Zagadkowa sprawa Nord Stream. Tylko Dania poprosiła o pomoc w śledztwie
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Komentarze:
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.
Duńska policja zwróciła się o pomoc do Norwegii w celu wyjaśnienia przyczyn eksplozji w gazociągów Nord Stream. Kompetencje norweskich ekspertów mogą okazać się bezcenne w prowadzeniu śledztwa.
Szwecja, Niemcy i Dania nie chcą współdziałać przy wyjaśnieniu eksplozji gazociągów Nord Stream.
Eksperci z Norwegii będą pomagać ustalić przyczyny podmorskich wybuchów.
Możliwe jest i takie rozwiązanie, że przez najbliższe lata nie poznamy prawdy o tym, co stało się na dnie Bałtyku.
Choć od wybuchów podmorskich, które 26 września tego roku uszkodziły w kilku miejscach podmorską infrastrukturę gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, mijają już trzy tygodnie, to nadal nie znamy większości szczegółów związanych z tą awarią. Ku ogólnemu zdziwieniu zamiast jednego zintegrowanego śledztwa mającego wyjaśnić przyczyny katastrofy ekologicznej na Bałtyku, każde państwo prowadzi dochodzenie osobno.
Brak współdziałania w tej sprawie jest trudny do wytłumaczenia, mowa jest bowiem o Szwecji, Danii i Niemczech, czyli trzech krajach należących do Unii Europejskiej. Wszyscy przekazali wstępne informacje w formie brzmiącej niemal identycznie, wskazując na akt sabotażu i terroryzmu gospodarczego, który dotyczy najważniejszej infrastruktury przesyłowej gazu ziemnego dla odbiorców w państwach Wspólnoty.
Spontaniczna wypowiedź wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej Valdisa Dombrovskisa o tym, że każde celowe niszczenie infrastruktury energetycznej Unii Europejskiej jest całkowicie nie do zaakceptowania i spotka się ze wspólną i zdecydowaną odpowiedzią, pozostała zapowiedzią tylko na papierze... Po tym komunikacie nie powołano żadnej komisji, nie wyznaczono nawet unijnego koordynatora, który próbowałby się kontaktować z państwami prowadzącymi odrębne dochodzenia.
W sprawę w oczywisty sposób zaangażowane są inne państwa akwenu Morza Bałtyckiego, bo podmorskie gazociągi poprowadzone są w niedalekiej odległości od wyłącznych stref ekonomicznych Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy i wreszcie Polski.