Klapsy. Czyli jak będąc głupszym od swojego dziecka, nadal mieć nad nim władzę.
Nienawidzę tej metody tresury swoich dzieci. Jest wyraźna różnica między tresurą, a wychowaniem. Zwierzęta się tresuje, bo nie mają takich zdolności poznawczych jak ludzie i raczej nie przetłumaczysz psu, że to nieładnie sikać na dywan i pańcia musi potem sprzątać, albo jak cię ugryzie to cię boli. Z psem sprawa wygląda krótko. Dajesz mu smakołyki, nagradzasz go, albo co bardziej agresywnie, bijesz go, gdy zrobi coś co nie powinien. Mniejsza z tym. Gdy są dwa małe pieski i oba się nawzajem gryzą to uczą się, że jednak jak zrobią to za mocno to drugi psiak odda i samemu czują ten ból. Uczą się wtedy, by nie przesadzać, albo zaprzestają tej formy zabawy.
Do psa możesz podejść miłością i dobrocią, a i tak się wszystkiego nauczy. Jeśli używasz siły, to znaczy, że nie potrafisz podejść do zwierzęcia, które w teorii jest głupsze od ciebie, albo brak ci cierpliwości i żądasz szybkich efektów.
Z dziećmi jest inaczej i cała moja wypowiedź jest czysto subiektywną opinią, opartą na moich doświadczeniach.
To jak się podchodzi do wychowania dzieci to kwestia indywidualna. Są osoby, traktujące je jako swoją maskotkę, niektórzy jako balast, niektórzy widzą w nim człowieka i wiele, wiele innych. Nie skupiam się na tym. Gdybym miał kiedyś dziecko, to starałbym się nigdy nie podnieść na niego ręki. Uważam to za tchórzostwo, niemoc w stosunku do niego, oraz chodzeniem na łatwiznę w wychowywaniu. Co ja mogę wiedzieć, skoro nigdy nie miałem dzieci? Mogę tylko opowiedzieć się po jednej stronie barykady, gdy była stosowana na mnie tresura i na doświadczeniach innych osób.
Dzieci nie mają wyrobionych schematów, opinii i moralności. Wszystkie te słowa są niezrozumiałe i zachowania, jakie w młodej osobie się wykształcają, trwają latami na podstawie doświadczeń i obserwacji najbliższego otoczenia. Dziecko nie staje się tym o czym ględzą rodzice, a tym kim oni są. Jeśli bluźnisz w jego obecności to potem niech cię nie łapie zdziwienie, że robi to samo.
Kiedyś przeczytałem fajne zdanie. Dlaczego dzieci płaczą na początku z byle powodu? Bo każdy, nawet najmniejszy dyskomfort jest bólem jakiego nigdy w życiu nie doświadczyły. Gdy się urodzi to napływa do niego tyle bodźców, że nie jest w stanie tego ogarnąć i płacze. Płacze bo temperatura spadła o 1 stopień i nigdy wcześniej nie czuło, aż tak wielkiego zimna. Temperatura skoczy o 2 stopnie w górę? Płacze, bo nigdy nie było jej aż tak gorąco. Płacze bo jest głodne, płacze bo chce spać, płacze bo oddało się defekacji itp. Itd. Będzie płakać często i gęsto, samemu tego nie rozumiejąc i pierwsze lata to jest katorga dla rodziców.
Posiadanie potomka to olbrzymia odpowiedzialność i wysiłek. Praca na pełen etat, jak to niektórzy się nabijają z mamusiek. Z jednej strony się zgadzam, z drugiej niekoniecznie. Zazwyczaj cechuje takie osoby hipokryzja i chodzenie na łatwiznę, a osoby zajmujące się prawdziwym wychowaniem nie mają czasu na takie wpisy, bo dziecko zajmuje 100% wolnego czasu. Jest zachłanne i będzie tego wymagać, chyba że dasz mu telefon, telewizję, konsolę i masz spokój. Tylko że w przyszłości będziesz zbierać tego żniwo.
