@opel, uroniłem niewinną łezkę. Byłem szkolnym producentem ściąg. Czcionka 3,5 plus oklejka taśmą dawały widoczność tekstu o wielkości czcionki rozmiaru 5. Patent na chowanie był w szczelinę między blatem a metalowym stelażem stolika. Ech to były czasy. Albo dogadywanie się z klasami co przed nami miały lekcje w tej sali aby zostawiali notatki ołówkami na naszych miejscach. Jakie wy mieliście patenty na ściąganie?
@NinjaPL, naklejona karteczka w barwach maskujących na oparciu krzesełka przede mną. To się sprawdziło, kiedy nauczycielka stanęła za mną, położyła łapy na moich ramionach myślałem, że już zauważyła... ale nie:D
Rozwijany zwitek z długopisu.
Kartka na plecach kolegi przede mną:D miał się oprzeć i zasłonić w razie jakby;]
Zapiski na przedramieniu/dłoni. I klasycznie: prosto z zeszytu schowanego pod ławką lub leżącego na podłodze i obsługiwanego stopami:]
W ogóle to w technikum miałem cały czas tę samą ściągę z wzorami zalaminowaną:P Nauczycielka uparła się, że się nauczę, a ja się uparłem, że co półrocze się poprawiam…
Ściąganie było zbyt proste.
PS. Był typ, który ściągał ode mnie na angielskim - ja zaliczyłem on nie:]
U mnie złota era była w liceum, zacząłem chodzić w koszulach z długim rękawem i miejsce pomiędzy mankietem a zapięciem guzika było idealne