Dlaczego aborcja nie jest kwestią religijną

Zbiór naukowych, prawnych i filozoficznych argumentów o początku życia i godności osoby

Do tekstu wołam @wladyslaw_krakowski ponieważ ostatnio często porównuje temat zakazu aborcji do pozycji dogmatu religijnego.

NAUKA – Co mówi biologia o początku życia?

Współczesna embriologia i genetyka jednoznacznie stwierdzają: życie człowieka zaczyna się w chwili zapłodnienia. Jest to moment powstania nowej, unikalnej istoty ludzkiej – z własnym kodem genetycznym, który nie powtórzy się nigdy więcej.

„Zygota, będąca wynikiem zapłodnienia komórki jajowej przez plemnik, jest początkiem nowego człowieka.”

(Human Embryology & Teratology, 2001)

Ronan O’Rahilly

Profesor anatomii i embriologii (University of California), współtwórca oficjalnej klasyfikacji etapów rozwoju zarodkowego WHO.

„Rozwój człowieka zaczyna się w momencie zapłodnienia, gdy gamety łączą się, tworząc zygotę – nową, żywą, genetycznie unikalną istotę ludzką.”

(The Developing Human, 2003)

Keith L. Moore

Światowej klasy anatom i embriolog, profesor University of Toronto, autor podręczników używanych na uczelniach medycznych na całym świecie.

„Z punktu widzenia embriologii, proces rozwoju człowieka zaczyna się w momencie zapłodnienia.”

(Human Embryology and Developmental Biology, 2013)

Bruce M. Carlson

Profesor biologii rozwoju na University of Michigan, autor klasycznych podręczników embriologii klinicznej.

Ci naukowcy nie piszą jako teolodzy, ale jako eksperci w dziedzinie biologii rozwoju człowieka. Ich stanowisko jest neutralne światopoglądowo, oparte wyłącznie na wiedzy naukowej.

FILOZOFIA – Czym jest człowiek? Gdzie jest granica?

Filozofia klasyczna i prawo naturalne opierają się na rozumie i obserwacji rzeczywistości. Nie chodzi tu o przywoływanie religijnych dogmatów, lecz o logiczną analizę pojęć i faktów.

Jeżeli mówimy, że człowiek jest istotą obdarzoną godnością i prawami, musimy konsekwentnie zdefiniować, kiedy ta istota zaczyna istnieć. Z pomocą przychodzi logika i obserwacja natury.

Nasza rzeczywistość materialna jest zbudowana w sposób procesualny – wszystko, co powstaje, powstaje w etapach. Rośliny, zwierzęta, ludzie – nikt i nic nie pojawia się „w gotowej formie”, lecz rozwija się od zalążka. Nie przeszkadza to nam jednak rozpoznawać tożsamości danej rzeczy od jej początku. Wiemy, że żołądź nie jest jeszcze dębem, ale ma już naturę dębu i wszystkie cechy, które – jeśli nie zostaną zniszczone – doprowadzą do powstania drzewa. Jest zatem w pełni tym samym bytem, choć na wcześniejszym etapie.

Podobnie z człowiekiem: nie od jego rozmiaru, świadomości czy stopnia rozwoju zależy jego godność i status osobowy, lecz od istoty – a tę wyznacza moment zapłodnienia, w którym powstaje nowy, niepowtarzalny organizm z własnym kodem genetycznym. Połączenie dwóch komórek rodzicielskich tworzy coś nowego: byt odrębny, który nie jest już ani ciałem matki, ani ojca, ale kimś nowym – człowiekiem w fazie początku swojego istnienia.

Jeśli odrzucamy tę logikę, wpadamy w pułapkę arbitralności: możemy uznawać za człowieka jedynie tych, którzy spełniają określone kryteria (świadomości, samodzielności, dojrzałości). Ale to właśnie takie kryteria były podstawą systemów totalitarnych, które odbierały godność i prawo do życia tym, którzy "nie zasługiwali" – ze względu na rasę, poglądy, chorobę, starość.

Relatywizacja pojęcia człowieka to droga ku odebraniu ochrony każdemu, kto w danym momencie uznany zostanie za „niewystarczająco ludzki”. Społeczeństwo, które nie potrafi jednoznacznie określić granicy człowieczeństwa, przestaje być zdolne do obrony jakichkolwiek praw człowieka.

Dlatego potrzebujemy jasnej, obiektywnej i rozumnej definicji:

Człowiekiem jest każdy, kto od chwili poczęcia posiada tożsamość biologiczną i rozwija się zgodnie z własną naturą.

Nie jest to pogląd religijny – to wynik logicznego myślenia, opartego na biologii i spójności pojęć.