Ja w swoi życiu byłem tyle razy tłuczony pasem, że nie pamiętam za co dostawałem. Po prostu mogłem wrócić od spotkania rodzinnego, gdzie bawiłem się z kuzynami i dostać ,,wpierdol” (pieszczotliwie nazywany przez mojego rodziciela) i usłyszeć żebym się domyślił, za co. Raz dostałem za powiedzenie kurwa, drugim razem za zabranie zabawki kuzynowi itd. Jednak połowy nawet nie pamiętam za co dostałem, aż w końcu na imprezach rodzinnych wolałem usiąść i siedzieć parę godzin, bo czego mógłbym nie zrobić to bym dostał ,,wpierdol”.
Wpierdol dostawałem za uwagę w dzienniku, za ocenę poniżej 4 (3+ też się kwalifikowało), za to że nie pilnowałem limitu gry na komputerze i zamiast grać 2 godziny siedziałem 2 godziny i 10 minut. Za nieprzestrzeganie szlabanów, które były dodatkiem do wpierdolu. Za zachowanie, za przeklinanie, za pyskowanie, za chęci do życia (dosłownie, dzisiaj wiem, że to było domyśl się), raz dostałem wpierdol, bo zamiast uczyć się do sprawdzianu z angielskiego czytałem książkę! Wpierdol to był bat, a mój rodziciel był katem. Chodziłem jak w szwajcarskim zegarku, bojąc się robić cokolwiek, bo nigdy nie wiedziałem za co dostanę. Skuteczna tresura, rodzice sobie wyhodowali pieska.
Rodzice sami skończyli zawodówkę, jednak ja miałem iść na studia. Rodzice wolny czas spędzali przed telewizorem i odpoczywając. Ja miałem się uczyć. Kurwili i darli na siebie mordę. Ja miałem być grzeczny. Itp. Itd.
Wszystko oczywiście dla mojego dobra!
Dla ich dobra! Czułem się jak maskotka, którą można się pochwalić i która ma utrzymywać rodziców i podać szklankę wody, gdy już nie będą w stanie pracować. Miałem dać im wnuki, miałem mieć pieniądze, miałem być kimś. Bo sami nic nie osiągnęli, więc ambicje wylali na mnie.
Kiedy pozbyłem się kata nad głową to wszystko i tak szlag trafił. Bo przestałem się uczyć, jak całe życie nie mogłem grać na komputerze, tak teraz poświęcałem 100% mojego wolnego czasu na to. Zdawałem z klasy do klasy, wcale nie ledwo, ale nie robiłem nic ponadto co musiałem zrobić. I zrobiłem wszystko na przekór rodzicom, żyłem i korzystałem z życia. Oczywiście na sposób wytresowanego psa, które było tłuczone za byle co. Czyli komputer i internet, bo byłem pozbawiony jakichkolwiek relacji z innymi ludźmi, a teraz chociaż nie byłem przywiązany do książek.
To i tak łagodna historia. Bywają gorsze.
Jednak można ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć i dawać kary adekwatne do popełnionych czynów. Jak twój syn, mówi babci Helenie, że jest gruba, to możesz mu wytłumaczyć, żeby tak nie robił. Jeśli nie dociera, to możesz ewentualnie wskazać mu jakąś wadę w nim, a ty masz odstające uszy. Obrazi się? Rozpłacze? No to pomyśl jak babcia Helenka się czuje. Jak mimo to i tak nie dotrze, to możesz powiedzieć, że dostanie karę na coś, przez określony czas. Znów babci to powie? Dajesz karę i informujesz dlaczego. Możesz wtedy dziecko nauczyć, że:
1. Kogoś to boli tak samo jak i jego by bolało (coś jak przykład z psiakami na początku).
2. Za swoje czyny ponosisz konsekwencje.
To tylko przykład wymyślony przeze mnie. Jest mnóstwo książek, albo porad w internecie jak wychowywać swoje dziecko i co możesz zrobić, bo mimo dobrych chęci, możesz odwalić coś co nie przyniesie dobrego skutku.
,,No dobra! Ale jak gówniarz tak odwala i nie jestem w stanie nic z tym zrobić i tylko bicie mi zostało?”
,,A ile dziecko ma lat?”
