Dzisiaj straciłem nowego kumpla. Młodego kruka. Ale od początku.
Wychodząc centralnie z mojej klatki przed pracą z psami zostaliśmy „zaatakowani” przez właśnie kruka. I wtedy zauważyłem ze na trawniku siedzi On.




No to przywołałem psy i poszliśmy dalej. Już z roboty zadzwoniłem do pogotowia ptasiego aby to zgłosić. Niestety, obecnie w okresie lęgowym mają tyle roboty ze miejskimi ptakami się nie zajmują. Chyba ze przywiozę. No to stwierdziłem ze zawiozę po robocie. Z tym ze po robicie okazało się ze wszystkie trawniki zostały skoszone i to potężną kosiarą.


Czyli po nim, sobie pomyślałem ale zagadałem z operatorem bo matka non stop latała i się darła. Koleś ze luz, widział go i mały dał radę podlecieć na drzewko. I fakt był tam. No to myśle sobie ze już zaczyna latać to bez sensu go odwozić do jakiegoś ośrodka.
To z domu przyniosłem boczek, rozwiesiłem na gałęzi obok niego i zająłem się swoimi rzeczami. Zszedłem po godzinie, boczku nie ma a on na żywopłocie.


No to luz sobie myślę, da radę. A tu chuj. Niestety mieszkamy tuż przy dosyć ruchliwej ulicy i kiedy schodziłem po szlugi do kiosku to leżał rozjechany.
Aż normalnie mnie w gardle ścisnęło.
#takietam #ptaki

10

@reflex1, macie tam pogotowie ptasie? Jak to działa?
@GOFER, Normalnie dzwonisz, zgłaszasz i tyle. Z tym ze to stowarzyszenie a nie instytucja państwowa. I w tym czasie (lęgów) pomagają państwowej straży środowiskowej.
Nawet kiedyś do nich dzwoniłem bo znalazłem kaczkę lekko poturbowaną. Przychylali i nawet podziękowali, bo to jakiś gatunek był migracyjny, który przez Genewę tylko przelatuje.
@reflex1,
Przynajmniej boczku sobie podjadł.

Zapewniłeś mu zacny ostatni posiłek