https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/9/9a/John_of_the_Cross_crucifixion_sketch.jpg/220px-John_of_the_Cross_crucifixion_sketch.jpg

Życie chłostało Jana od Krzyża naprawdę srogo. Bywało też, że chłostało go dosłownie- raz w tygodniu na oczach całej kongregacji, kiedy został porwany i uwięziony w klasztorze w Toledo. Z innych atrakcji, których doświadczył tam przez pół roku, była między innymi cela tak mała, że ledwo się w niej mieścił, albo głodowa dieta- sześć miesięcy o samym chlebie i wodzie. Zakładam jednak, że oferta XVI-wiecznych klasztornych więzień była znacznie szersza.

Pół roku więżą cię, głodzą i regularnie piorą twoi bracia w wierze. Za co? Za to, że byłeś nieposłuszny i nie przestrzegałeś postanowień z Piacenzy. A twoją jedyną motywacją w tym "przewinieniu" była wiara, że uda ci się naprawić coś co przestało działać tak jak powinno. Bez najmniejszej nadziei na przyszłość... (bo ostatecznie Jan uwolnił się spierdalając stamtąd przez niewielkie okienko w sąsiedniej celi, do której dostał się po obluzowaniu drzwi). Czujesz tą sytuację? aidzpanwchuj.png

Być może ktoś czytał mój post sprzed paru dni o eksperymencie Otchłań Rozpaczy https://lurker.land/post/WTZfp9CFA . Kiedy mózg jest pozbawiony stymulacji, samotność napierdala na zupełnie innym poziomie. Powoli opadasz na dno oceanu, a rosnące ciśnienie twoich własnych myśli robi z ciebie karykaturę tego kim byłeś. Jeżeli masz w sobie dość woli życia, a izolacja nie była na tyle silna by zrobić z ciebie roślinę, to negatywna bierność- żal, lęki, "cały świat przeciwko mnie", przekształci się w negatywną aktywność- wkurw, agresja, "ja przeciwko całemu światu". O ile na początku to wręcz ekstatyczne doznanie, to w dłuższej perspektywie nie da się nienawidzić świata bez znienawidzenia siebie jako jego integralnej części. Koniec końców słabo i jak cię to nie zabije, to i tak zostajesz psychicznym inwalidą.

Otóż Jan nie poddał się temu zjawisku. Nie stracił ducha mimo okoliczności, które zmiotłyby z planszy niemal każdego. Mało tego- ukończył tam jeszcze swoją "Pieśń Duchową". Kozak.

Osiem lat później spod ręki Jana wychodzi "Ciemna noc duszy"- jedno z największych dzieł napisanych w długiej historii kościoła. W wielkim skrócie Jan od Krzyża opisuje ten stan "ciemnej nocy", to co daje człowiekowi siłę, by wyjść z tak ciężkiego gówna, a przede wszystkim jak wyjść z niego jeszcze silniejszym. Nie będę spoilerować. Przeczytaj sam, albo przypomnij sobie o tym sympatycznym karmelicie, gdyby akurat świat docisnął Ci butem gardło do ziemi.
#swieci #ksiazki #duchowosc

11

@Dust_Mephit, Czytałem dzieło Św. Jana od Krzyża 3 razy, jest to jeden z największych mistyków jakich nosiła ziemia. Św Jan od Krzyża stał się moim przewodnikiem i mistrzem duchowym, swoim dziele Jan opisuje w jaki sposób dusza dochodzi do pełnego zjednoczenia z Bogiem już na ziemi. Św. Jan pisze że do Boga idzie się przez wiarę, ponieważ wiara przedstawia nam Boga takiego jakim On jest. Boga nie można pojąć, ani poczuć, ani wyobrazić sobie, żaden umysł nie zgłębi istoty Boga, żadnych zjawisk, w życiu duchowym tylko wiara, (cały czas chodzi o Wiarę Nadprzyrodzoną) Bóg, pisze Św. Jan, cały ukryty jest w wierze, wiara jednoczy duszę z Bogiem, wiara jest głębią tajemnic, jest źródłem wszelkich łask, kto ma wiarę, ma Boga i w chwili swojej śmierci taki człowiek nie rozminie się z Tym, który jest dobrem życiem i miłością samą w sobie. (Na tym polega tajemnica wiary) Tak jak powiedział Pan Jezus "Każdy kto uwierzył, już został zbawiony, kto nie uwierzył już został potępiony" Bóg nikogo nie potępia to człowiek sam dokonuje wyboru, wielu ludzi po tamtej stronie będzie mocno zdziwionych kiedy się okaże, że nieśmiertelność i życie wieczne jednak istnieje a oni, sami w swojej głupocie odłączając się od źródła życia zatracili swoje dusze na wieki, bo nie wykorzystali czasu który był im dany