,,16”
,,xD”
Fajną ciekawostką, którą dowiedziałem się na terapii, było to, że dziecko wychowuje się maksymalnie do 15 roku życia, a potem to już machina rusza i nie jest się w stanie nic zrobić, bo zdobyło już doświadczenia potrzebne do ruszenia w świat, a wiek po tym jest weryfikacją wszystkiego czego do tego pory się nauczyło i poznało. Jak ktoś się budzi po tylu latach i zdaje sobie nagle sprawę, że ma przed sobą człowieka, a nie maskotkę, to już za dużo nie zrobi. Bo gdy był czas na wychowywanie to robiło się tresurę, albo olało się całkowicie sprawę. Jeśli się tresowało to teraz odczuwa się bunt na wszystkie zasady, które były wpajane na siłę, a jeśli się olewało to brało wzorzec z innych źródeł. Koledzy, koleżanki inne autorytety. Internet jest w tym względzie też okropnym miejscem, gdzie wpaja się młodym osobom jakieś wzorce. Jeśli ty się nie wziąłeś za wychowanie, to wziął się ktoś inny.
Można teraz dalej stosować tresurę, ale im później dziecko przeżyje bunt, tym gorzej. Można dalej olewać i nie wiesz jakie skutki tego to za sobą poniesie, albo próbować działać. Tylko, że ta ostatnia opcja będzie najbardziej czasochłonna i będzie kosztować więcej wysiłku niż to co by się robiło przez okres dziecięcy, gdy jeszcze się miało realny wpływ i autorytet w oczach dziecka.
Wracając do tematu. Mamy XXI wiek dostęp do internetu, psychologów, książek. Mamy więcej wiedzy niż mieliśmy kiedykolwiek wcześniej, a mimo to, ludzie nadal nie są gotowi na rodzicielstwo i idą na łatwiznę. Jesteś dorosły, masz doświadczenie życiowe i nie potrafisz sobie poradzić? Jesteś na każdym kroku lepszy od tego dziecka, a mimo to, uważasz klapsy za dobre wyjście? Masz człowieka przed sobą, a nie zwierzę.
#smiecizglowy epizod 13
#rodzina #wychowanie #tresura #przemyslenia
Nienawidzę tej metody tresury swoich dzieci. Jest wyraźna różnica między tresurą, a wychowaniem. Zwierzęta się tresuje, bo nie mają takich zdolności poznawczych jak ludzie i raczej nie przetłumaczysz psu, że to nieładnie sikać na dywan i pańcia musi potem sprzątać, albo jak cię ugryzie to cię boli. Z psem sprawa wygląda krótko. Dajesz mu smakołyki, nagradzasz go, albo co bardziej agresywnie, bijesz go, gdy zrobi coś co nie powinien. Mniejsza z tym. Gdy są dwa małe pieski i oba się nawzajem gryzą to uczą się, że jednak jak zrobią to za mocno to drugi psiak odda i samemu czują ten ból. Uczą się wtedy, by nie przesadzać, albo zaprzestają tej formy zabawy.
Do psa możesz podejść miłością i dobrocią, a i tak się wszystkiego nauczy. Jeśli używasz siły, to znaczy, że nie potrafisz podejść do zwierzęcia, które w teorii jest głupsze od ciebie, albo brak ci cierpliwości i żądasz szybkich efektów.
Z dziećmi jest inaczej i cała moja wypowiedź jest czysto subiektywną opinią, opartą na moich doświadczeniach.
To jak się podchodzi do wychowania dzieci to kwestia indywidualna. Są osoby, traktujące je jako swoją maskotkę, niektórzy jako balast, niektórzy widzą w nim człowieka i wiele, wiele innych. Nie skupiam się na tym. Gdybym miał kiedyś dziecko, to starałbym się nigdy nie podnieść na niego ręki. Uważam to za tchórzostwo, niemoc w stosunku do niego, oraz chodzeniem na łatwiznę w wychowywaniu. Co ja mogę wiedzieć, skoro nigdy nie miałem dzieci? Mogę tylko opowiedzieć się po jednej stronie barykady, gdy była stosowana na mnie tresura i na doświadczeniach innych osób.
Dzieci nie mają wyrobionych schematów, opinii i moralności. Wszystkie te słowa są niezrozumiałe i zachowania, jakie w młodej osobie się wykształcają, trwają latami na podstawie doświadczeń i obserwacji najbliższego otoczenia. Dziecko nie staje się tym o czym ględzą rodzice, a tym kim oni są. Jeśli bluźnisz w jego obecności to potem niech cię nie łapie zdziwienie, że robi to samo.
