Tak wyglądał SS-mański tatuaż. Jego celem była identyfikacja grupy krwi żołnierza w przypadku konieczności transfuzji krwi, gdy ten był nieprzytomny, lub gdy brakowało jego Erkennungsmarke (nieśmiertelnika) lub Soldbuch (książeczki żołdu). Tatuaż był na ogół wykonywany przez sanitätera (medyka) w jednostce podczas pierwszych dni szkolenia. Istniały dwa różne rodzaje tatuaży, jeden w stylu gotyckim i jeden w łacińskim, ten ostatni był używany w późniejszym okresie wojny. Tatuaż miał około 7 mm długości i umieszczano go na spodzie lewego ramienia, około 20 cm od łokcia.

Tego typu "pamiątka" wojenna często zwiastowała opłakany los żołnierzowi wziętemu do niewoli przez aliantów, a Sowieci po dostrzeżeniu podobnej ryciny na lewej ręce od razu przechodzili do rozstrzeliwania, dlatego wielu SS-manów starało się pozbyć tatuażu, najczęściej wypalając miejsce papierosem, albo rozszarpując skórę na ramieniu kawałkiem szkła, czy pozorując ranę wojenną (wszystko zależało od pomysłowości danego żołnierza)
#ss #jfe #iiwojnaswiatowa

22

@JFE, Dr Mengele nie dał sobie zrobić tatuażu i umarł sobie spokojnie na słonecznej plaży 34 lata po wojnie.
Tak że nie tatuujcie się.
-Panie oficerze, ja całą wojnę to spędziłem w orkiestrze
-mhm, to jeszcze tylko na lewe ramię zerknę….
@JFE, Dlatego tatuowanie ciała zawsze budzi u mnie niechęć.
@JFE, znamię bestii ;-)