@WolnyCzlowiek, Sam przecież pisał o tym w swojej książce "Mein Kampf". "Dzieło" literacko denne, ale jednak zawiera tam, na współczesny język tłumacząc, swój program wyborczy. Samo wspominanie o tej książce budzi jakieś lęki, bo jak przeczytasz, to zaczniesz nienawidzić. Bullshit - po prostu wynika z niej wiele zupełnie innych rzeczy, niż próbuje nam się wmawiać. I znowu - nie mówię o tym dlatego, żeby albo tylko chwalić albo krytykować, bo to też kolejna brednia, że do książki trzeba mieć od razu tylko jakiś binarny stosunek emocjonalny.
Problemem z postrzeganiem Hitlera jest fakt, że jako Polacy (ale nie tylko), widzimy w nim tylko siłę zła, która upadła, bo zwyciężyło dobro. Bullshit... przegrał, bo był slabszy od innego zła. Ale dużo ważniejsze jest postawienie pytania - w jaki sposób udało mu się porwać Niemców za sobą. Wtłaczano nam do głów jako jedynie słuszne powiązanie - skutek jako wynik motywacji. Skutek był przecież zupełnie uboczny. Od początku wałkował temat Alzacji i Lotaryngii, w ogóle wojny w obszarze Europy Zachodniej. To nasz minister Beck dopiero w marcu 1939 odwrócił jego działanie, gdy książka już dawno była napisana i przerobiona przez Niemców. Nawiasem mówiąc, warto zauważyć, że 6 miesięcy to typowy czas na duże zwroty akcji - Ucieczka USA z Afganistanu vs rozpoczęcie wojny na Ukrainie....
Ale do sedna wracając - zarówno skuteczna motywacja Niemców brała się z definiowania swoich problemów i wroga w sposób taki, w jaki faktycznie każdy Niemiec do postrzegał - w opanowanie struktur państwa przez marksistów, reprezentowanych przez Żydów. Nie chodziło o rozgrywki gdzieś na górze w Berlinie, tylko odczuwał to każdy w swojej gminie i powiecie, potrafił identyfikować globalnie opisany problem z konkretnym imieniem i nazwiskiem w najbliższym otoczeniu.
Druga i najważniejsza sprawa w kontekście tego, czy był lewicowcem czy prawicowcem. W swojej książce mówi o tym wprost, a jest to w naszym rozumieniu właśnie pokrętnie uproszczone. Z faktu, ze Hitler nienawidzi marksistów nie wynika, że zwalczając lewicę jest prawicowcem. On ich nienawidzi za to, ze zajmują miejsce, które on chce zająć. Literalnie wskazane jest, że czarna sfastyka, występująca na białym kole, w pozostałej części symboliki ma dominujący kolor czerwony właśnie dlatego, żeby wyraźnie pokazać, że lewica to on, by pozbawić ludzi skojarzenia, że jak lewica to marksiści. Trochę na tej samej zasadzie, że każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem. Nie negował lewicowego charakteru marksistów, ale zaprzeczał, że lewica ma się kojarzyć wyłącznie z nimi. Wręcz w skali swoich działań dążył do tego, by lewica kojarzyła się wyłącznie z NSDAP (co właściwie osiągnął)
Wreszcie kwestia językowa - język niemiecki definiuje rzeczowniki w sposób opisowy, złożony z części składowych w kolejności znaczeniowej - od najmniej znaczących, do najistotniejszych. Widząc "N" w nazwie narodowo-socjalistyczna, od razu myślimy "no tak, narodowcy", podczas gdy jakoś nie zauważamy tego "S", które oznaczało socjalistyczna (no, jak to? prawicowa a socjalistyczna) czy wreszcie, najbardziej przekreślająca prawicowe znaczenie "partia pracy".
Sponiewieranie wątku "narodowa" w późniejszej dialektyce jest także nieprzypadkowe, gdyż definiowanie się ludzi jako naród (nie regionalna wspólnota językowa, czy mieszkańcy miniaturowego Heimetu), daje najlepsze rezultaty - gromadzi w najskuteczniejszy sposób najliczniejsze zasoby ludzkie. Państwo jest najwyższa emanacją istnienia narodu, więc odwoływanie się do narodu jest uświadamianiem mu potrzeby państwa. Bywają narody bez państwa, ale dążeniem narodów jest organizowanie sobie życia po swojemu, czyli tworzenie państw. Jeżeli nawet przyjąć, że cokolwiek Niemców w brunatnych mundurach motywowało do dokonywania zbrodni, to nie tak bardzo samo istnienie, tworzenie, czy utrzymywanie państwa, co socjalizm. Oczywiście, oficjalnie chodziło o lebensraum, ale po co kazdemu żołnierzowi jakiś Lebensraum na wschodzie? Miałby się tam przeprowadzić? Miał swoją rodzinę, dzieci, więc jemu osobiście to do niczego nie było potrzebne. Natomiast za walkę, socjalistyczna Rzesza Niemiecka nagradzało właśnie profitami - rodziny żołnierzy otrzymywały sowite zastrzyki dóbr i gotówki. Skąd? "Wojna musi trwać", znaczyło nic innego, jak socjalistyczne rozdawnictwo będzie tak długo trwało, dopóki będzie wojna, czyli łupy wojenne. Rodziny jakoś dawały radę zniesc fakt, że głowa rodziny gdzieś tam walczy, skoro realnie od tego natychmiast się wzbogacały.