Kiedyś przeczytałem fajne zdanie. Dlaczego dzieci płaczą na początku z byle powodu? Bo każdy, nawet najmniejszy dyskomfort jest bólem jakiego nigdy w życiu nie doświadczyły. Gdy się urodzi to napływa do niego tyle bodźców, że nie jest w stanie tego ogarnąć i płacze. Płacze bo temperatura spadła o 1 stopień i nigdy wcześniej nie czuło, aż tak wielkiego zimna. Temperatura skoczy o 2 stopnie w górę? Płacze, bo nigdy nie było jej aż tak gorąco. Płacze bo jest głodne, płacze bo chce spać, płacze bo oddało się defekacji itp. Itd. Będzie płakać często i gęsto, samemu tego nie rozumiejąc i pierwsze lata to jest katorga dla rodziców.
Posiadanie potomka to olbrzymia odpowiedzialność i wysiłek. Praca na pełen etat, jak to niektórzy się nabijają z mamusiek. Z jednej strony się zgadzam, z drugiej niekoniecznie. Zazwyczaj cechuje takie osoby hipokryzja i chodzenie na łatwiznę, a osoby zajmujące się prawdziwym wychowaniem nie mają czasu na takie wpisy, bo dziecko zajmuje 100% wolnego czasu. Jest zachłanne i będzie tego wymagać, chyba że dasz mu telefon, telewizję, konsolę i masz spokój. Tylko że w przyszłości będziesz zbierać tego żniwo.
Ja w swoi życiu byłem tyle razy tłuczony pasem, że nie pamiętam za co dostawałem. Po prostu mogłem wrócić od spotkania rodzinnego, gdzie bawiłem się z kuzynami i dostać ,,wpierdol” (pieszczotliwie nazywany przez mojego rodziciela) i usłyszeć żebym się domyślił, za co. Raz dostałem za powiedzenie kurwa, drugim razem za zabranie zabawki kuzynowi itd. Jednak połowy nawet nie pamiętam za co dostałem, aż w końcu na imprezach rodzinnych wolałem usiąść i siedzieć parę godzin, bo czego mógłbym nie zrobić to bym dostał ,,wpierdol”.
Wpierdol dostawałem za uwagę w dzienniku, za ocenę poniżej 4 (3+ też się kwalifikowało), za to że nie pilnowałem limitu gry na komputerze i zamiast grać 2 godziny siedziałem 2 godziny i 10 minut. Za nieprzestrzeganie szlabanów, które były dodatkiem do wpierdolu. Za zachowanie, za przeklinanie, za pyskowanie, za chęci do życia (dosłownie, dzisiaj wiem, że to było domyśl się), raz dostałem wpierdol, bo zamiast uczyć się do sprawdzianu z angielskiego czytałem książkę! Wpierdol to był bat, a mój rodziciel był katem. Chodziłem jak w szwajcarskim zegarku, bojąc się robić cokolwiek, bo nigdy nie wiedziałem za co dostanę. Skuteczna tresura, rodzice sobie wyhodowali pieska.
Rodzice sami skończyli zawodówkę, jednak ja miałem iść na studia. Rodzice wolny czas spędzali przed telewizorem i odpoczywając. Ja miałem się uczyć. Kurwili i darli na siebie mordę. Ja miałem być grzeczny. Itp. Itd.
Wszystko oczywiście dla mojego dobra!
Dla ich dobra! Czułem się jak maskotka, którą można się pochwalić i która ma utrzymywać rodziców i podać szklankę wody, gdy już nie będą w stanie pracować. Miałem dać im wnuki, miałem mieć pieniądze, miałem być kimś. Bo sami nic nie osiągnęli, więc ambicje wylali na mnie.
