Od kwietnia koniec zadań domowych w podstawówkach

Podsumuję to w ten sposób. Pandemia rozpoczęła dzieło zniszczenia w edukacji a minister Nowacka dokończy.

#lewica #edukacja

26

@random_u, Moim zdaniem to dobra zmiana.

Szkoła ukradła mi najlepsze chwile życia. Nikt mi nie płacił za marnowanie (mojego) czasu w instytucji która dodatkowo marnowała mój czas w domu. Dodatkowo to gówno jest obowiązkowe.

Jeżeli instytucja w te 7h nie potrafi przekazać wiedzy którą zleca ministerstwo i jeszcze śmie przerzucać to na pracę domową dziecka, to jest to zwyczajnie instytucja nieudolna.

PRACA jak sama nazwa wskazuje jest czynnością za która powinno otrzymywać się wynagrodzenie. W innym wypadku jest to niewolnictwo.

Przez wszystkie lata swojej szkoły i studiów doszedłem do (subiektywnych) wniosków.

podstawówka - 80% tego co tam uczyli zbędne

średnia - 70% zbędnej nauki

studia - 60% wiedzy bezużytecznej

Za to zdecydowanie brakuje jakiejkolwiek praktyki. Wykonywania faktycznych czynności przysposabiających do pracy, czy też nawet zwykłych czynności międzyludzkich.
@random_u, No i faktycznie szatanista dobrze trafił, trąci komedią. Większośc środowisk, w tym lurkowe wiele razy podkreślało, jak to szkoła jest badziewna, a teraz piszecie, że zkazaz zadań domowych jest demontażem edukacji. Warto byłoby sie zdecydować.

Ja powiem tak, dla mnie zadania domowe są po pierwsze bez sensu. Powszechnie wiadomym jest, że te zadania domowe robią często rodzice z dziećmi. Za to często wpadają oceny. Ocena wówczas jest czyjej pracy i jaki to w ogóle ma cel? Serio to ma być utrwalanie wiedzy?

Z mojego, własnego doświadczenia wiem, że od zawsze nie lubiłem się uczyć niczego na siłę. Jak mnie coś nie interesowało, albo nie lubiłem nauczyciela, to zwykle też nie lubiłem i przedmiotu i uczyć się tego.

Uważam, że jest dokładnie odwrotnie wręcz. Czyli jeśli dziecku zostawi się wolny czas, to ono z nudów, jak każdy, normalny człowiek czymś go wypełni. Poczatkowo będą to jakieś zabawy, potem może jakieś gry, spotkania z innymi dziećmi, a potem to może rosnąć dalej. Totalną głupotą i przy okazji niczym nie popartą jest uważać, że jak dziecko nie robi czegoś co im program narzucił, to generalnie albo się nudzi, albo marnuje czas.

Zabawy, gry, rozwijanie relacji, śpiewanie, pływanie, języki, bajki, seriale, to wszystko ma potencjał zaowcować konstruktywnie w późniejszym życiu. Tylko, że dziecku trzeba dać na to fizycznie czas. Rolą rodzica zaś jest, decydować jakie zabawy, jakie gry, ile tego, ile tamtego, z kim może się widywać, a z kim nie.

Poza tym dziecko idzie sobie powiedzmy na 8:00 do szkoły, do powiedzmy 15:00, co jest dość powszechne. Wiadomo, są przerwy, ale jednak jest to 7 godzin, do tego prace domowe, nauki na sprawdziany, jakieś tam prace ekstra z cyklu [namaluj/narysuj/ posklejaj/] Takie dziecko rzeczywiście ma powiedzmy ekstra z 2-3 godziny do tego, a co ambitniejsze tatusie i mamusie poślą na niemiecki i angielski, a po drodze jeszcze najlepiej keyboard i pchanie na kółko matematyczne. Toć dorośli niekiedy nie funkcjonują w tak napakowanej dobie.

