Jeśli polityk nie spełni swoich obietnic wyborczych, partia która go wystawiła powinna ponieść konsekwencje, np. poprzez stopniowe obcinanie budżetu na kampanię w kolejnych wyborach. Zakaz startu powinien być stosowany jedynie w przypadkach rażącego zaniedbania obietnic lub działań na szkodę społeczeństwa, aby zapewnić proporcjonalność kary i uniknąć destabilizacji.

Do tego raz na kwartał każdy wybrany polityk powinien przygotowywać przejrzysty i dostępny dla obywateli raport (najlepiej w formie cyfrowej, dostępnej na platformie rządowej) o postępach w realizacji swoich postulatów. Jeśli realizacja obietnic znacząco odbiega od planów bez uzasadnionych powodów, możliwy byłby impeachment, czyli odwołanie polityka z urzędu poprzez demokratyczne głosowanie obywateli w formie referendum. Referendum to mogłoby się odbyć po spełnieniu konkretnych warunków i zgromadzeniu odpowiednich dowodów, aby zagwarantować jego zasadność. Głosowanie powinno osiągnąć minimalny próg frekwencji, a obywatele mieliby możliwość wyboru między kontynuacją mandatu polityka a wyborem nowego przedstawiciela, co zapewniałoby ciągłość władzy i pełną przejrzystość procesu.

Okej, ale po co to wszystko? Bo zapewniłoby to większą odpowiedzialność polityków za składane obietnice, tym samym ograniczyłoby to populizm i zwiększyło zaufanie społeczne. Każda obietnica musiałaby być formułowana precyzyjnie i realistycznie, co wyeliminowałoby ogólnikowe deklaracje którymi nasz dwupartyjny system wymienia się od dwóch dekad. Państwo mogłoby się jakoś rozwijać, a nie stać w miejscu.

Co o tym myślicie?

6

@kolegakolegi, Mało sensowne z jednej przyczyny - jak obiecają Ci tęczowe piątki i ich nie wprowadzą, to będziesz karać za ich niewprowadzenie, czy nagradzać za wprowadzenie? Albo w drugą stronę, rejestracja ciąż, obowiązkowa religia - wszystko jedno... już widzę to karanie/nagradzanie....

Jednym z większych bezsensów jest już teraz "rozliczanie z obietnic wyborczych" przez partie opozycyjne. Jeżeli są opozycyjne, to znaczy że raczej mialy inny program i trudno, żeby przyklaskiwały realizacji programów przeciwników. Największym problemem nie jest fakt, że coś się obiecało i nie spełniło, ale to, że wszystko opiera się nie na głosowaniu w sprawie, tylko głosowaniu na osobę. Osoba ma prawo do zmiany poglądów, natomiast partia to odpowiedzialność rozproszona.

Poza tym proponowane rozwiązanie byłoby pełne dziur. Jeżeli komuś nie zależy na kolejnej kadencji, to wystarczy, że raz obieca gruszki na wierzbie, 4 lata pociągnie z koryta a potem resztę ma gdzieś...
@qrcok, To rozwiązanie nie nakłada żadnej moralnej oceny obietnicy wyborczej, celem jest tylko sprawdzenie czy polityk z partią realizują złożoną deklarację. Dla mnie oczywiście lepiej byłoby żeby lewaki nie przerywały ciąży, ale jeśli za tym głosowała większość to musi zostać to zrealizowane.

Jeśli chodzi o rozliczanie opozycji, to w polskich warunkach mamy dwie partie z podobnym programem które są jednocześnie swoją opozycją. Jak PiS rządzi to Tusk to krytykuje, a potem dochodzi do władzy, robi to co robił PiS i wtedy PiS go krytykuje, i deklaruje że zrobiłby inaczej. Czysty chaos i robienie mętliku w głosach wyborców. To dwie strony tej samej monety, pisałem już o tym wielokrotnie w innych komentarzach.

Jeśli chodzi o zmiany poglądów przez polityka, to zaproponowany system wymaga żeby polityk rozliczony był z obietnic które składał w trakcie kampanii. Jeśli nie jest czegoś pewny, niech deklaruje tylko to do czego ma absolutną pewność.

Poza tym proponowane rozwiązanie byłoby pełne dziur. Jeżeli komuś nie zależy na kolejnej kadencji, to wystarczy, że raz obieca gruszki na wierzbie, 4 lata pociągnie z koryta a potem resztę ma gdzieś...