Prawicowe było tylko funkcjonowanie w ramach - cokolwiek robimy, robimy dla siebie, dla rodziny, dla swojego państwa. Prawicowość w hitlerowskim kontekście to tylko zaprzeczeczenie lewicowości, którą znamy współcześnie. Jeżeli zrozumiemy, że w II WŚ starły się Narodowy Socjalizm z Międzynarodowym Socjalizmem, zrozumiemy, że takie przedefiniowanie pojęć było z radzieckiego punktu widzenia wręcz konieczne. Nie może nikt myśleć, że walczymy z socjalistami, skoro socjaliści mają kojarzyć sie z pokojem. Trzeba było dorobić im inną gębę. Po części więc wojska niemieckie stały się prawicowymi w propagandzie, ale przede wszystkim.... faszystami. Tak. To jest chyba największe kłamstwo, które udało się utrzymać przez tyle lat i, jak widać, nadal wykorzystywane jest w rosyjskiej retoryce wojny z Ukrainą (to, że są tam wielbiciele narodowego socjalizmu, to osobny fakt, ale to NIE SĄ faszyści).
Reasumując wraz z ponownym powołaniem się na źródło. Słowo "faszyzm" w Mein Kampf pojaiwa się zaledwie dwa razy i jedynie jako mało znaczący przymiotnik opisujący wydarzenia czy sytuację we Włoszech. Nawet nie jako wzór (Faszyzm sam w sobie np w ogóle nie definiowal stosunku do Żydów, tylko korporacyjny styl funkcjonowania państwa), tylko tak, jakby powiedzieć o Norwegii, czy Holandii, że są królestwami... no są, ale to samo w sobie jeszcze nie określa stosunku, co się na ten temat myśli.
Gdy Guttenberg wynalazł ruchomą czcionkę oglosił, ze od kiedy każdy teraz będzie mógł drukować co chce, skończy sie era tłumaczenia ludowi swoich mądrości z pozycji monopolisty... i pierwszą książką, jaką wydrukował była Biblia.... protestancka. Już mniejsza o stosunek kogokolwiek do tego, że protestancka, czy to dobrze czy źle - przede wszystkim nawet protestanci nie negują, że jest to wersja po wielu edycjach. Tak więc my, przerabiamy po setkach lat kolejne odsłony tego samego problemu. Nie jest ważne, czy to książka, telewizja czy internet - dostęp do prawdy, lub chociażby różnych punktów widzenia jest, tylko najczęściej ten najbliższy prawdzie, jest zwyczaj wystarczająco dobrze zagłuszony, by przyjąć go jako obowiązujący. Na pewno nam samym czasem pewne rzeczy, w które wierzymy, wydają się być nie do końca logiczne, ale bez pochylenia się nad nimi, po prostu przechodzimy z tym do porządku dziennego. I kłamstwo wygrywa.
Nie chodzi o to, by walczyć o dobre imię Hitlera, bo nie ma takiego. Ale im lepiej zrozumiemy nawet to, co się z nim stało, lub co się z nim nie stało, co go motywowało, dlaczego był skuteczny, skąd brał pieniądze, tym lepiej będziemy się orientować we własnej sytuacji i w tym, czy nam kiedyś znowu taki Hitler nie będzie zagrażał. Samo odrzucenie poprzez "no ale jak Hitler, to same złe skojarzenia", to jak powiedzieć, że złodziei należy unikać, bo są źli. Prawda... tylko czy to już wystarczy, by nie być ich ofiarą?
@WolnyCzlowiek, Stosunek jednostki do państwa nie definiuje w jakim spektrum politycznym znajduje się dany system polityczny. Stosunek państwa do jednostki już tak.
Dobrym przykładem jest nasza Polska Partia Socjalistyczna która bez cienia wątpliwości jest nacjonalistyczna ale i lewicowa.