Jestem przekonany, że po pierwsze szkoła jest tą "pracą dla dzieci" i to tam jest ściśle edukowane dziecko, z różnym skutkiem, a wszystko co poza powinno być w bardzo rozsądnych ilościach, z naciskiem na taką bezstresową formę. Dla niektórych z was, rodziców ważniejsze powinno być by jak najprędzej znaleźć dziecka pasję i umiejętnie w tym kierunku dziecko prowadzić, tak by ono robiło to z radością, a nie by tatusia dumę zaspokoić, albo jego przekonanie o najlepszej dziecka przyszłości zrealizować. Katowanie godzinami zadań domowych i powiedzmy 13 sprawdzianami w tygodniu wiele dzieci okupuje biegunkami, łzami, a moja koleżanka z klasy psychologiem.

Kończąc to dopiszę, że niestety ale do dziś w nieco zmienionej formie panuje przekonanie, że szkoła w zasadzie produkuje wyedukowanych obywateli i daje bilet do sukcesu. Podczas gdy tak na prawdę realistycznie patrząc jej zadanie powinno być zachęcanie do nauki, poszerzania horyzontów i nauczenie pewnych podstaw, prawideł, które funkcjonują w świecie. Powinna to być bardziej biblioteka w połączeniu ze skansenem, muzem, teatrem i basenem, a nie urząd, który cenzuruje, dyscyplinuje i formuje. Te ostatnie trzy powinny być bardziej po stronie rodziców, rodziny i generalnie najbliższego otoczenia dziecka.
@random_u, kiedy przeszliśmy od "szkoła nic nie uczy, jedynie trzeba wkuwać niepotrzebnie rzeczy" do "bez prac domowych edukacja upadnie?"
@szatanista, podstawowa uczy podstaw, trzeba wkuwać niepotrzebnie za dużo rzeczy (w sposób ogólny) w każdej średniej szkole.
@random_u, lewactwo chce sobie wychodowac nowy elektorat. Rozumieją, że wiedza i inteligencja jest wrogiem ich ideologi.
@random_u, a wiesz że zgodnie z prawem to w podstawówce nigdy nie było obowiązkowych zadań domowych?

Były tylko dla chętnych i były nieoceniane.

Oceniać wolno tylko postępy w nauce a nie zadania domowe.

Co więcej prawo bardzo rygorystycznie odnosiło się do takich kwestii. Za wpisanie komuś 1 do dziennika za brak zadania domowego, groziło od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

To dlatego, że dziennik jest dokumentem a oceny postępów w nauce mają znaczenie prawne (zależy od nich do jakiej następnej szkoły kogoś przyjmą, czy dostanie stypendium itp), poświadczając nieprawdę w dokumencie co do okoliczności mających znaczenie prawne popełnia się przestępstwo z Art. 271 § 1.

Skoro coś już było zakazane i większość nauczycieli miała prawo w dupie, to zakazanie tego jeszcze bardziej nic nie da.

Ciężko też aby wymyślili bardziej dotkliwą karę niż więzienie i wiążący się z tym późniejszy zakaz wykonywania zawodu nauczyciela w publicznej szkole aż do zatarcia wyroku.
@borubar, postępy w nauce można ocenić odpytywaniem z zadania domowego, możesz na poczekaniu zrobić w ciągu 15 minut niekoniecznie (mi kiedyś w jakimś stopniu się udało), możesz odpowiedzieć bez odrabiania pracy domowej itp
@skuwka95, tylko że uczeń może nie odpowiadać jeśli nie chce, a jeśli nie odpowie to nie da się na tej podstawie ocenić ile się nauczył.
@borubar, to nauczyciel może wezwać do odpowiedzi sprawdzającej osiągnięcia edukacyjne. Jest dużo sposobów, aby dopiec uczniowi. Nauczyłem się, że lepiej było czytać w wakacje Krzyżaków niż gdyby mieli to zadać np. na 10 września w roku szkolnym.

Jedynie raz się tak stawiałem, gdy musieliśmy płacić za próbne testy gimnazjalne firmy x pod presją. Bo wiedziałem, że na tyle nie zrobią za bardzo dużo, bo by się wyłożyli.
Nauczyłem się, że lepiej było czytać w wakacje Krzyżaków niż gdyby mieli to zadać np. na 10 września w roku szkolnym.