PRAWO – Co mówi prawo międzynarodowe i krajowe?

Powszechna Deklaracja Praw Człowieka (ONZ, 1948)

„Każdy człowiek ma prawo do życia, wolności i bezpieczeństwa swej osoby.”

(Art. 3)

Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (ONZ, 1966)

„Prawo do życia jest niezbywalnym prawem każdego człowieka. [...] Nikt nie może być samowolnie pozbawiony życia.”

(Art. 6)

Konwencja o Prawach Dziecka (ONZ, 1989)

„Państwa uznają, że każde dziecko ma nieodłączne prawo do życia.”

(Art. 6)

Choć nie wszystkie dokumenty mówią wprost o początku życia, żaden z nich nie ogranicza definicji „człowieka” do osoby narodzonej.

Prawo rzymskie (i jego kontynuacja w prawie cywilnym)

„Nasciturus pro iam nato habetur, quoties de commodis eius agitur.”

„Poczętego uważa się za już narodzonego, ilekroć chodzi o jego korzyść.”

Zarówno prawo rzymskie, jak i nowoczesne kodeksy cywilne (np. polski kodeks cywilny) uznają dziecko poczęte za podmiot mogący dziedziczyć i być chronionym prawnie, pod warunkiem urodzenia się żywym. To nie teologia – to logika prawna oparta na ochronie interesu człowieka od najwcześniejszego stadium.

#aborcja

11

@HerbaMate, Nie myśl bo obudzisz się w obozie koncentracyjnym
@HerbaMate, ależ jest kwestią religijną. Żydowscy sataniści bardzo chcą,by ta ofiara dla Molocha nadal była składana...

No a fizycznie bardzo im potrzebne są te komórki macierzyste (podobnie jak adrenochrom) bo inaczej będą się starzeć jak normalny człowiek.
@HerbaMate, bardzo nie lubię argumentu gdzie mówi się, że to kobieta ma prawo decydować bo bez nie dziecko nie przetrwa.

To jest oczywiście prawda, tylko tego typu podeście stwarza tak wiele innych "furtek". Bo np. jeśli kobieta już po urodzeniu przestanie się zajmować dzieckiem, to ma szansę mieć z tego tytułu problemy (w Polsce to wiadomo jak jest z odpowiedzialnością kobiet za cokolwiek). Gdy słyszymy o kolejnym przypadku zaniedbania czy odbierania dzieci to ani razu nie słyszłem argumentu, że ktoś ma prawo decydować. Nagle znika cała decyzyjność i wszyscy prawnie i instynktownie wiedzą, że jest złe nie zajmować się własnymi dziećmi, a tego typu matka jest szeroko potępiana.

@HerbaMate, Dzięki za przytoczone materiały, może zbyt płytko się wypowiadam o zygocie jako "zalążku życia" w kontraście do wypowiedzi przytoczonych tu cytatów genetyków, jednak problem który poruszam to kwestie szersze niż sama dyskusja kiedy zaczyna się życie. Brakuje w tej analizie ewolucji sumienia człowieka i prawa do stanowienia o sobie, wolności osobistej i ochrony prawnej oraz psychologicznej (a więc notabene też medycznej) osoby będącej ofiarą przestępstwa, bądź sytuacji, gdy noszony płód jest skazany na śmierć albo zagrożone jest życie matki (w tym i dziecka). W tych sytuacjach musimy poszerzyć analizę i wprowadzić tzw. dylemat wagonika oraz etyki medycznej lekarza przeprowadzającego aborcję. I pojawia się kolejny konflikt - prawo naturalne do ratowania życia od poczęcia, kontra (zgodnie z przysięgą lekarską) ratowanie żyjącej, posiadającej świadomość i pełnię praw osoby. Można to przyrównać do sytuacji po dużej katastrofie, w której mamy wielu poszkodowanych. Lekarz musi ocenić i skazać na śmierć mniej rokujących pacjentów, na rzecz osób, których ratunek jest możliwy. I jaka wtedy powinna być decyzja lekarza? Odmówienie pomocy osobie, której życie jest zagrożone? W przypadku ciąży z gwałtu istnieje zagrożenie, że matka może być niebezpieczna dla nowo narodzonego dziecka, w którym ze względu na traumę będzie widzieć swojego oprawcę? A nawet dla otoczenia, które wywrze na niej presję donoszenia ciąży - uprzedzając możliwe rozwiązanie zamknięcia matki w szpitalu psychiatrycznym, pojawia się moralność skazania ofiary na zakład zamknięty. W przypadku zagrożenia życia matki/płodu decyzja jest łatwiejsza, ale również wiąże się z dylematem. W związku z nowymi aspektami i możliwością ratowania w pełni ukształtowanego życia, dawne prawo stanowiące "świętość poczęcia" wydaje się przestarzałe i z tego względu większość świata pozwala na dobrowolne dokonanie aborcji w tych dwóch aspektach, aby w pełni świadoma o zagrożeniach z tego płynących, matka mogła dokonać aborcji w przypadku drastycznej sytuacji.

