Każdy ma jakieś problemy - w tym i ja. Z moją żoną jest tak jak z każdą kobietą - czasem kompletnie nie rozumiem jej trybu myślenia. Tzn. niby wiem jak to działa, ale w pale mi się to nie mieści
Z kolei moja żona nie potrafi zrozumieć tego, że po 5 minutach "pierdolenia" mój mózg za tym nie nadąża i przestaje kodować to co mówi - zwłaszcza jak skacze po tematach niczym w homorystycznym "wykładzie o pudełkach".
Raz zrobiła mi awanturę o to, że nie zobaczyła w smsie do niej przeczenia. Pokazałem na spokojnie co jest napisane, zrobiła wielkie oczy i... "może jest tak napisane, ale wiem jak to przeczytałam". Były wzloty i upadki, ale udało się wyjść nich cało. Nie można wymagać od kobiet tego, czego wymagałbyś od mężczyzny - to inny gatunek (piszę to jako mąż, ojciec dwóch córek i syna) - trzeba traktować je zupełnie inaczej, wraz z ich wadami i zaletami.
Po prostu w związku potrzebna jest tona wyrozumiałości, cierpliwości i tolerancji. Grunt, to rozmawiać.
Co do bankomatu, to ja za taki bankomat robię - jestem jedynym żywicielem wielodzietnej rodziny, ale ma to też drugą stronę medalu - w domu wykonuję tylko "męskie sprawy" i wychodzę z psem, cała reszta to jej obowiązki. Tak się podzieliliśmy i nikt nie narzeka. Żona nawet zauważa, że to ja spędzam więcej czasu na pracy.
No, ale zdaję też sobie sprawę z tego, że obecnie jest dużo trudniej o egzemplarz bez tony zaburzeń. To raczej wina postępu, społecznościówek, rosnących wymagań. Kobiety daaaawno nie szukałem, więc nie wiem jak jest - choć synowi udało się znaleźć fajną babkę. Fakt, że tylko jedną i 400 km od domu, ale kilka lat tak przetrwali i teraz mieszkają sobie razem studiując. Trzymam więc kciuki!
PS My staroświeccy jesteśmy, pamiętamy co sobie przyrzekaliśmy, a przecież "nie ma takiej rury...". Oczywiście, że czasem łatwiej byłoby się rozejść, ale kto do cholery powiedział, że będzie łatwo? Życie to pasmo udręk, niestety, jednak "Rożen mięknie, gdy się smażysz w towarzystwie".
drdpr
2
megabot
2
Mitne
0
megabot
0
Każdy ma jakieś problemy - w tym i ja. Z moją żoną jest tak jak z każdą kobietą - czasem kompletnie nie rozumiem jej trybu myślenia. Tzn. niby wiem jak to działa, ale w pale mi się to nie mieści
Z kolei moja żona nie potrafi zrozumieć tego, że po 5 minutach "pierdolenia" mój mózg za tym nie nadąża i przestaje kodować to co mówi - zwłaszcza jak skacze po tematach niczym w homorystycznym "wykładzie o pudełkach".
http://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs
Raz zrobiła mi awanturę o to, że nie zobaczyła w smsie do niej przeczenia. Pokazałem na spokojnie co jest napisane, zrobiła wielkie oczy i... "może jest tak napisane, ale wiem jak to przeczytałam". Były wzloty i upadki, ale udało się wyjść nich cało. Nie można wymagać od kobiet tego, czego wymagałbyś od mężczyzny - to inny gatunek (piszę to jako mąż, ojciec dwóch córek i syna) - trzeba traktować je zupełnie inaczej, wraz z ich wadami i zaletami.
Po prostu w związku potrzebna jest tona wyrozumiałości, cierpliwości i tolerancji. Grunt, to rozmawiać.
Co do bankomatu, to ja za taki bankomat robię - jestem jedynym żywicielem wielodzietnej rodziny, ale ma to też drugą stronę medalu - w domu wykonuję tylko "męskie sprawy" i wychodzę z psem, cała reszta to jej obowiązki. Tak się podzieliliśmy i nikt nie narzeka. Żona nawet zauważa, że to ja spędzam więcej czasu na pracy.
No, ale zdaję też sobie sprawę z tego, że obecnie jest dużo trudniej o egzemplarz bez tony zaburzeń. To raczej wina postępu, społecznościówek, rosnących wymagań. Kobiety daaaawno nie szukałem, więc nie wiem jak jest - choć synowi udało się znaleźć fajną babkę. Fakt, że tylko jedną i 400 km od domu, ale kilka lat tak przetrwali i teraz mieszkają sobie razem studiując. Trzymam więc kciuki!
PS My staroświeccy jesteśmy, pamiętamy co sobie przyrzekaliśmy, a przecież "nie ma takiej rury...". Oczywiście, że czasem łatwiej byłoby się rozejść, ale kto do cholery powiedział, że będzie łatwo? Życie to pasmo udręk, niestety, jednak "Rożen mięknie, gdy się smażysz w towarzystwie".