Wydra – drapieżnik z rodziny łasicowatych, przystosowany do ziemnowodnego trybu życia – występował w dawnej Polsce nieporównanie częściej aniżeli dziś. Wszakże najsłynniejszą okazała się oswojona wydra, należąca do Jana Chryzostoma Paska z Gosławic (ok. 1636 – ok. 1701), znanego skądinąd jako pieniacza i awanturnika, pięciokrotnie skazanego na banicję, a nawet infamię. Na kartach swoich głośnych Pamiętników (1690–1695) autor pod rokiem 1680 odnotował szczegółowo historię tego zwierzęcia, do którego był nadzwyczaj przywiązany.

Wydra, zwana Robakiem, sypiała ze swym panem w jednym łożu, odgrywając rolę stróża i budzika zarazem, kiedy Pasek nie mógł wytrzeźwieć. Rozumiała też w lot dawane jej polecenia, rzucając się jak pies, z wrzaskiem i kąsaniem na intruza. Największą z niej wyrękę miał właściciel, wydając komendę „Robak, hul! hul! w wodę”, gdyż pupilka wynosiła mu ad hoc z pierwszego lepszego stawu rybę jedną po drugiej. Toteż pan Pasek zabierał swoją wydrę w podróże, mając zapewniony pełny stół i zdumienie przygodnych obserwatorów. Wreszcie sława wydry dotarła do króla Jana III, który zapragnął za wszelką cenę mieć to zwierzę u siebie w Wilanowie. Pan Pasek z ciężkim sercem („wolałbym był partem substancyjej mojej dać aniżeli onę, com ją tak kochał”) musiał rozstać się z Robakiem; ten, tęskniący i osowiały, nie mógł się odnaleźć w nowym miejscu. Rychło pozbywszy się uprzykrzonej obróżki z dzwonkami, pomknął z pokojów na pola wilanowskie, aby tam znaleźć nieszczęśliwy koniec z ręki przypadkowego dragona. „Król przez cały dzień i nie jadł, i nie gadał z nikim; wszytek dwór jak powarzony. Takci i mnie zbawili tak kochanego zwierzęcia, i sami się nie nacieszyli” – skonstatował z żalem pamiętnikarz. #gruparatowaniapoziomu

14

@Immortal_Emperor, ciągoty władzy do odbierania tego co dobrego ma w swoich rękach ktoś niżej w "hierarchii" mają widać niekończącą się tradycję w naszym społeczeństwie...