodzaju zombiaki, szkielety, przerośnięte skorpiony i diabli wiedzą co jeszcze – a wszyscy chcą nam zrobić kuku. Wszystko to utrzymane jest w nieco sarkastycznym tonie, widać że gra nie traktuje się do końca na serio ale doskonale pasuje to do pokręconego designu świata Dead Cells.
Gdzie jest haczyk?
Cóż, fabuła nie jest zbyt mocną stroną Dead Cells za to gameplay – miodzio. Podczas naszej wędrówki przez więzienie, kanały, kostnice i dalej aż do pałacu tajemniczego króla zmuszeni będziemy przedzierać się przez tabuny wrogów a pomagać nam w skutecznej eksterminacji zła będą dziesiątki różnych oręży od mieczy, tarcz i łuków po pułapki, granaty czy skille które będziemy odblokowywać w miarę postępów w grze używając do tego waluty jaką są dusze pokonanych niemilców. Jest tego naprawdę zatrzęsienie przy czym naraz możemy posiadać dwie podstawowe bronie (miecz/tarcza + broń dystansowa) oraz dwie poboczne (pułapki, granaty, skille) a przeciwników możemy zamrażać, podpalać, razić prądem, spowalniać, ranić, truć i generalnie robić im bardzo bardzo na złość. Nasze bronie i umiejętności będziemy mogli ulepszać pomiędzy poszczególnymi etapami za złoto które jednak nie sypie się aż tak gęsto jak byśmy chcieli a w dodatku jesteśmy zdani na łaskę RNG. Ponadto w miarę jak docierać będziemy dalej i dalej odblokujemy również dodatkowe umiejętności jak podwójny skok czy możliwość teleportacji które pozwolą nam dostać się w niedostępne na początku miejsca czy całe lokacje. Gra się w to naprawdę przyjemnie, gierka jest szybka, płynna i świetnie animowana, jednak o ile po kilku godzinach przez początkowe lokacje będziemy przelatywać jak błyskawica zostawiając za sobą niezliczoną ilość trupów, wystarczy chwila nieuwagi aby szybko zamienić się z powrotem w gnijące zwłoki, zwłaszcza w dalszych etapach gdzie naprawdę będziemy musieli planować każdy krok. Co kilka lokacji spotkamy również bossów, każdy z nich jest srogim złodupcem i bądźcie pewni że pierwsze kilka spotkań z każdym z nich to pewna droga z powrotem na dno więzienia. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to fakt że przy takim zatrzęsieniu broni, pułapek itd. Spora część z nich jest mocno bezużyteczna i będzie robiła tylko za złom który będziemy przerabiać na złoto.
Tak naprawdę ciężko cokolwiek więcej o Dead Cells napisać, sam pomysł na grę jest prosty jak budowa cepa, ale chlastanie kolejnych potworków jest naprawdę przyjemne a design lokacji, tony przedmiotów do odkrycia i wysoki poziom trudności połączony z doskonałymi mechanikami walki skutecznie przykuwają do gry na długie godziny.
#grykomputerowe #gryindie #tlusteindyki <- autorski tag do obserwowania/czarnolistowania
Grając w tego dwuwymiarowego roguelitowego slashera od Motion Twin naprawdę nieraz można poczuć się jak prawdziwy ninja przelatując na pełnej ku*wie pomiędzy tabunami wrogów rozpryskujących się na kawałki pod ciosami naszego miecza, albo włóczni, albo buta, łuku, tarczy, młota, topora czy kuszy

O Co chodzi?