A dodam jeszcze do tego:

Jeśli odrzucamy tę logikę, wpadamy w pułapkę arbitralności: możemy uznawać za człowieka jedynie tych, którzy spełniają określone kryteria (świadomości, samodzielności, dojrzałości). Ale to właśnie takie kryteria były podstawą systemów totalitarnych, które odbierały godność i prawo do życia tym, którzy "nie zasługiwali" – ze względu na rasę, poglądy, chorobę, starość.

Relatywizacja pojęcia człowieka to droga ku odebraniu ochrony każdemu, kto w danym momencie uznany zostanie za „niewystarczająco ludzki”. Społeczeństwo, które nie potrafi jednoznacznie określić granicy człowieczeństwa, przestaje być zdolne do obrony jakichkolwiek praw człowieka.


Ta wzmianka ma sens tylko w przypadku odgórnego, ustalonego przez władzę kategoryzowania ludzi. W przypadku dobrowolności w stanowieniu o swoim ciele moralność spoczywa tylko na kobiecie, która nosi w sobie płód.
@wladyslaw_krakowski, Masz rację, że samo biologiczne wskazanie początku życia nie zamyka jeszcze wszystkich dylematów moralnych. Zgadzam się też, że musimy patrzeć na cierpienie ofiar przemocy, dylematy lekarzy i granice ludzkiej odpowiedzialności. Ale jednocześnie uważam, że bez stałego fundamentu nie jesteśmy w stanie rozwiązać żadnego z tych problemów sprawiedliwie i etycznie.

Pozwól, że posłużę się obrazem:

Wyobraźmy sobie fikcyjny scenariusz. W wyniku nieetycznego eksperymentu biotechnologicznego, poza naszą wiedzą i zgodą, powstaje dorosły człowiek – klon. Ma świadomość, emocje, mówi, myśli, żyje. Jego istnienie jest wynikiem czynu niemoralnego, ale on sam nie zawinił. Pojawia się jednak pytanie: czy dla dobra społeczeństwa, które czuje się zaniepokojone, zagubione, a może nawet „poszkodowane” jego obecnością, mamy prawo go zabić? Przecież jest istotą ludzką. Zniszczenie go byłoby zbrodnią, niezależnie od tego, jak trudne emocje ten fakt wywołuje u innych.

Podobnie jest z dzieckiem poczętym w wyniku gwałtu. Nie jest ono sprawcą zbrodni. Jego istnienie może być tragiczne w skutkach emocjonalnych dla matki – ale to nie daje nikomu prawa do pozbawienia go życia.

W przypadkach zagrożenia życia matki – oczywiście, że najpierw ratujemy ją. Tu wchodzą w grę zasady tzw. podwójnego skutku – jeśli np. ratując matkę, dziecko umrze mimo naszej troski, nie ma winy moralnej. To jest standard w etyce katolickiej i współczesnej etyce medycznej.

Ale ciąża z gwałtu – choć niewyobrażalnie trudna – nie jest fizycznym zagrożeniem życia. Dlatego naszym obowiązkiem jest otoczenie kobiety potężnym wsparciem psychologicznym, medycznym i społecznym, a nie proponowanie jej rozwiązania, które może przynieść kolejną traumę: syndrom poaboracyjny jest faktem – dotyka także kobiety po gwałcie. Aborcja nie cofa gwałtu, a może pogłębić zranienie.

Dlatego też – jeśli miałbym szukać rozwiązania w takiej sytuacji – byłoby to umożliwienie zastosowania antykoncepcji awaryjnej (np. tabletki dzień po), która jeszcze nie prowadzi do śmierci człowieka, bo do zapłodnienia nie doszło. Wtedy kobieta nie wchodzi w dramat aborcji – a my nie naruszamy fundamentu moralnego, jakim jest prawo niewinnego człowieka do życia.

