Lewacki antymidas z Poznania w formie. Czego się nie dotknie, to spieprzy. Był sobie w Poznaniu taki rynek - Łazarski - nieco zaniedbany, ale nie wyróżniał się tym za bardzo od okolicy. Było tam pełno miejsc parkingowych dla klientów i okolicznych mieszkańców, drobni kupcy spokojnie sobie tam handlowali. No i wpadli w magistracie na pomysł, by za grube miliony - dokładnie 43 - zrobić rewitalizację. Guzdrali się z tym ze 3 lata, jak nie więcej, bo na początku oferowali takie śrubki za architektoniczne wymysły, że nikt się nie chciał podjąć i kilka przetargów trzeba było anulować. Jak już w końcu zrobili, to wyszło na to, że lepiej, aby nie robili nic. Działa, to nie ruszaj, stara inżynierska zasada. Teraz nie dość, że nie będzie gdzie parkować - bo parking podziemny nie zmieścił się w budżecie, a naziemne przetrzebiono - to jeszcze ceny tak wybili w górę, że handlowców nie stać, by tam sprzedawać. Motofobia doszła do tego stopnia, że za postawienie busa (auta niezbędnego w tej działalności) urzędnicy miejscy chcą 900 złotych miesięcznie. Kolejne zarzuty to horrendalne kwoty za śmieci i projekt stanowisk, gdzie estetyka wzięła górę nad praktyką i towar się nie mieści.
Na okrasę - w pobliżu otwiera się supermarket i ktoś też na to wydał zgodę.
Pokaż spoiler#poznan #polityka
Wpis jest jednym z kilku w planowanej serii ukazującej od wewnątrz życie najbardziej zlewaczałego miasta w Polsce. Prawej stronie li tylko ku informacji, lewej - ku przestrodze, co dzieje się, gdy władzę odda się reprezentantom aktywistów miejskich.
Na okrasę - w pobliżu otwiera się supermarket i ktoś też na to wydał zgodę.
Pokaż spoiler#poznan #polityka
Wpis jest jednym z kilku w planowanej serii ukazującej od wewnątrz życie najbardziej zlewaczałego miasta w Polsce. Prawej stronie li tylko ku informacji, lewej - ku przestrodze, co dzieje się, gdy władzę odda się reprezentantom aktywistów miejskich.
Brak komentarzy. Napisz pierwszy