Lurki szanowne,
Ciągle odkładam napisanie tego wpisu. Bo zawsze jest coś pilnego do zrobienia. Bo nigdy nie ma idealnego momentu by o tym napisać i może nie powinno się pisać. Dzisiaj do mnie dotarło że zawsze będzie coś do zrobienia i nigdy nie ma idealnych warunków, więc jak nie napiszę teraz to mogę równie dobrze nie pisać wcale.

Ostatnio coraz częściej czuję że nie daje rady. Widzę że moje funkcjonowanie jest może na 50% dawnych możliwości. Czuję że powinienem pogadać z jakimś specem z dziedziny psychologii bo mnie ciężar własnych myśli, wspomnień, schematów i ostatnich doświadczeń zaczyna miażdżyć.

Polecicie jak się zabrać za pomoc samemu sobie? Ostatnio pomyślałem by dać sobie szansę na szczęście ale sił brak i sposobności z resztą też. Są plany na poprawę, ale realizuje je może na 30% i na ten moment to jest max jaki z siebie mogę wycisnąć.

Chciałbym pogadać z fachowcem który obiektywnie na to wszystko spojrzy i pomoże mi jakoś wszystko poukładać. Sam już sobie nie radzę, a przyjaciołom nie chce zawracać głowy - mają własne problemy. Na dziewczynę liczyć nie mogę.

Podpowiecie coś? A może polecicie kogoś w rejonie Łodzi i bliskich okolic?

Sorry jeśli kogoś zmęczyłem tymi smętami. Najwyżej skasuję. Idę w kimono na chwile i wracam do pracy, Dobrej nocy Luraski.
#psychologia #psychiatria #lurkitogetherstronk

9

@Verum, nikt Ci nie pomoże tak jak sam sobie możesz pomóc, bo tylko Ty znasz siebie najlepiej.
@solo1979,
Nie takie proste. Potrzebuję kogoś obiektywnego aby zweryfikował kilka kwestii.
@Verum, kiedyś jeden pustelnik powiedział, że gdy opuszcza swą pustelnie i udaje się do ludzi, to zawsze wraca gorszy.
Problemy biorą się z zewnątrz. Ludzie to robią, jedni drugim Bo każdy jest inny. Sprawdź najpierw z czym masz problem. Ze światem zewnętrznym czy wewnętrzynym?
@solo1979,
Z zewnętrznym, ale wpływ mam wyłącznie na siebie i swoje działania.
Ciągle odkładam napisanie tego wpisu. Bo zawsze jest coś pilnego do zrobienia.
@Verum, To jest tak - owszem, jeśli masz jak pójść do specjalisty i nikt ci z tym problemów nie będzie robił to idź. Ja akurat do specjalisty troche się boję ze wzgledu na:
1. Rodzinkę która nie rozumie takich rzeczy
2. To,że gdybym był szczery przed specjalistą to pewnie bym wylądował dla własnego bezpieczeństwa w pasach - i raczej by od kolejnych straconych miesięcy mi się nie poprawiło.

Co mogę ci doradzić ? Osobiście łykam karnitynę i trochę dziurawiec piję od czasu do czasu (ale zatwardza więc nie można przesadzać), sytuacja może się nawet i ostatnio poprawia (no liczę na to,że się poprawi i wszystko jest na dobrej drodze więc ćśśś ).

No co ci powiem... No specjalista albo i specyfiki (na szczęście z opisu to max 1 poziom depresji więc jeszcze nie jest źle), w przypadku osoby której jeszcze wszystko sie nie posypało rada "weź pobiegaj" / czy tam inny trening też ma sens,a specjalistów masz w netach,np:
https://www.znanylekarz.pl/psychoterapeuta/lodz
https://www.znanylekarz.pl/psycholog/lodz

popatrz też po forach googlując nazwisko danego człowieka ot co.

W razie czego możesz też uderzać do swojego rodzinnego najpierw,może to jakieś fizyczne problemy,zresztą sam wiesz najlepiej co dokładnie ci dolega.

