Zakaz noszenia broni w związku z wizytą prezydenta Ukrainy #enviadorcontent
W związku z wizytą prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, w środę 5 kwietnia na obszarze miasta Warszawy wprowadzono zakaz noszenia broni lub przemieszczania się z nią w stanie rozładowanym. W uzasadnieniu wyjaśniono, że zakaz został wprowadzony m.in. z uwagi na „obecną sytuację geopolityczną, a przede wszystkim prowadzone działania wojenne na terytorium sąsiedniej Ukrainy wynikające z trwającej od ponad roku agresji Federacji Rosyjskiej na to państwo”.
Innymi słowy: w sąsiednim kraju trwa wojna, w związku z czym Polacy w stolicy Polski nie mogą być uzbrojeni.
Rok temu, gdy wybuchła wojna na Ukrainie, z uwagi na sytuację geopolityczną w kręgu rządzących Polską pojawiły się pomysły ułatwienia dostępu do broni, czego owocem były liczne dyskusje oraz przedstawione projekty ustaw. W miarę jak wojna przedłuża się, zainteresowanie tematem ułatwienia Polakom dostępu do broni wyraźnie spada, zarówno w kręgach rządowych jak i społecznych. Po roku, z uwagi na tę samą wojnę i „sytuację geopolityczną”, wprowadza się Polakom kolejne ograniczenia w dostępie do broni.
Zakaz wprowadzony 5 kwietnia to nie pierwsze takie ograniczenie w ostatnim czasie. Podobny zakaz obowiązywał od 29 listopada do 3 grudnia 2022 r. w Łodzi w związku ze szczytem OBWE, a wcześniej zakazano przemieszczania się z bronią w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu z okazji Święta Niepodległości 11 listopada 2022 r.
Fundacja Ad Arma po raz kolejny zwraca uwagę, że tego typu ograniczenia świadczą o tym, że zdaniem rządu RP obywatele Polski przemieszczający się z bronią mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa.
Przypomnijmy, że chodzi w większości o tych obywateli, którzy wcześniej przeszli przez państwową procedurę kontroli dostępu do broni i zostali uznani przez organy państwa za osoby, które nie stanowią zagrożenia i mogą posiadać broń. Chodzi o tych samych obywateli, którzy byli poddawani badaniom lekarza psychiatry i psychologa, byli weryfikowani przez służby oraz udowodnili poprzez zdanie egzaminów, że znają prawo i potrafią bezpiecznie obchodzić się bronią.
To właśnie tacy ludzie z uwagi na kolejne zakazy nie mogą mieć przy sobie narzędzia, które umożliwiłoby im odparcie ataku w przypadku zagrożenia. Nie mogą także zrobić zakupów w sklepie z bronią, zorganizować zawodów strzeleckich lub pójść na polowanie.
Jeżeli w tym samym czasie potencjalny zamachowiec lub szaleniec będzie chciał przeprowadzić strzelaninę do niewinnych ludzi na ulicy, w supermarkecie, kościele lub w trakcie jakiejś konferencji, po prostu to zrobi. Terroryści nie przejmują się przecież rozporządzeniami MSWiA, kodeksem karnym czy ustawą o broni i amunicji. Co więcej, napastnik miałby po części ułatwione zadanie, gdyż praworządni obywatele swoją broń zostawią w tym czasie w domach. Oznacza to mniej osób (z i tak bardzo nielicznego grona) mogących odeprzeć ewentualny atak, w szczególności w miejscu publicznym.
Dlaczego w takim razie pozwolenia na broń, cały system ich wydawania, kontrole, badania i egzaminy?
Ponieważ w kontroli dostępu do broni nie chodzi o broń. Chodzi o kontrolę.
Rząd dobrej zmiany szedł do wyborów z hasłami ułatwienia dostępu do broni i upowszechnienia strzelectwa w Polsce. Od prawie roku za naszą granicą trwa wojna, w którą Polska angażuje się finansowo, materiałowo, logistycznie i dyplomatycznie. Nic w zakresie poszerzenia dostępu do broni nie zostało zrobione. Zamiast tego mamy do czynienia z kolejnymi zakazami przenoszenia broni (a więc de facto też zakazami kupna broni, treningu itp.). Wcześniej, przez wiele miesięcy utrzymywany był zakaz przemieszczania się z bronią w strefie przygranicznej, czyli miejscu potencjalnie najbardziej niebezpiecznym dla obywateli RP.
Wydaje się więc, że zamiast przyzwyczajania się do stopniowego poszerzania dostępu do broni, mamy przyzwyczajać się do kolejnych zakazów i ograniczeń w jej posiadaniu. Polacy, którzy w aktualnej sytuacji geopolitycznej i militarnej powinni być mentalnie gotowi na posiadanie i używanie broni, są przez władzę tresowani w celu wyrobienia sobie odruchu: broń = niebezpieczeństwo, więc najlepiej trzymać się od niej z daleka.
Aktualna sytuacja pokazuje także fiasko narracji i polityki dużej części polskiego środowiska strzeleckiego, która od lat polega na podnoszeniu w przestrzeni publicznej argumentu: „my chcemy broni tylko do sportu i rekreacji”. Takie osoby spełniły wszystkie kryteria stawiane przez władze. Zapisali się do klubów, zdali patenty strzeleckie, przeszli badania, kupili szafy, otrzymali pozwolenia. I po raz kolejny w ostatnim czasie dotknęły ich odgórnie narzucone, absurdalne ograniczenia.
Dlatego Fundacja Ad Arma działa na rzecz przywrócenia w Polsce powszechnego dostępu do broni bez pozwoleń i rejestracji. Jednym z elementów kluczowych do osiągnięcia tego celu jest przypominanie do czego służy broń i dlaczego powinna być nam potrzebna, gdyż w oparciu o hobby, rozrywkę i rekreację nigdy nie uda się uzbroić naszego społeczeństwa. Broń to przede wszystkim narzędzie służące do obrony – siebie, swojego majątku, swoich bliskich oraz osób postronnych. I po to powinniśmy ją mieć, a państwo powinno rozpoznawać fundamentalne, wynikające z natury prawo do jej posiadania.
Jeśli zgadzacie się Państwo z nami, prosimy o wsparcie:
nr konta 64 1020 5011 0000 9802 0292 2334
Fundacja Ad Arma
87-162 Krobia
Prosimy też o polubienie tego wpisu i udostepnienie go znajomym, aby zwiększyć zasięgi i dotrzeć do kolejnych osób.
surkizurti
1
rafallubuski
-2
rejplac
-5