Z uwagi na wybory w Ameryce wlazłem sobie na reddita. Wiem, wiem. Ani to mądre ani zdrowe. Ale od czasu do czasu można sobie pozwolić, tak jak na wizytę w maku, byle nie za często.

Oprócz spodziewanego kwiku wszelkiej maści lewactwa przewija się jeden motyw i to dokładnie ten sam jaki widzę na naszym podwórku. Chodzi o narzekanie, jak to Trump (a u nas PiS czy Konfederacja) obrzydli patriotyzm i jak to podzielili naród. Tylko po to, by w tym samym akapicie pisać jak to wyborcy Trumpa/Pisowcy to niewykształceni idioci, zakała narodu. Jak oni kochają swój kraj i naród ale boją się głośno powiedzieć, bo tak samo mówią trumpiści/pisowcy. A od lat liberalne media, tu i za oceanem to samo - polskość/amerykańskość to nienormalność, celebrycie opowiadają jak czują się ponad narodem, jak bardzo wstydzą się za granicą mówić o tym skąd są.

Mogłoby się wydawać, że jesteśmy bardzo różnymi krajami, prawie na dwóch krańcach świata, a libkowa propaganda działa dokładnie tak samo, co do joty. Jakby przetłumaczyć i podmienić nazwy krajów to tak jakby ktoś skopiował i wkleił.

#bekazlewactwa #przemyslenia