Bo jeśli raz przyznamy, że można zabić jednego człowieka dla dobra drugiego – gdzie się zatrzymamy? Czy nie wrócimy do historii, w której o czyimś człowieczeństwie decyduje siła, stan zdrowia, użyteczność, a nawet litość?
@HerbaMate,
Wyobraźmy sobie fikcyjny scenariusz. W wyniku nieetycznego eksperymentu biotechnologicznego, poza naszą wiedzą i zgodą, powstaje dorosły człowiek – klon. Ma świadomość, emocje, mówi, myśli, żyje. Jego istnienie jest wynikiem czynu niemoralnego, ale on sam nie zawinił. Pojawia się jednak pytanie: czy dla dobra społeczeństwa, które czuje się zaniepokojone, zagubione, a może nawet „poszkodowane” jego obecnością, mamy prawo go zabić? Przecież jest istotą ludzką. Zniszczenie go byłoby zbrodnią, niezależnie od tego, jak trudne emocje ten fakt wywołuje u innych.

odobnie jest z dzieckiem poczętym w wyniku gwałtu. Nie jest ono sprawcą zbrodni. Jego istnienie może być tragiczne w skutkach emocjonalnych dla matki – ale to nie daje nikomu prawa do pozbawienia go życia.


Tutaj przykład jest dalej idący, bo osoba jest w pełni ukształtowana, ma możliwość odczuwania bólu, uczuć. Więc tą osobę należałoby chronić, poza tym istnienie tej osoby nie jest wynikiem czynu zabronionego, ani nie stanowi zagrożenia życia swojego czy drugiej osoby. Jedyne co może zrobić odpowiedzialna władza to uchronić tą osobę przed społeczeństwem. W przypadku wczesnego płodu mówimy jeszcze o życiu nieukształtowanym, w łonie matki. Więc moralność stawia inne granice, gdyż mówimy o życiu, które nie jest jeszcze świadome i nie posiada cech ludzkich, tylko biologiczne. Także poziom akceptacji społecznej zabicia niewykształconej istoty będzie zupełnie inny niż w przypadku w pełni ukształtowanego człowieka.

W przypadkach zagrożenia życia matki – oczywiście, że najpierw ratujemy ją. Tu wchodzą w grę zasady tzw. podwójnego skutku – jeśli np. ratując matkę, dziecko umrze mimo naszej troski, nie ma winy moralnej. To jest standard w etyce katolickiej i współczesnej etyce medycznej.


To skąd klauzula sumienia? Jest ważnym aspektem w oczach obrońców życia. A to może przyczynić się do działania lekarza wbrew przyjętej przysiędze lekarskiej.

Ale ciąża z gwałtu – choć niewyobrażalnie trudna – nie jest fizycznym zagrożeniem życia. Dlatego naszym obowiązkiem jest otoczenie kobiety potężnym wsparciem psychologicznym, medycznym i społecznym, a nie proponowanie jej rozwiązania, które może przynieść kolejną traumę: syndrom poaboracyjny jest faktem – dotyka także kobiety po gwałcie. Aborcja nie cofa gwałtu, a może pogłębić zranienie.


Aborcja w przypadku gwałtu na zdecydowaną, błagalną prośbę matki będzie miała dla niej znacznie łagodniejsze konsekwencje niż przymuszenie jej do donoszenia ciąży, nawet w przypadku wsparcia psychologicznego. Dla niej ta trauma jest tak niewyobrażalna, że w jej głowie będzie "nosić diabelskie nasienie", obiekt nienawiści i cierpienia, na które nie zasłużyła. Zresztą, jesteśmy oboje mężczyznami i w naszym przypadku można to porównać (co ciągle przytaczam) do zmuszenia przez sąd do oddania majątku i płacenia alimentów na nie swoje dzieci, w sytuacji gdy byliśmy kochającym ojcem, a okazuje się że dzieci nie są nasze a jednocześnie i sąd i matka skazuje nas na upadek finansowy i spłacanie nieswojego długu. Po prostu uważam, że gwałt jest takim aktem, w której nie można oceniać ofiary będąc osobą trzecią. Jest to zbyt egoistyczne i podłe wobec osoby zgwałconej. Podobnie jak nie możemy krytykować i ganić zachowania osoby chorej, gdy jej działanie jest efektem niepełnosprawności jaką posiada.

Dlatego też – jeśli miałbym szukać rozwiązania w takiej sytuacji – byłoby to umożliwienie zastosowania antykoncepcji awaryjnej (np. tabletki dzień po), która jeszcze nie prowadzi do śmierci człowieka, bo do zapłodnienia nie doszło. Wtedy kobieta nie wchodzi w dramat aborcji – a my nie naruszamy fundamentu moralnego, jakim jest prawo niewinnego człowieka do życia.


I tu jest kwestia w której obrońca życia może wtopić, jeżeli przykładowo po gwałcie kobieta była nieprzytomna kilka dni to czy można podać tabletkę wczesnopornną takiej nieświadomej osobie? A co jeżeli obudzi się już zapłodniona? Wtedy zmuszamy ją do doniesienia ciąży.