Kiedy pozbyłem się kata nad głową to wszystko i tak szlag trafił. Bo przestałem się uczyć, jak całe życie nie mogłem grać na komputerze, tak teraz poświęcałem 100% mojego wolnego czasu na to. Zdawałem z klasy do klasy, wcale nie ledwo, ale nie robiłem nic ponadto co musiałem zrobić. I zrobiłem wszystko na przekór rodzicom, żyłem i korzystałem z życia. Oczywiście na sposób wytresowanego psa, które było tłuczone za byle co. Czyli komputer i internet, bo byłem pozbawiony jakichkolwiek relacji z innymi ludźmi, a teraz chociaż nie byłem przywiązany do książek.
To i tak łagodna historia. Bywają gorsze.
Jednak można ze swoim dzieckiem rozmawiać, tłumaczyć i dawać kary adekwatne do popełnionych czynów. Jak twój syn, mówi babci Helenie, że jest gruba, to możesz mu wytłumaczyć, żeby tak nie robił. Jeśli nie dociera, to możesz ewentualnie wskazać mu jakąś wadę w nim, a ty masz odstające uszy. Obrazi się? Rozpłacze? No to pomyśl jak babcia Helenka się czuje. Jak mimo to i tak nie dotrze, to możesz powiedzieć, że dostanie karę na coś, przez określony czas. Znów babci to powie? Dajesz karę i informujesz dlaczego. Możesz wtedy dziecko nauczyć, że:
1. Kogoś to boli tak samo jak i jego by bolało (coś jak przykład z psiakami na początku).
2. Za swoje czyny ponosisz konsekwencje.
To tylko przykład wymyślony przeze mnie. Jest mnóstwo książek, albo porad w internecie jak wychowywać swoje dziecko i co możesz zrobić, bo mimo dobrych chęci, możesz odwalić coś co nie przyniesie dobrego skutku.
,,No dobra! Ale jak gówniarz tak odwala i nie jestem w stanie nic z tym zrobić i tylko bicie mi zostało?”
,,A ile dziecko ma lat?”
,,16”
,,xD”
Fajną ciekawostką, którą dowiedziałem się na terapii, było to, że dziecko wychowuje się maksymalnie do 15 roku życia, a potem to już machina rusza i nie jest się w stanie nic zrobić, bo zdobyło już doświadczenia potrzebne do ruszenia w świat, a wiek po tym jest weryfikacją wszystkiego czego do tego pory się nauczyło i poznało. Jak ktoś się budzi po tylu latach i zdaje sobie nagle sprawę, że ma przed sobą człowieka, a nie maskotkę, to już za dużo nie zrobi. Bo gdy był czas na wychowywanie to robiło się tresurę, albo olało się całkowicie sprawę. Jeśli się tresowało to teraz odczuwa się bunt na wszystkie zasady, które były wpajane na siłę, a jeśli się olewało to brało wzorzec z innych źródeł. Koledzy, koleżanki inne autorytety. Internet jest w tym względzie też okropnym miejscem, gdzie wpaja się młodym osobom jakieś wzorce. Jeśli ty się nie wziąłeś za wychowanie, to wziął się ktoś inny.
Można teraz dalej stosować tresurę, ale im później dziecko przeżyje bunt, tym gorzej. Można dalej olewać i nie wiesz jakie skutki tego to za sobą poniesie, albo próbować działać. Tylko, że ta ostatnia opcja będzie najbardziej czasochłonna i będzie kosztować więcej wysiłku niż to co by się robiło przez okres dziecięcy, gdy jeszcze się miało realny wpływ i autorytet w oczach dziecka.
Wracając do tematu. Mamy XXI wiek dostęp do internetu, psychologów, książek. Mamy więcej wiedzy niż mieliśmy kiedykolwiek wcześniej, a mimo to, ludzie nadal nie są gotowi na rodzicielstwo i idą na łatwiznę. Jesteś dorosły, masz doświadczenie życiowe i nie potrafisz sobie poradzić? Jesteś na każdym kroku lepszy od tego dziecka, a mimo to, uważasz klapsy za dobre wyjście? Masz człowieka przed sobą, a nie zwierzę.
