@megabot, Stylowe dyndadełko (tudzież zabaweczka wielbicieli sado maso). Nawet spoko, tylko ten minerał wygląda dość pospolicie.
@bogunieslaw, Dzięki. Kamień jak najbardziej pospolity, bo szkoda mi mniej pospolitych na ćwiczenie. To jeszcze nie ten poziom, żeby marnować rzadsze materiały, a ma to i swoich fanów. Ku mojemu zaskoczeniu znalazł kupca w 15 minut
@bogunieslaw, Na początku zakładałem, że do końca będę trzaskał "coś z niczego" - bezwartościowego, ale im więcej zaglądam do środka tych kamyków, tym częściej widzę ograniczenia w niejednolitej strukturze, co wpływa na wytrzymałość, zwłaszcza drobnych elementów. Geologiem nie jestem, więc to wszystko metody prób i błędów

Im bardziej zbity i "szklisty" kamień, tym łatwiej o drobne detale w których nie znajdzie się skaza czy "łączenie" minerałów. Lubię też dziergać w twardych kamieniach - staram się jak najrzadziej używać kamieni, który da się obrobić stalą narzędziową - dzięki temu polerka będzie wieczna (o ile ktoś nie będzie go woził koleją w wiadrze piasku)

Bazalty i krzemienie dają radę - choć te drugie potrafią mieć sporo spękań lub inkluzji. Tak sobie ćwiczę... właśnie grzebię w skrzynkach i szukam materiału na dziś, bo chciałbym powtórzyć motyw, który upuściłem przy pakowaniu do wysyłki i się rozpieprzył. Najprawdopodobniej będzie krzemień i grzechotka v.2. Pierwsza była bazaltowa

Najmniej ziarniste materiały to krzemienie i bazalty - z tych pospolitych, dostępnych na polu czy na bałtyckiej plaży (bo mam godzinkę drogi nad morze - a tam najłatwiej o fajne, obłe kamyki)
@bogunieslaw, Co ciekawe, finansowo próg wejścia jest bardzo niski... i zwraca się po 2-3 prostych kamyczkach.

Zacząłem od jakiejś chińskiej miniszlifierki za 170 zł. Frezami z kompletu zrobiłem 2 proste, małe "uuuu stones". Za nie kupiłem 2 komplety lepszych frezów, później dremela, więcej frezów i osprzętu i tak, robiąc to "po godzinach", dorobiłem się już 2 miniszlifierek, 3 wałków giętkich (już zużytych), szlifierki wiszącej z porządnym wałkiem, kupy osprzętu... i jeszcze co nieco dało się zarobić, a przy okazji obdarować sporo członków rodziny i znajomych.

Nawet nie jest potrzebny warsztat, bo robię wszystko na stole roboczym w kuchni, a po skonstruowaniu "stołowej budy" i systemu wodnego, problem kurzu znikł praktycznie całkowicie.

Nie dość, że hobby fajne, to jakby robić to na pełen etat - dałoby się z tego wyżyć. Uspokaja, czasem frustruje, ale ogólnie uczy cierpliwości, można sobie pomyśleć o niczym.
@megabot, Faktycznie dobry pomysł na biznes. Gratuluję i życzę powodzenia.