Roman Dmowski o żydowskich pośrednikach
Im dalej leży rynek od miejsca produkcji, tym większa jest różnica pomiędzy ceną towaru, którą pobiera wytwórca, a tą, którą płaci spożywca. Przy wymianie na wielką odległość spożywca, zwłaszcza pierwotniejszy lub różny cywilizacyjnie, nie ma pojęcia o tym, jak się towar wytwarza i co jego wyrobienie kosztuje, wytwórca zaś nie wie, jak jego spożywca wygląda, nawet kto nim jest i co płaci za towar. Panem położenia, który wie obie rzeczy jest pośrednik, który często znajduje się w tak przyjaznych dla siebie warunkach, że może jednemu i drugiemu dowolne ceny dyktować. Pośrednicy w obecnym handlu światowym stali się strefą zgarniającą największe z rozkwitu gospodarczego zyski.

Przed wojną światową na Nalewkach warszawskich wyrósł wyłącznie żydowski przemysł galanteryjny i tzw. noryberski (guziki, spinki, sprzączki, sznurowadła, grzebyki, lusterka, portmonetki, itp) obliczony na rynki rosyjskie. Czasami w jednym domu było trzydzieści fabryczek tego towaru. Otóż w tym handlu Nalewek z Rosją różnica między ceną towaru w wytwórni, a ceną sprzedażną w Rosji czasami przekraczała 1000%. Agent handlowy, Żyd, brał od właściciela takiej miniaturowej fabryczki, również Żyda, tandetne paski damski (skórzane), po 3 ruble 75 kop. za tuzin, a gdzieś tam w Saratowie sprzedawano je po 3 ruble 75 kop. za sztukę.

Toteż właściciel fabryczki był ostatnim nędzarzem, gdy dochody podrzędnego agenta, który wyrób do Rosji wywoził, mogły śmiało rywalizować z dochodami dyrektorów największych przedsiębiorstw przemysłowych.
https://ipn.gov.pl/dokumenty/zalaczniki/1/1-672625.jpg
#dmowski #żydostwo #jfe

19

@JFE, to samo robią Niemcy na polskim rynku skupu żywności.
@MEGAZU0, ogólnie supermarkety, które marże mają czasem po kilkaset procent. Dlatego kibicuję tutaj polskim supermarketom i mam nadzieję, że jak najwiecej się ich rozwinie. Zawsze lepiej jak te marże zostaną w Polsce.