W Dead Cells przyjdzie nam grać... ożywionym trupem zrzuconym na samo dno opanowanego przez zło więzienia. Jako że trupów w więzieniu nie brakuje, nie powinniśmy się za bardzo martwić jeśli nie uda się nam z tego więzienia wydostać, bo właśnie do tego będziemy dążyć w grze. Zapytacie, po co trup miałby się wydostawać z więzienia? Ano – nie wiadomo, zapewne tytułowe komórki (przypominające zieloną galaretowatą maź) opanowujące lekko nadgnite ciała kolejnych więźniów mają w tym jakiś cel. W trakcie naszej wędrówki będziemy dowiadywać się ze strzępków informacji co dokładnie stało się z więzieniem (i całą wyspą na której ono się znajduje) które cóż... wyraźnie straciło możliwość więzienia kogokolwiek gdyż po lokacjach wałęsają się różnego rodzaju zombiaki, szkielety, przerośnięte skorpiony i diabli wiedzą co jeszcze – a wszyscy chcą nam zrobić kuku. Wszystko to utrzymane jest w nieco sarkastycznym tonie, widać że gra nie traktuje się do końca na serio ale doskonale pasuje to do pokręconego designu świata Dead Cells.
Gdzie jest haczyk?
Cóż, fabuła nie jest zbyt mocną stroną Dead Cells za to gameplay – miodzio. Podczas naszej wędrówki przez więzienie, kanały, kostnice i dalej aż do pałacu tajemniczego króla zmuszeni będziemy przedzierać się przez tabuny wrogów a pomagać nam w skutecznej eksterminacji zła będą dziesiątki różnych oręży od mieczy, tarcz i łuków po pułapki, granaty czy skille które będziemy odblokowywać w miarę postępów w grze używając do tego waluty jaką są dusze pokonanych niemilców. Jest tego naprawdę zatrzęsienie przy czym naraz możemy posiadać dwie podstawowe bronie (miecz/tarcza + broń dystansowa) oraz dwie poboczne (pułapki, granaty, skille) a przeciwników możemy zamrażać, podpalać, razić prądem, spowalniać, ranić, truć i generalnie robić im bardzo bardzo na złość. Nasze bronie i umiejętności będziemy mogli ulepszać pomiędzy poszczególnymi etapami za złoto które jednak nie sypie się aż tak gęsto jak byśmy chcieli a w dodatku jesteśmy zdani na łaskę RNG. Ponadto w miarę jak docierać będziemy dalej i dalej odblokujemy również dodatkowe umiejętności jak podwójny skok czy możliwość teleportacji które pozwolą nam dostać się w niedostępne na początku miejsca czy całe lokacje. Gra się w to naprawdę przyjemnie, gierka jest szybka, płynna i świetnie animowana, jednak o ile po kilku godzinach przez początkowe lokacje będziemy przelatywać jak błyskawica zostawiając za sobą niezliczoną ilość trupów, wystarczy chwila nieuwagi aby szybko zamienić się z powrotem w gnijące zwłoki, zwłaszcza w dalszych etapach gdzie naprawdę będziemy musieli planować każdy krok. Co kilka lokacji spotkamy również bossów, każdy z nich jest srogim złodupcem i bądźcie pewni że pierwsze kilka spotkań z każdym z nich to pewna droga z powrotem na dno więzienia. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to fakt że przy takim zatrzęsieniu broni, pułapek itd. Spora część z nich jest mocno bezużyteczna i będzie robiła tylko za złom który będziemy przerabiać na złoto.
Tak naprawdę ciężko cokolwiek więcej o Dead Cells napisać, sam pomysł na grę jest prosty jak budowa cepa, ale chlastanie kolejnych potworków jest naprawdę przyjemne a design lokacji, tony przedmiotów do odkrycia i wysoki poziom trudności połączony z doskonałymi mechanikami walki skutecznie przykuwają do gry na długie godziny.
#grykomputerowe #gryindie #tlusteindyki <- autorski tag do obserwowania/czarnolistowania
Konto usunięte0
hellgihad
0
Fabuła Cię raczej nie porwie więc tak naprawdę jak Ci się znudzi to kasujesz bez żalu, samą grę można przejść w pół godziny ale mnie udało się raz dojść do końcowego bossa a spokojnie miałem w niej nabite z 20 godzin
Konto usunięte0
apaf
1
Zauroczyła mnie swojego czasu.
Konto usunięte2
hellgihad
1
Konto usunięte1
hellgihad
0
Konto usunięte0