Otóż nie ponieważ byłaby możliwość impeachmentu, więc jeśli polityk rażąco ignoruje obietnice lub działa na szkodę państwa, może być odwołany jeszcze w trakcie kadencji. Dzięki temu polityk, który obiecuje ‘gruszki na wierzbie’ i nie działa zgodnie z deklaracjami, może stracić stanowisko wcześniej, a jego partia ponosi konsekwencje. Nikt nie odszedłby bez rozliczenia.
@kolegakolegi, W pewnym sensie pokrywa się to z postulatami Kukiza z 2015 roku, ale widać jak się skończyło nawet w jego własnym przypadku. Nie mówiąc już o tym, że polska polityka od 35 lat bazuje na wątku "rozliczeń" i jak dotąd ŻADEN polityk nie poszedł na stałe siedzieć, abstrahując już nawet od tego, czy faktycznie coś zawinił, czy tylko oponenci próbowali go udupić. Właściwie jedynym który faktycznie poszedł kiblować w politycznej sprawie był Rywin, który i tak politykiem nie był. Samo więc podnoszenie wątku rozliczeń jest tak samo bardziej drogą niż celem, jak np aborcja - istotniejsze jest o niej mówić, niż faktyczne zmiany.

Nie wnikam już dlaczego żadne zmiany nie są możliwe, bo gdyby były możliwe, to szybko okazałyby się nielegalne, już starsi i mądrzejsi o to dbają.

Ale gdyby na chwilę podjąć akademicką dyskusję, to można odnieść się do dwóch przykładów, które mogłyby sugerować jakieś dwie drogi:

- Japonia - oprócz kwestii kulturowych, gdzie poddawanie się karze jest ostatnią szansą na wykazanie się honorem, sam fakt kary śmierci jest wystarczająco dobrze obrazującym konsekwencje dla polityków. Zwyczajnie stawka zbyt wysoka, by było warto ryzykować... Oczywiście, znajdą się i tacy, ale to są jednostki

- Szwajcaria - wprawdzie tak jak w partii, odpowiedzialność rozproszona, ale też wdrożenie nie jest oparte na woli jednej osoby, czy partii tylko na wypowiedzi większości obywateli głosujących w sprawie. I dalej z tym nie ma dyskusji. Nie ma takich "stołków", które dawałyby jakąś ustawodawczą sprawczość w ręce jednej lub grupy osób.

Oba przypadki i tak mają wspólną cechę w postaci wysokiej świadomości politycznej, że nie ma rozwiązań tanich (płaca minimalna, dochód gwarantowany czy rozdawnictwo socjalne), którego sami obywatele nie chcą wiedząc, że to prosta droga do katastrofy dla finansów. Jeżeli więc ludzie mają jakąś świadomość, to nie tak bardzo system będzie gwarantował sprawne funkcjonowanie... może jedynie temu odrobinę pomóc.

Problemem jest więc raczej sukcesywnie niszczona ludzka mentalność, sprowadzająca rzeczy bardziej do tego, co się opłaca, a nie co warto. I tak głosujący ludzie tworzą swoją reprezentację.
@qrcok,

polska polityka od 35 lat bazuje na wątku "rozliczeń" i jak dotąd ŻADEN polityk nie poszedł na stałe siedzieć


Dlatego ten system jest inny - tu nie chodzi o rozliczenia tylko o mechanizm ponoszenia odpowiedzialności za konkretne obietnice składane w kampanii. Majac konkretne punkty kontrolne z raportowaniem można posłużyć się logiką a nie bazować na emocjach jak jest obecnie.

żadne zmiany nie są możliwe, bo gdyby były możliwe, to szybko okazałyby się nielegalne. już starsi i mądrzejsi o to dbają.


System rozliczałby polityków na poziomie wykraczającym poza wpływy partyjne bo opierałby się na niezależnej komisji i referendum w sprawie impeachmentu. Zamiast “starszych i mądrzejszych” to społeczeństwo decydowałoy o losie polityka.

Ale gdyby na chwilę podjąć akademicką dyskusję, to można odnieść się do dwóch przykładów, które mogłyby sugerować jakieś dwie drogi


Ten system to łączy. Co prawda nie ma kary śmierci jak w Japonii, ale ten system zmusiłby polityków do odpowiedzialności bo konsekwencje dla samych polityków jak i ich partii byłyby realne. Polityk mógłby szybko spaść ze stołka a partia stracić finansowanie w kolejnych wyborach.

Natomiast podobnie jak w przypadku Szwajcarii, decyzję o przyszłości polityka podejmują obywatele, choćby w referendum impeachmentowym. To daje możliwość kontroli nad politykiem i eliminuje ryzyko że partia czy konkretny polityk podejmuje jakąś decyzję bez konsultacji społecznych. W zaproponowanym systemie rozproszenie z kolei polega na tym, że władza nie jest w rękach jednej osoby bo mamy komisję jak i referenda które nie pozwalają politykowi czy partii na jakikolwiek monopol decyzyjny. Ten system jest lepszy niż Szwajcarski bo w Szwajcarii nie rozliczają z obietnic wyborczych, dodatkowo szwajcarzy nie mają narzędzia w postaci impeachmentu.