Trochę pewnie trzeba zluzować z niektórymi rzeczami.Cudów od siebie nie wymagaj bo się tylko zawiedziesz i popsuje ci to samopoczucie. Specjalisty co z Łodzi pochodzi to nie znam nawet bo nigdy w twoim mieście nawet nie byłem.
@Verum, tylko nie idź do dilera zwanego dla zmylenia przeciwnika psychiatrą
@PostironicznyPowerUser,
Aż tak źle by łykać proszki to nie jest.
@Verum, Obserwuj swoje myśli, wszystkie myślowe nawyki emocje i uczucia z tym związane. Chodzi o to, aby zrozumieć działanie swojego umysłu (duszy) Wszystko co co wysyłasz do świata wraca, myśli, uczucia negatywne czy pozytywne materializują się. Jeśli staniesz się uważnym obserwatorem to zrozumiesz po pewnym czasie że nie wszystkie twoje myśli uczucia, emocje są twoje, one pochodzą z zewnątrz ty się z nimi tylko utożsamiasz. W KK określa się to jako dar Rozeznawania Duchów, myśl jest mową ducha. Człowiek ma trzy rodzaje myśli, jedne pochodzą od nas samych z naszej woli, drugi rodzaj pochodzi z zewnątrz od ducha dobrego, trzeci też z zewnątrz od ducha złego. Św Ignacy Loyola w książce pt. Ćwiczenia duchowe, opisuje sposób rozpoznawania tych myśli oraz uczuć z nimi związanych. Zły duch jest jak dobry aktor udaje nas samych podaje nam myśli w pierwszej osobie, dostosowując je do charakteru osoby jeśli np, osoba jest religijna będzie podawał jej myśli związane z jej charakterem, myśli te odbieramy jako własne. Zło zawsze działa pod pozorem dobra, rozpoznanie tych myśli polega na uświadomieniu sobie emocji i uczuć z tym związanych. Jeśli osoba jest wierząca żyje w stanie łaski uświęcającej to myśli pochodzące od złego wywołują w niej nawet gdyby były dobre, niepokój, rozproszenie, zniechęcenie, lęk itp. Zupełnie odwrotnie jest kiedy człowiek żyje w grzechu, wtedy zły duch wchodzi jak do siebie do domu i dusza taka cokolwiek by nie robiła jest z siebie zadowolona, dobry duch natomiast gryzie jej sumienie. Musimy zrozumieć że o nasze serce toczy się cały czas wojna, i tylko od nas zależy po której stronie staniemy Tajemnica szczęścia polega na uświadomieniu sobie jak działa nasz umysł w otaczającej nas rzeczywistości
@Verum, ja krótko napisze.
Są dwie drogi, lekarz rodzinny kieruje Cię do psychiatry, pogadasz z nim. Wdroży jakieś leki i zdecyduje czy potrzebna Ci terapia. Jeśli tak, skieruje Cię do psychologa.
Drugą drogą, szybszą, jest prywatna wizyta u psychologa. Z tym, że wybierz dobrze. Poszukaj opinii, poczytaj. Dobry psycholog pomoże. Słaby może tylko pogorszyć problemy.