@WolnyCzlowiek, Nie. Może istnieć nacjonalizm w każdej postaci. Za to niemożliwy jest prawicowy socjalizm (w czystej postaci) jako iż fundamenty tego systemu stoją w sprzeczności z wartościami prawicowymi.
Związek Radziecki też miał mitologię nacjonalistyczną (głównie w okresie wojny z nazistowskimi Niemcami i początkach zimnej wojny).
b3loza
1
retzev
2
Konto usunięte0
Konto usunięte3
http://histmag.org/Hitler-byl-lewakiem-jak-Piotr-Zychowicz-argumentuje-swoja-teze-15771
Bo pojawiają się w Polsce głosy, że był lewakiem. Choćby ze strony Zychowicza.
waldy33
2
qrcok
1
Problemem z postrzeganiem Hitlera jest fakt, że jako Polacy (ale nie tylko), widzimy w nim tylko siłę zła, która upadła, bo zwyciężyło dobro. Bullshit... przegrał, bo był slabszy od innego zła. Ale dużo ważniejsze jest postawienie pytania - w jaki sposób udało mu się porwać Niemców za sobą. Wtłaczano nam do głów jako jedynie słuszne powiązanie - skutek jako wynik motywacji. Skutek był przecież zupełnie uboczny. Od początku wałkował temat Alzacji i Lotaryngii, w ogóle wojny w obszarze Europy Zachodniej. To nasz minister Beck dopiero w marcu 1939 odwrócił jego działanie, gdy książka już dawno była napisana i przerobiona przez Niemców. Nawiasem mówiąc, warto zauważyć, że 6 miesięcy to typowy czas na duże zwroty akcji - Ucieczka USA z Afganistanu vs rozpoczęcie wojny na Ukrainie....
Ale do sedna wracając - zarówno skuteczna motywacja Niemców brała się z definiowania swoich problemów i wroga w sposób taki, w jaki faktycznie każdy Niemiec do postrzegał - w opanowanie struktur państwa przez marksistów, reprezentowanych przez Żydów. Nie chodziło o rozgrywki gdzieś na górze w Berlinie, tylko odczuwał to każdy w swojej gminie i powiecie, potrafił identyfikować globalnie opisany problem z konkretnym imieniem i nazwiskiem w najbliższym otoczeniu.
Druga i najważniejsza sprawa w kontekście tego, czy był lewicowcem czy prawicowcem. W swojej książce mówi o tym wprost, a jest to w naszym rozumieniu właśnie pokrętnie uproszczone. Z faktu, ze Hitler nienawidzi marksistów nie wynika, że zwalczając lewicę jest prawicowcem. On ich nienawidzi za to, ze zajmują miejsce, które on chce zająć. Literalnie wskazane jest, że czarna sfastyka, występująca na białym kole, w pozostałej części symboliki ma dominujący kolor czerwony właśnie dlatego, żeby wyraźnie pokazać, że lewica to on, by pozbawić ludzi skojarzenia, że jak lewica to marksiści. Trochę na tej samej zasadzie, że każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem. Nie negował lewicowego charakteru marksistów, ale zaprzeczał, że lewica ma się kojarzyć wyłącznie z nimi. Wręcz w skali swoich działań dążył do tego, by lewica kojarzyła się wyłącznie z NSDAP (co właściwie osiągnął)
Wreszcie kwestia językowa - język niemiecki definiuje rzeczowniki w sposób opisowy, złożony z części składowych w kolejności znaczeniowej - od najmniej znaczących, do najistotniejszych. Widząc "N" w nazwie narodowo-socjalistyczna, od razu myślimy "no tak, narodowcy", podczas gdy jakoś nie zauważamy tego "S", które oznaczało socjalistyczna (no, jak to? prawicowa a socjalistyczna) czy wreszcie, najbardziej przekreślająca prawicowe znaczenie "partia pracy".
Sponiewieranie wątku "narodowa" w późniejszej dialektyce jest także nieprzypadkowe, gdyż definiowanie się ludzi jako naród (nie regionalna wspólnota językowa, czy mieszkańcy miniaturowego Heimetu), daje najlepsze rezultaty - gromadzi w najskuteczniejszy sposób najliczniejsze zasoby ludzkie. Państwo jest najwyższa emanacją istnienia narodu, więc odwoływanie się do narodu jest uświadamianiem mu potrzeby państwa. Bywają narody bez państwa, ale dążeniem narodów jest organizowanie sobie życia po swojemu, czyli tworzenie państw. Jeżeli nawet przyjąć, że cokolwiek Niemców w brunatnych mundurach motywowało do dokonywania zbrodni, to nie tak bardzo samo istnienie, tworzenie, czy utrzymywanie państwa, co socjalizm. Oczywiście, oficjalnie chodziło o lebensraum, ale po co kazdemu żołnierzowi jakiś Lebensraum na wschodzie? Miałby się tam przeprowadzić? Miał swoją rodzinę, dzieci, więc jemu osobiście to do niczego nie było potrzebne. Natomiast za walkę, socjalistyczna Rzesza Niemiecka nagradzało właśnie profitami - rodziny żołnierzy otrzymywały sowite zastrzyki dóbr i gotówki. Skąd? "Wojna musi trwać", znaczyło nic innego, jak socjalistyczne rozdawnictwo będzie tak długo trwało, dopóki będzie wojna, czyli łupy wojenne. Rodziny jakoś dawały radę zniesc fakt, że głowa rodziny gdzieś tam walczy, skoro realnie od tego natychmiast się wzbogacały.