Problemem jest raczej sukcesywnie niszczona ludzka mentalność, sprowadzająca rzeczy bardziej do tego, co się opłaca, a nie co warto.


Jasne, zgadzam się, to oczywiście prawda. Dlatego trzeba postawić na edukację obywatelską i odpowiedzialność polityczną, bo im większym wpływ mają obywatele na decyzje polityków tym większe będzie ich zaangażowanie, a w dłuższej perspektywie to może świetnie wpłynąć na mentalność w społeczeństwie.
@kolegakolegi, W Szwajcarii nie ma obietnic wyborczych przy wyborach, a jedynie postulaty przy referendach. Tak samo jak nie ma obietnic przy składaniu CV do pracy w firmie czy urzędzie, osoby piastujące stanowiska na poziomie gminnym, czy kantonalnym nie sa osobami decyzyjnymi, tylko administratorami procesów. Wręcz byłoby źle, gdyby cokolwiek od nich zależało.

Przykład z życia - gdy w związku ze wzrostem zaludnienia w gminie okazało się, że przedszkole jest za małe, to urzędnicy przygotowują przetargi i propozycje rozwiązania problemu, ale jego wdrożenie zależy i tak od obywateli, gdyż głosowany jest wniosek o prawo do zadłużenia się gminy na ten cel. Czyli projekt mógłby upaść nie przez decyzję urzędnika, a zablokowanie tego przez obywateli wprost zainteresowanych tematem.

Samo spełnianie obietnic wyborczych, gdyby wrocić do tej koncepcji, miałoby sens tylko przy monowładzy. Wystarczy, że opozycja nie poprze Twojego projektu i możesz legalnie rozłożyć ręce mówiąc "no, próbowałem".
@kolegakolegi, Jestem za. Wątpię by jednak tuSSk czy ktokolwiek z KO, to wprowadził. Pomarzyć można.
@Andrzej_Zielinski, Polityk tego nie wprowadzi, bo nie będzie sam sobie rzucał przeszkód pod nogi, tak jak żaden obywatel nie wprowadziłby sobie wyższych cen cukru. Trzeba byłoby zrobić kampanię społeczną która uświadomiłaby obywatelom jak ważna jest w polityce przejrzystość. Po samej kampanii byłoby tak jak przy strajku kobiet.
@kolegakolegi, tak, a decydować będą o tym sędziowie/urzędnicy wybrani przez tych samych polityków
@szatanista, Wystarczy powołać niezależną komisję z transparentną rekrutacją opartą na konkretnych kryteriach kwalifikacyjnych, bo o tym, że sędziowie i urzędnicy są umoczeni w układy to nawet nie pisałem bo myślałem, że każdy o tym wie, ale zapomniałem o Tobie
@kolegakolegi, ta ciekawe kto będzie powoływać ta niezależna komisję i w jaki sposob będzie niezależna. Nie mówię już nawet o tym, że obietnice wyborcze często są na tyle ogólne, że można gadać i gadać.

Pomysł w stylu dziecka z podstawówki "a co gdyby każdemu wydrukować mln złotych i dać" i inne "proste sposoby na skomplikowane problemy".
@szatanista, A kto może powoływać takie komisje? Choćby NIK mógłby to zrobić. Co do obietnic wyborczych które są zbyt ogólnikowe - o tym jest właśnie ten post, przecież na jego końcu jasno i wyraźnie napisałem:

Każda obietnica musiałaby być formułowana precyzyjnie i realistycznie, co wyeliminowałoby ogólnikowe deklaracje


Co to znaczy - dajemy konkretny cel i termin realizacji. Zamiast ogólników typu "usunę bezrobocie" ma być "zmniejszę bezrobocie o 4,5%" a każda obietnica ma być poparta uzasadnieniem jakie działania będą konieczne do jej realizacji.

A co do pomysłu dziecka z podstawówki, ja tylko nakreśliłem konkretne ramy, co Ty myślisz, że poświęcę pół roku na pisanie 80 stron regulacji żeby umieścić to na niszowym portalu? Wstawiam ideę do skomentowania i przeanalizowania, z miejsca jednak mógłbym ten pomysł rozszerzyć, jak masz jakieś pytania to poproszę, podyskutujemy sobie jak przy temacie COVID-u (PS Dalej nie udzieliłeś mi tam odpowiedzi)