I stało się. Oba tomy „Otchłani” za mną. Cały „Cykl demoniczny” skończony…

Muszę przyznać, że „Otchłań” w moim odczuciu jest dosyć nierówna. Startujemy z mnóstwem rozpoczętych wątków, które autor z jednej strony brutalnie kończy, jakby się bał, że nie zdąży przed końcem książki, a z drugiej strony zawiązuje nowe, jakby się wahał, czy jednak nie dopisać do cyklu jeszcze kilku tomów. Summa summarum jednak po słabszym środku Peter V. Brett finiszuje w eleganckim stylu.

Towarzyszymy zatem Arlenowi Belesowi oraz Ahmannowi Jardirowi w ich wędrówce do Otchłani, w której przewodnikiem jest pojmany Książę Ciemności, Alagai Ka. Ich jedyną nadzieją jest potajemne przekradnięcie się do wnętrza Roju i zgładzenie Królowej, Matki Demonów, Alagai'ting Ka. Tymczasem na powierzchni Otchłańce szykują się do ostatecznej rozgrywki.

Sharak Ka już się rozpoczęła…
#czytajzlurkiem

8

@zakowskijan72, Długo czytałeś? W przyszłości planuję podjąć się tej lektury.
@kciuk14, zajęło mi to dwa miechy, czyli dość długo. No, ale nie spieszyłem się...