Renowacją mebli z PRL-u zajmujemy się już kilka lat. Przez nasze ręce przeszło wiele modeli krzeseł i foteli z okolic lat 60-tych i oboje jednomyślnie stwierdzamy, że najtrudniejsza renowacja to ta "po kimś".

Najczęściej scenariusz jest ten sam: ktoś zaczął, zostawił, a my musimy skończyć.

Ostatnio na tapet wzięliśmy przyniesione przez Klientkę krzesła Skoczki, których renowacja została porzucona w połowie drogi.

Na pierwszy rzut oka prezentowały się ładnie, bo usunięte powłoki lakiernicze odsłaniały drewno bez nadmiernej ilości przebarwień, wstępnie zostały zaplanowane.

Jednak gdy kultowe Skoczki wylądowały na stole warsztatowym okazało się, że poprzedni ekspert nie próżnował! Źle spasowane i luźne połączenia elementów zostały "wzmocnione" sporą ilością gwoździ, które po wbiciu zostały zgrabnie zeszlifowane "na połysk". Efekt widoczny na zdjęciu.

Ale jeżeli myśleliście, że to już koniec to... Mam dla Was dobrą informację! Ktoś baaardzo przyłożył się do szlifowania i końcówki nóg zaczęły niknąć mu w oczach... Tak się dzieje jak renowator nie może się pogodzić z tym, że w buczynie zawsze zostaną jakieś tam przebarwienia. Czasem aby zachować stabilność konstrukcji trzeba wybrać ciemniejszą bejcę w której te przebarwienia zginą. Ostre końce nóg również do wglądu na zdjęciach.

Oczywiście nie ma dla nas rzeczy niemożliwych, więc gwoździe wyciągnęliśmy i połączenia zostały ponownie spasowane, ale lepiej niż w fabryce

#hobby #meble #prl #renowacjamebli

http://nowohuckie-renowacje.pl/

7

@zbyszek123, a sie bedziesz ze stołkiem pierodlił. Przyjeb gwoździami:]