#smiecizglowy epizod 13
#rodzina #wychowanie #tresura #przemyslenia
Antifafa
1
Poza tym widząc jak dzisiaj się dzieci zachowują (a na to się napatrzyłem bo jakiś czas byłem nauczycielem w szkole publicznej) z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że o wiele zdrowsze było "bicie" niż to co jest teraz. Teraz w szkole to jest zoo m.in. dlatego że gówniaki się niczego ani nikogo nie boją. Niektórym dzieciom wystarczy powiedzieć, innym pogrozić palcem ale niektórym to nie wystarcza. Niestety ale trzeba radzić sobie tak jak się potrafi - lepiej dzieciakowi wlać niż wychować go na nierozgarniętego chama któremu wszystko wolno. Niestety problem jest taki, że ludzie jak zwykle idą w ekstrema, jak ktoś już zaczyna kary cielesne to zwykle się na klapsie nie kończy tylko zaczyna się zastraszanie fizyczne na każdy objaw nieposłuszeństwa.
W twoim wypadku jeśli nie dostawałbyś wpierdolu od starego to zamiast tego by cię zniszczył psychicznie. To nie jest stricte wina sposobu wychowania tylko tego, że miałeś starego patusa i nikt z rodziny mu na to nie zwrócił wystarczającej uwagi.
Wokulski
0
Psychicznie też mnie niszczył, ale skupiłem się tylko na ,,wpierdolu"
Są inne sposoby, by go tego nauczyć. Kary, zwiększenie kontroli itp. To tylko teoria, ale są sposoby.
Bo rodzicom i nauczycielom zabrało się jedyną rzecz, którą mogli wymuszać szacunek i nagle nie wiedzą co robić
Antifafa
1
I też nie zgadzam się, że to była "jedyna" rzecz ale być może działała na najbardziej niepokornych? Powiedzieć ci jak wygląda dzisiaj lekcja w podstawówce? 2-3 dzieciaki które najbardziej nie potrafią się zachować rozwalają całą lekcję bieganiem po klasie i krzykami nawet jak 25 jest grzecznych. I to jest wina jednego nauczyciela, że nad dziećmi którymi rodzice nie chcą czy nie potrafią zapanować on nie może dać rady gdy ma ich dwadzieścia parę w klasie? I przez tę parę osób traci reszta. Być może właśnie tym 3 przydałaby się ojcowska ręka? Oczywiście to jest bardziej złożony temat ale tylko taki przykład. Mówisz tak jakby nie było niegrzecznych dzieci. One w wieku 10 lat wiedzą co robią a w wieku 12+ wiedzą to bardzo dobrze. Są rodziny z których wywodzi się np. dwójka dzieciaków mądrych i fajnych i jedna czarna owca która musi zejść w stronę narkotyków, picia, bójek itp. Nie wszystko jest winą środowiska a ty chyba chcesz to właśnie powiedzieć. A tak nie jest bo logicznym wnioskiem tego jest to, że nigdy nie należałoby nikogo chwalić bo to jaki jest i do czego doszedł jest następstwem zewnętrznych warunków więc jaka w tym jego zasługa?
Poza tym nie zapominaj, że do niedawna ludzie mieli po 4+ dzieci i nie mieli fizycznie tyle czasu potrzebnego aby każdemu z nich tłumaczyć tak jak dzisiaj przy jedynakach jest możliwością. Jak masz czwórkę czy więcej dzieci na głowie i 14 godzin pracy w polu to mają się słuchać a nie dyskutować bo jak wspomniałem na dyskusję ci czasu nie starczy. Zwykle jak coś jest rozprzestrzenione to znaczy, że działało. Skoro kary fizyczne stosowane były ogólnoświatowo na dzieciach to widocznie to się sprawdzało. Być może dzisiaj mamy wyższy stan wiedzy, więcej czasu a mniej dzieci i należałoby od tego odejść ale czy w każdym przypadku to nie jestem w stanie powiedzieć.
Wokulski
0
Ksiądz na lekcjach religii się liczy?
Tutaj zawiedli rodzice, a ty jako nauczyciel nie jesteś od tego by ich wychowywać. Jak sobie poradzić z takimi na ogóle klasy? Nie wiem.
Chociaż ja byłem jednym z takich dzieci i jeszcze słuchałem od nauczycieli, że brak mi ojcowskiej ręki
Rodzice mają inne podejście do każdego dziecka. Jedno kochają bardziej, drugie mniej. Są bardziej wymagający w stosunku do pierworodnego, a łagodniejsi wobec młodszego. Ja i mój brat to osoby, które mimo tych samych rodziców byli wychowywani w zupełnie innych warunkach i inaczej. Brat nigdy nie dostał pasem.
