W latach osiemdziesiątych mój znajomek miał Trabanta. Takie czasy.
(też miałem, a nasz wspólny znajomy to nawet jeździł w jakichś rajdach swoim Trabantem)
Miał też małżonkę, która zrobiła prawko bo bardzo chciała prowadzić auto (hyr wśród koleżanek wtedy niebywały).
No i ona zaczęła jeździć tym Trabantem. Tak jakoś było, że zza każdym wyjazdem "zawijała szalik" o drzewo.
Za każdym razem niszcząc lewą przednią stronę.
Trampek też miał dokręcany błotnik z duroplastu, reflektor dość prosto mocowany. przednia atrapa na dwóch śrubach,
Niby szybka robota z wymianą, trochę blachę lewej burty i nadkola poprostować, założyć błotnik reflektor i kierunek, przykręcić przednią atrapę, potem spray i pomalować na kolor mniej więcej taki jak reszta.
Za trzecim razem już nie kupował błotnika tylko go epidianem kleił.
Za czwartym razem nie malował po naprawie.
Małżonka odpuściła sobie prowadzenia auta po szóstym razie.
mtelisz
0
W latach osiemdziesiątych mój znajomek miał Trabanta. Takie czasy.
(też miałem, a nasz wspólny znajomy to nawet jeździł w jakichś rajdach swoim Trabantem)
Miał też małżonkę, która zrobiła prawko bo bardzo chciała prowadzić auto (hyr wśród koleżanek wtedy niebywały).
No i ona zaczęła jeździć tym Trabantem. Tak jakoś było, że zza każdym wyjazdem "zawijała szalik" o drzewo.
Za każdym razem niszcząc lewą przednią stronę.
Trampek też miał dokręcany błotnik z duroplastu, reflektor dość prosto mocowany. przednia atrapa na dwóch śrubach,
Niby szybka robota z wymianą, trochę blachę lewej burty i nadkola poprostować, założyć błotnik reflektor i kierunek, przykręcić przednią atrapę, potem spray i pomalować na kolor mniej więcej taki jak reszta.
Za trzecim razem już nie kupował błotnika tylko go epidianem kleił.
Za czwartym razem nie malował po naprawie.
Małżonka odpuściła sobie prowadzenia auta po szóstym razie.
Za każdym razem to samo drzewo w ten sam sposób.
Konstytucjonalista
1