Prawicowe było tylko funkcjonowanie w ramach - cokolwiek robimy, robimy dla siebie, dla rodziny, dla swojego państwa. Prawicowość w hitlerowskim kontekście to tylko zaprzeczeczenie lewicowości, którą znamy współcześnie. Jeżeli zrozumiemy, że w II WŚ starły się Narodowy Socjalizm z Międzynarodowym Socjalizmem, zrozumiemy, że takie przedefiniowanie pojęć było z radzieckiego punktu widzenia wręcz konieczne. Nie może nikt myśleć, że walczymy z socjalistami, skoro socjaliści mają kojarzyć sie z pokojem. Trzeba było dorobić im inną gębę. Po części więc wojska niemieckie stały się prawicowymi w propagandzie, ale przede wszystkim.... faszystami. Tak. To jest chyba największe kłamstwo, które udało się utrzymać przez tyle lat i, jak widać, nadal wykorzystywane jest w rosyjskiej retoryce wojny z Ukrainą (to, że są tam wielbiciele narodowego socjalizmu, to osobny fakt, ale to NIE SĄ faszyści).
Reasumując wraz z ponownym powołaniem się na źródło. Słowo "faszyzm" w Mein Kampf pojaiwa się zaledwie dwa razy i jedynie jako mało znaczący przymiotnik opisujący wydarzenia czy sytuację we Włoszech. Nawet nie jako wzór (Faszyzm sam w sobie np w ogóle nie definiowal stosunku do Żydów, tylko korporacyjny styl funkcjonowania państwa), tylko tak, jakby powiedzieć o Norwegii, czy Holandii, że są królestwami... no są, ale to samo w sobie jeszcze nie określa stosunku, co się na ten temat myśli.
Gdy Guttenberg wynalazł ruchomą czcionkę oglosił, ze od kiedy każdy teraz będzie mógł drukować co chce, skończy sie era tłumaczenia ludowi swoich mądrości z pozycji monopolisty... i pierwszą książką, jaką wydrukował była Biblia.... protestancka. Już mniejsza o stosunek kogokolwiek do tego, że protestancka, czy to dobrze czy źle - przede wszystkim nawet protestanci nie negują, że jest to wersja po wielu edycjach. Tak więc my, przerabiamy po setkach lat kolejne odsłony tego samego problemu. Nie jest ważne, czy to książka, telewizja czy internet - dostęp do prawdy, lub chociażby różnych punktów widzenia jest, tylko najczęściej ten najbliższy prawdzie, jest zwyczaj wystarczająco dobrze zagłuszony, by przyjąć go jako obowiązujący. Na pewno nam samym czasem pewne rzeczy, w które wierzymy, wydają się być nie do końca logiczne, ale bez pochylenia się nad nimi, po prostu przechodzimy z tym do porządku dziennego. I kłamstwo wygrywa.
Nie chodzi o to, by walczyć o dobre imię Hitlera, bo nie ma takiego. Ale im lepiej zrozumiemy nawet to, co się z nim stało, lub co się z nim nie stało, co go motywowało, dlaczego był skuteczny, skąd brał pieniądze, tym lepiej będziemy się orientować we własnej sytuacji i w tym, czy nam kiedyś znowu taki Hitler nie będzie zagrażał. Samo odrzucenie poprzez "no ale jak Hitler, to same złe skojarzenia", to jak powiedzieć, że złodziei należy unikać, bo są źli. Prawda... tylko czy to już wystarczy, by nie być ich ofiarą?
Mitne
0
Dobrym przykładem jest nasza Polska Partia Socjalistyczna która bez cienia wątpliwości jest nacjonalistyczna ale i lewicowa.
Konto usunięte0
Mitne
0
Związek Radziecki też miał mitologię nacjonalistyczną (głównie w okresie wojny z nazistowskimi Niemcami i początkach zimnej wojny).