@skuwka95, to słabo.

Ja się nauczyłem że Krzyżacy (oba tomy) czytani przez dobry syntezator to niecałe 10 godzin słuchania, te 10 godzin można grać w grę na komputerze i słuchać w tym samym czasie (zręcznościową, symulator albo logiczną - byle by nie było dialogów).

to nauczyciel może wezwać do odpowiedzi sprawdzającej osiągnięcia edukacyjne. Jest dużo sposobów, aby dopiec uczniowi.


Tylko jeśli uczeń na to pozwoli. Bo jeśli uczeń zna swoje prawa i potrafi z nich korzystać to dużo bardziej zaszkodzi nauczycielowi.

Gdyby uczeń doniósł, że nauczyciel poświadczył nieprawdę w papierach to już ma spokój z nauczycielem do końca szkoły, aż do procesu oskarżony nie może kontaktować się ze świadkami (czyli uczniami danej klasy) aby nie wpływać na ich zeznania, a potem nawet jeśli dostanie wyrok w zawieszeniu to straci pracę w szkole.

Do poświadczenia nieprawdy często dochodzi też w innych kwestiach; wyobraź sobie taką sytuację, że uczeń spóźni się 44 minuty i przyjdzie dopiero na sam koniec - ale będzie obecny przez chwilę na lekcji to nie można napisać, że był całkiem nieobecny. A obecność na lekcji to też jest okoliczność mająca znaczenie prawne. I zastanów się ilu nauczycieli w takiej sytuacji napisze zgodnie z prawdą, że był obecny ale spóźniony?

Wydaje się to absurdalne?

Ale takie jest prawo .... którego mało kto przestrzega.

Dlatego mogą sobie wprowadzać nowe dowolnie głupie prawa a i tak nikt się nie będzie ich przestrzegał.
@borubar, Ja się nauczyłem że Krzyżacy (oba tomy) czytani przez dobry syntezator to niecałe 10 godzin słuchania, te 10 godzin można grać w grę na komputerze i słuchać w tym samym czasie (zręcznościową, symulator albo logiczną - byle by nie było dialogów).

Losowaliśmy 100 pytań z listy, bo to gruba pozycja (każdy miał trzy - cztery).
@borubar, @skuwka95, Zazdroszczę wam. Nie dość, że komputera dorobiłem się jakoś w okolicy 2000r to pierwszy syntetyzator mowy Ivona wpadł mi w ręce jakoś pod koniec średniej i nie miałem z niego większego użytku.

W dawniejszych czasach ratunkiem były przedrukowywane książeczki z streszczeniami, nie korzystałem bo wolałem czytać książki... tylko trochę tego teraz żałuję, bo czy to by było streszczenie czy książka to zapamiętana ilość była podobna i nie robiło to różnicy podczas lekcji.

Jednym słowem można było iść na łatwiznę i mieć więcej czasu na inne rzeczy.
@Andrzej_Zielinski, ja też komputer miałem dopiero w szkole średniej, a jedynym polskojęzycznym syntezatorem tekstu w tamtych czasach był syntalk.

Był też spory problem ze zdobyciem skanów książek (część skanowało się samemu i przepuszczało przez OCR aby wymienić się z kimś na książki które on skanował). Dopiero powstawał pierwszy bookswrez, a internet był tylko na uczelniach wyższych do których jako uczeń liceum miałem bardzo ograniczony dostęp, więc głownie wymieniało się dyskietkami z kolegami.

Wcześniej w szkole podstawowej to najwyżej książki na kasetach z biblioteki dla niewidomych -ale tam mało co było.
@random_u, Niech jeszcze klasówek zakażą i będzie git.
@Blob, samodzielnego myślenia też, hodują nowe npc.
@ncc, Myślenie już jest chyba zakazane.
@Blob, zależy które...
@ncc, niewłaściwe, hehe.