Czy można być szczęśliwym grzesząc?
#przemyslenia #pytania

7

@Monte, Tak, ale szczęście nie powinno być w życiu celem. Chyba, że jest się hedonistycznym egoistą, który nie chce się rozwijać.

Człowiek rozwija się gdzieś po środku między cierpieniem a szczęściem. Kiedy ten balans zostaje zakłócony- degeneruje się.

Grzech to błąd na drodze do Boga. Każdy popełnia w życiu jakieś błędy. Często przyczyną jest właśnie wybieranie chwilowych przyjemności kosztem tego co jest ważniejsze.
@Monte, Mi się to nie udaje. Najszczęśliwszy jestem wtedy gdy jestem w stanie łaski uświęcającej.

Co ciekawe gdy wpadam w doły to nie mam żadnej wątpliwości, że krzywdzę Boga i Jego istnienie nie budzi moich wątpliwości. Gdy już jestem blisko Kościoła i grzechu jest mniej w moim życiu to pojawiają się wątpliwości czy Bóg w ogóle istnieje.
@Monte,
Zadowolonym na pewno.

Szczęśliwym choć w powierzchownym stopniu też. To zależy od jednostki. Przykładowo psychopata i osoba aspołeczna nie będzie miała z tym większego problemu.

Osoba moralna, religijna itd. która wartościuje swoje życie przez pryzmat wartości wyższych raczej nie odnajdzie szczęścia w niegodziwości.
@Monte, wczoraj byłam na pięknej sztuce w teatrze pt. "Piekło i Raj" z muzyką Jaromira Nohavicy Spektakl opowiada o rozterkach, kuszeniu i starciu sił dobra i zła w życiu Everymana, czyli każdego z nas.

Jedna scena, inspirowana działaniami diabła, spowodowała moje przemyślenia. W tej scenie, bardzo żywej, sensualnej, cielesnej, namiętnej, piękna tancerka kusiła swym tańcem Everymana. Niesamowite. A potem wkroczył anioł i... zrobiło się nudno. No właśnie. Tylko że po chwili przyszła refleksja, że dobro jest spokojne, przynosi pokój i wypełnia duszę, a zło kusi, fascynuje, daje takie emocje, że chcesz więcej natychmiast, chce zaspokojenia, co z kolei przynosi niepokój.
W momencie kuszenia podjęcie dobrego wyboru to nadludzki wysiłek możliwy z pomocą Pana Boga, w momencie popełniania grzechu wycofanie się jest niemal niemożliwe.

Myślę, że to pokazuje, z czym się mierzysz.
@Monte, do pewnego momentu tak. Diabeł tak nam mówi i umniejsza nasze winy, dopóki jesteśmy pod jego wpływem. Potem odwrotnie - jak się opamiętamy, to wtedy zwielokrotnia w naszej głowie winy, abyśmy się zadręczali.
Myślę, że popełnianie grzechu można porównać do gotującej się żaby - najpierw niezauważalnie odchodzimy od dróg Pana, by w pewnym momencie odkryć, że wydarzyło się coś złego.

Wpis został usunięty przez moderatora

@Monte, biblijna historia króla Salomona, mówi, że jak najbardziej, jeszcze jak!

Wpis został usunięty przez moderatora

Wpis został usunięty przez moderatora

@Sol_Ziemi, o proszę, nie wiedziałem. Bardzo lubię Kocheleta...

Wpis został usunięty przez moderatora

@Sol_Ziemi, gość wie o czym mówi... Przerobił niemal wszystko i wiele zrozumiał...