Bo jeśli raz przyznamy, że można zabić jednego człowieka dla dobra drugiego – gdzie się zatrzymamy? Czy nie wrócimy do historii, w której o czyimś człowieczeństwie decyduje siła, stan zdrowia, użyteczność, a nawet litość?


Tak, ale mówimy o wczesnym płodzie, bez cech człowieka, aczkolwiek z cechami rozwoju życia biologicznego (czyli w światopoglądzie społecznym nie będącym jeszcze człowiekiem). A i ciągle ta aborcja o której piszemy nie jest PRZYMUSEM, lecz WYBOREM zgwałconej kobiety.
@wladyslaw_krakowski, Zaczynamy kręcić się w kółko dlatego ostatni raz przedstawię moje argumenty.

Rozumiem Twoje emocjonalne podejście, ale sedno sprawy jest inne: czy godzimy się na zasadę, że jedno niewinne życie można poświęcić dla ulgi psychicznej drugiego człowieka. Bo jeśli tak, to nie ma już granicy – skoro nie chodzi o winę, tylko o uciążliwość.

Poczęte dziecko nie jest "częścią matki" ani "biologicznym zjawiskiem", tylko osobnym organizmem z unikalnym DNA – od pierwszego momentu. To nie jest kwestia "cech ludzkich", tylko tego, czyje to życie.

Jeśli trauma kobiety po gwałcie jest tak ogromna (a często jest) – wymaga ogromnego wsparcia psychologicznego, społecznego i medycznego. Ale zabicie dziecka nie usuwa gwałtu. A wielu kobietom przynosi kolejną ranę – syndrom poaborcyjny jest faktem.

Wolność wyboru kończy się tam, gdzie zaczyna się życie drugiego człowieka. I właśnie dlatego istnieje klauzula sumienia – bo są sytuacje, w których lekarz ma prawo odmówić udziału w czymś, co uważa za moralnie niedopuszczalne. Tak jak odmówiłby np. w eutanazji.

Jeśli raz uznamy, że wartość życia zależy od jego "etapu" albo "akceptacji społecznej", to nie różnimy się od cywilizacji, które już raz odczłowieczały niewygodne grupy. Zawsze zaczynało się od logicznie brzmiących wyjątków.

Tu nie chodzi o potępienie kobiety. Chodzi o to, by w dramacie gwałtu nie powstał nowy dramat – zabicia niewinnego człowieka.

@HerbaMate, No nie dogadamy się, gdyż dla Ciebie podstawa moralności jest ochrona życia od poczęcia i stawiasz to jako priorytet. Ja mimo tego, że przedstawiłes definicje "życia" od strony naukowej i filozoficznej, w dalszym ciągu uważam, że granice moralności się zmieniły. To co kiedyś było święte i akceptowalne, bądź nie - dla świata, teraz jest postrzegane inaczej przez społeczeństwo. Dlatego zapłodnione jajo, które zgodnie z powyższym jest życiem, w oczach większości społeczeństwa jest tylko jajem, bez cech człowieka. Trzeba głębszej filozoficznej analizy aby stawiać to jajo na równi z życiem matki, czyli osoby świadomej. Po prostu nawet jeżeli byłbym osoba wierzącą (bo akurat fundację pro-life, pomimo podanych przez Ciebie dowodów są chrześcijańskie, tutaj nie ma się co spierać), to nie potrafiłbym podejść do zgwałconej kobiety i jej powiedzieć, że ma urodzić dziecko, gdyż trzeba chronić każde życie od poczęcia. Analogicznie nie wyobrażał bym sobie molestowanego dziecka, które byłoby zmuszone do edukacji seksualnej, przez osoby, które eksponują swoją odmienna seksualność, także w sposób wulgarny i bezpośredni. Nasza dyskusja nigdy nie znajdzie wspólnej konkluzji, gdyż mamy zupełnie inne wartościowanie życia i poglądu na ten temat. Ale dziękuję za dyskusje i przedstawienie mi rzeczowej, twardej analizy z punktu widzenia obrońcy życia. Z pewnością poszerzyło to moje horyzonty i wiedzę na temat odmiennego postrzegania tego problemu.

Jedynym rozwiązaniem jakie widzę by pośrednio zadowolić wszystkie strony, jest postęp medycyny w taki sposób, by można było przenieść zapłodniona komórkę jajowa do swego rodzaju inkubatora, który pozwoliłby jej rozwinąć się tak jak w łonie matki. Chociaż dla wielu może to być na ten moment szokujące i nieakceptowalne.