Jeśli stwierdzi, że wszystko z Tobą w porządku to Borok może mieć trochę racji. Ale trochę wątpię. Jesteś trochę młodszy ode mnie i to mnie już starość powinna za nogawkę ciągać
@Verum, no cóż, też kiedyś przeżyłem swego rodzaju wypalenie kiedy na jednej budowie dyrektor zrzucił na mnie trochę obowiązków, które wiązały się z dużą odpowiedzialnością i terminami oraz dużymi pieniędzmi lub karami a cała budowa była w niezłym tyłku. Presja była niesamowita a ja parę tygodni w takim stresie, że aż pojawiły się pierwsze siwe włosy. Miałem już to wszystko rzucić w pierony. Po pracy wracałem nam mieszkanie i nic nie robiłem, od razu w kime i tylko myśli o pracy.
Do czasu aż przenieśli mnie na mieszkanie do jednego gościa, który siłą po pracy wyciągał mnie do kościoła (pozdro Tygrys!), nie było, że nie, tak męczył aż z nim poszedłem i to codziennie. Powiem, że po każdej mszy tak wracały mi siły, że aż nie wierzyłem, kiedy wracałem z kościoła byłem pełny energii i mogłem robić wszystko i co najważniejsze nie wiem jak to się stało ale w pracy wszystko samo zaczęło mi się układać z tym projektem bez żadnej walki z klientem, bez użerania się.
Od tamtego czasu staram się po pracy zawsze być na mszy św. albo na chwile po drodze odwiedzać kościół na 5 minut adoracji. I prawdziwe dla mnie się stały słowa Pisma Św.
Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię (Mt 11, 28)
@Verum, Miałem kiedyś podobnie... tylko funkcjonowałem nie na 50% a na 10%. Byłem w stanie tylko przemieszczać swoje "zwłoki" z domu do pracy i z powrotem. Nie pamiętam ile miesięcy to trwało. Pomogła nalewka ze szczeci: po pierwszym już łyku (jakieś 20 ml) wstałem i łaziłem nie mogąc sobie znaleźć miejsca i czegoś do roboty. To chyba była borelioza... albo któraś z jej tzw. koinfekcji.
Do lekarzy nie poszedłem: nie man już tyle zdrowia żeby przeżyć ich "pomoc". Następny lekarz, z którego wiedzy i doświadczenia planuję skorzystać to patolog.

P.S. Nalewkę przygotowała żona, przypadkiem na spacerze znalazła szczeć i oberwała jej parę listków, następnie zalała wódką. Ale można chyba kupić coś gotowego na allegro.
@Verum, Stary, ja jakiś czas temu (też w listopadzie) zauważyłem u siebie podobne objawy... Mniej byłem w stanie zrobić, szybciej zasypiałem, szybciej się męczyłem... To się powtarzało... Pomyślałem sobie, że mam jakieś objawy depy... Poszedłem do fachowca, pogadał, zbadał i powiedział, że jestem zdrowiutki 😁 zatem przyjąłem sobie taką koncepcje: starzeje się, organizm się starzeje... I co najtrudniejsze, starałem się to zaakceptować... Przestałem się spinać, że muszę szarpać się jeszcze bardziej, żeby dać radę, tak jak kiedyś... Staram się brać na garba mniej obowiązków (to bardzo trudne, bo stare nawyki typu "ja nie dam rady?" są u mnie bardzo silne... Biorę witaminy i wiem, że listopad i grudzień trzeba mocno zwolnić, pozwolić sobie na trochę luzu i się wyspać... Myślę, że to naturalny zegar biologiczny się zaczyna odzywać, tylko jak miałem lat dwadzieścia, byłem w stanie go oszukać, a teraz już nie jestem…
Trzymaj się Stary!
@Borok, @dsol17 @jaceks @Jarema1987 @YoloDruid @PostironicznyPowerUser @solo1979 @Stefan_Antoni

Minęło kilka lat. Zamiast się trzymać to się rozsypałem. W jednym czasie straciłem kobietę, mieszkanie, znajomych i pracę. Od baby odszedłem bo przekroczyła granicę i musiałem odejść. Nie chciałem w pełni, ale już musiałem bo raniła moją rodzinę. Mojej własnej matce mowiła wszystko co najgorsze na mnie. Rzeczy prawdziwe i zmyślone. Znajomym też nagadała i nie mam z ich strony niczego oprócz ciszy. Mieszkanie - musiałem się wyprowadzić. Wypisywała do znajomych aby pomogli mnie wyrzucić. Nie chciałem tam już być. A praca to czysty przypadek

- zleceniodawca stracił kontrakt. Znalazłem inną robotę. Ale to niestety jeszcze nie koniec. Pozostaje kwestia mieszkania i kredytu do rozliczenia. Ex robi pod górkę. Dałem się wyniszczyć potężnie.