To była produkcja niewolników i ludzi bez własnego zdania. Człowiek żył by pracować i klepał biedę.
Laffey
2
Wokulski
0
Każdy człowiek to egoista, posiadanie dzieci jest egoistyczne. W sumie tyle i nie ma co więcej dodać. Tylko że na przykład dla mnie moją egoistyczną pobudką by było to, że dziecko, które wychowałem wyrosło na dobrego człowieka i radzi sobie w życiu.
Tutaj daję link w ramach ciekawostki: https://www.martinlechowicz.com/dzieci-sa-z-nitrogliceryny,508
Bardzo fajnie to opisał
Dust_Mephit
2
Nie. Nie wszystkie zachowania są kalką. Dzieciaki potrafią być wredne ot tak po prostu. Nie ważne jakim byś nie był dobrym wujkiem, to leży po prostu w ludzkiej naturze.
To tak trochę na obronę rodziców- to też są ludzie, też byli tresowani, też mają swoje ograniczenia i często też błądzą jak dzieci we mgle. Im szybciej to człowiek zrozumie, tym mniej energii straci na obwinianie ich za swoje niepowodzenia.
Wokulski
2
Miałem taki problem z siostrzeńcem. Zaczął mnie bić i uważał to za dobrą zabawę. Zwróciłem mu uwagę po pierwszym razie, za drugim powiedziałem co zrobię, za trzecim to zrobiłem. I jako że nie jestem jego rodzicem, ani nikim kto ma prawo go wychowywać, kara była prosta. Poszedłem do pokoju i się zamknąłem przed nim. Zaczął walić w drzwi, krzyczeć, płakać, a ja tylko stwierdziłem, że za to co zrobił mimo ostrzeżeń nie mam ochoty z nim czasu spędzać. Jeszcze przyszedł do mnie razem z ojcem, który stwierdził co ja odpierdalam, a ja krótko: Zrobił to i to.
ON TEGO NIE ZROBIŁ! - krzyczy tatuś.
Zrobił i nie mam obowiązku by z nim siedzieć jeśli tak się zachowuje.
Miałem o to dymy potem jaki to ja jestem głupi. Nikt z dzieckiem nie pogadał o tej sprawie, ale potem wróciłem po dwóch godzinach, bawiłem się z nim normalnie i nic mi nie zrobił. Raz mnie przypadkiem uderzył to zaraz było: Przepraszam, nie chciałem, to było niechcąco. Na co odparłem, że spoko i dalej sztama (dzieciak miał 8 lat wtedy). Mi już nic nie odwalał, a reszcie rodziny dalej dawał się we znaki.
Mam też doświadczenie z 14-latką, która zachowywała się tak samo. Krótkie co zrobię i bycie konsekwentnym w tym doprowadziło do tego, że potem się liczyła z moim zdaniem, mimo że reszcie rodziny nadal na głowę potrafi wchodzić, a przy mnie się hamuje. Najważniejsze też było pokazać, że nie obawiam się rodziców/bliskich itp a to co powiedziałem, robiłem. Jakoś się dało.
Jednak do każdego trzeba podejść inaczej i na inny sposób. Samo bycie konsekwentnym i mieć wymagania wobec dziecka doprowadza do jego zmiany.
W obu przypadkach nie używałem siły, ani nawet przez chwilę głosu nie podniosłem, a zadziałało to lepiej niż tyrady, darcie mordy czy kary.
To tylko mi uzmysławia, że da się, a dzieci te się mnie nie boją. Rozmawiają normalnie, a z siostrzeńcem mam dobry kontakt.
Dust_Mephit
2
Przypomniała mi się pewna dyskusja, którą jakiś czas temu wrzucałem. Polecam jeżeli jej jeszcze nie oglądałeś.
https://youtu.be/wOmTW0g6MNc
Fox
0
Wokulski
0
Fox
1
Der_Liebhaber_der_Lebkuchen
1
Fox
1
Wokulski
0
Konto usunięte0
Wokulski
0
Konto usunięte-1
Wokulski
0
Konto usunięte0
reflex1
1
Wokulski
0