Odwiedziłem psychiatrę. Mózg nie chciał mózgować mimo 3 miesiący od rozstania. Wleciał Bupropion i wreszcie jakoś funkcjonuje, a życie nie jest nieprzyjemnym doświadczeniem. Czasem warto odwiedzić lekarza.

Teraz lecę przez pewne warsztaty. Pracuję nad sobą aby nie dać się znowu wjebać w toksyczny związek, a w razie czego od razu odejść.

W przyszłości myślę o psychoterapii. Potrzebowałem 3 lat i walnięcia o dno aby się przebudzić i w końcu sobie pomóc. 10 lat życia zmarnowane z niewłaściwą osobą. Ale staje na nogi
@Verum, Ojjjj to kiepsko.

>W jednym czasie straciłem kobietę, mieszkanie, znajomych i pracę. Od baby odszedłem bo przekroczyła granicę i musiałem odejść. Nie chciałem w pełni, ale już musiałem bo raniła moją rodzinę. Mojej własnej matce mowiła wszystko co najgorsze na mnie. Rzeczy prawdziwe i zmyślone. [...] Pozostaje kwestia mieszkania i kredytu do rozliczenia. Ex robi pod górkę.

A to w sumie jednak dobrze że się z nią rozstałeś skoro takie cyrki odpierdala. Garb z pleców,może będzie lepiej.Oby.

A u mnie stare gówno i tyle - czas leci a ja go tracę. Tyle dobrze,że kredytów nie mam,ale auto niedomaga, w gardle dziś swędzi i drapie i kaszlałem więc pewnie jestem chory, a na chorobowe nie ma szans,bo CIĄGLE jebana zleceniówka. Prawie się zaorywałem żeby awansować i dostać normalną umowę i co ? I gówno.
@Verum, życie czasem nas kopie w tylek, ale zawsze po to by po przebudzeniu pokazać nam lepsza drogę... Cieszę się, że wychodzisz na prostą, to długi proces, ale trzeba podjąć wyzwanie i cisnąć naprzód. Nie poddawaj się. Nie idź za zwątpieniem, jak masz słabszy czas, przeczekaj, nie podejmuj wtedy żadnych decyzji, ani działań. Nie poddawaj się. DOPÓKI WALCZYSZ, JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ. 👍💪💪💪💪

http://m.youtube.com/watch?v=VjEq-r2agqc
@Verum, na sprawy damsko męskie najlepszy jest doktor Szarpanki.

http://youtu.be/0BVGbKmWlo8?si=VJ4xYqgfxWmyeqAi
@Verum, Akceptacja. Odróżniam rzeczy na które mam wpływ od tych na które nie mam. Wydaje się nam, że jesteśmy reżyserami swojego życia. A czasami czyjegoś. To nie prawda, jesteśmy tylko nędznymi aktorzynami. Nie szarpię się z życiem i tym czego nie moge zmienić.

Pokora. Nie jestem najlepszy, ani też najgorszy. Obserwuję siebie, widzę braki, pracuję nad nimi.

Rzeczywistość. Żyję tu i teraz a nie przeszłością która nie istnieje. Gdyby istniała miałbym na nią wpływ. Tylko tu i teraz mogę zacząć wszystko od nowa. Wg buddyjskich kanonów zen, nie ma nawet pojęcia "być", jest tylko "stawać się". Każdy człowiek z każdą chwilą syltaje się, umiera i rodzi na nowo.

Cieszę się, że dałeś radę!
@solo1979,

Dzięki

Walka jeszcze trwa, ale skoro tyle już ustałem to chyba ustoję do końca.

Wczoraj miałem oczyszczającą myśl - moje piekło przeminęło razem z nią. Później poczułem ulgę. Że nie muszę już nic naprawiać, odzyskiwać dawnych znajomych, mówić niedoszłym teściom jak było naprawdę. Tego już nie ma. Odeszło razem z nią. Wypuścić i nie szukać.

Tego samego dnia, już po tym olśnieniu miałem "przypadkiem" przyjemność obejrzeć Skazanych na Shawshank. "Przeczołgał się przez rzekę gówna a z drugiej strony wyszedł czysty jak łza" - może to o mnie